Gdy w tajemniczy sposób w powietrze wyleciały nitki gazociągu Nord Stream, a chwilę po tym Europa zaczęła odcinać się od rosyjskich dostaw gazu, krajowi temu została tylko jedna droga, by sprzedawać na zachód błękitne paliwo. Teraz też nawet wokół „Turkish Stream” dzieje się coś zastanawiającego.

Alarm w Rosji. Jeden samolot bardzo ich zaniepokoił

O tajemniczej aktywności w okolicy jedynej rosyjskiej gazowej nitki, łączącej ten kraj z Europą głośno zrobiło się w Rosji we wtorek, 21 stycznia, gdy na niebie zaobserwowano tajemniczy obiekt. Rosjanie od razu go rozpoznali i stwierdzili, że nad ich strategicznymi instalacjami kręciła się amerykańska maszyna zwiadowcza Lockheed U-2S Dragon Lady (Smocza Dama). Samolot ten to nie byle zwiadowczy dron, ale specjalistyczna maszyna, mogąca wzbijać się na wysokość nawet 27 kilometrów.

W Rosji samoloty U2 są doskonale znane i to jeszcze z czasów ZSRR, gdy do pewnego momentu bezkarnie mogły krążyć nad tym krajem, robiąc tony zdjęć i podglądając sowieckie instalacje obronne, znajdując się jednocześnie poza zasięgiem rakiet. Radosne latanie po cudzym niebie skończyło się w 1960 roku, gdy jednego U2 udało się wreszcie zestrzelić, a jak dziś się okazuje, maszyna ta, co prawda udoskonalona, znów miała zainteresować się Rosją. I w kraju tym od razu podniesiono alarm.

„Co ciekawe, jego trasa przebiegała po gazociągach Turkish Stream i Blue Stream z Rosji do Turcji. Należy zauważyć, że stało się to po raz pierwszy od rozpoczęcia operacji specjalnej. Faktycznie, po zablokowaniu tranzytu gazu z Federacji Rosyjskiej do Europy przez terytorium Ukrainy decyzją Kijowa z 1 stycznia, rurociągi te pozostały jedynymi, którymi eksportowano rosyjskie błękitne paliwo do Turcji i dalej na zachód kontynentu” – podaje rosyjski Przegląd Wojskowy.

Dotychczas żadne zachodnie źródła wojskowe nie potwierdziły, jakoby U2 krążył wokół rosyjskich instalacji. Nie wiadomo też, czy w ogóle wykorzystywany jest do podglądania Rosjan.

Rosjanie boją się dostać własną bronią

Rosjanie zwracają uwagę, że pojawienie się tej doskonałej maszyny zwiadowczej akurat w tym miejscu nie może być przypadkowe, szczególnie patrząc na to, co wydarzyło się 11 stycznia. Wówczas to grupa ukraińskich dronów uderzyła w znajdującą się w Kraju Krasnodarskim tłocznię gazu Russkaja, obsługującą właśnie Turkish Stream. Drony te miano co prawda zestrzelić, ale w ocenie Rosjan, już ten atak inspirowany miał być przez USA, czemu wyraz dał stały przedstawiciel Rosji przy ONZ, Wasilij Niebenzya.

- Mamy podstawy sądzić, że atak na infrastrukturę Turkish Stream przeprowadzono na podstawie podpowiedzi Waszyngtonu i Londynu, które są zainteresowane uzależnieniem UE od drogiego LNG ze Stanów Zjednoczonych – powiedział rosyjski dyplomata.

Rosjanie teraz podnieśli krzyk, że Zachód chce rzekomo zniszczyć ich gazociągi, jednak działanie to do złudzenia przypomina wcześniejsze poczynania rosyjskiej propagandy. Ta zawsze stara się oskarżać innych o coś, o czym sami myślą przedstawiciele rosyjskich władz. I w tej sytuacji trudno nie przypomnieć od razu zrywania na Morzu Bałtyckim kabli elektrycznych i internetowych, wykonywane przez chińskie oraz rosyjskie statki pod banderami innych państw. Nie dziwi zatem, że nagle Rosjanie stali się tak wyczuleni, szczególnie iż na Morzu Czarnym, gdzie biegnie ostatni rosyjski gazociąg, zauważono też wzmożoną aktywność dronów Bayraktar TB2.