O niespodziewanych zmianach w ukraińskiej armii, jakich świadkami będziemy już w najbliższych dniach, poinformowała „Ukraińska Prawda”, powołując się na swe źródła w Sztabie Generalnym. Ich zdaniem, głównodowodzący wydać miał rozkaz, aby całkowicie zmienić podejście do rotowania wojsk walczących na pierwszej linii.
Na front ma trafić nawet 50 tysięcy nowych żołnierzy
Pierwszym elementem zmian ma być wysłanie na front aż 50 tysięcy mundurowych, służących dotychczas na tyłach, w różnych rodzajach sił zbrojnych. I nie chodzi jedynie o obsługę lotnisk, czy służby logistyczne, ale o całe jednostki.
„Musimy to zrobić, aby uruchomić mechanizm rotacji. Zasób, który jest obecnie szkolony w ośrodkach szkoleniowych, wystarcza jedynie na minimalne uzupełnienie jednostek, a nie na pełne wsparcie komponentu bojowego. A dzięki tym przemieszczeniom między wojskami, a także rekrutacji, będziemy mogli to zrobić. Jest już zatwierdzony plan rotacji” – cytuje swego rozmówcę ze Sztabu Generalnego Ukraińska Prawda.
Rozkaz o przerzuceniu na front aż 50 tysięcy żołnierzy wydać miał 11 stycznia generał Ołeksandr Syrski, głównodowodzący ukraińskiej armii. W ocenie ekspertów, podobna zmiana podejścia jest niezbędna, bowiem od dawna z frontu docierały sygnały, iż niektóre jednostki zmuszane są do walki z Rosjanami bez najmniejszego nawet odpoczynku i to niekiedy przez długie miesiące. A takie podejście w dramatyczny sposób odbiło się na stanie ukraińskiego wojska.
- Brak rotacji spowodował między innymi bardzo niskie morale wojska. Na poziomie kompanii i batalionu to wojsko walczy bardzo porządnie, ale morale jest niskie, dlatego że wyżsi dowódcy, na przykład brygad nie widzą potrzeby rotacji i stawiają przed oddziałami zadania, które przerastają ich możliwości. Wyglądało to tak, jakby stracili orientację, jakie są stany osobowe i jakie jest morale wojska przez to, że to wojsko jest miesiącami na froncie – wyjaśnia w rozmowie z Forsalem generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Masa wojska cały czas czekała na tyłach
Pojawia się jednak pytanie, skąd Ukraińcy nagle wezmą aż 50 tysięcy żołnierzy, skoro jeszcze niedawno pojawiały się głosy, iż rekrutacja cywilów nie idzie po myśli władz. Już w grudniu co prawda słychać było głosy, iż na front przerzucana ma być między innymi obsługa lotnisk, ale nawet tam nie da się znaleźć aż tak wielu mundurowych. Okazuje się, że Ukraińcy mieli pewne rezerwy, których do dziś nie chcieli ruszać.
- Już kilka tygodni temu mówiłem, że niech Ukraińcy sięgną po te zasoby, które mają w głębi kraju, bo mają tę swoją gwardię narodową, mają też inne jednostki. Są też takie specjalne oddziały, które stacjonowały na rubieży Dniepru w dużych miastach, bo Ukraińcy cały czas obawiali się działania dużych rosyjskich grup dywersyjnych. Dlatego w głębi kraju trzymali stosunkowo duże siły drugiego, czy nawet trzeciego rzutu, które jednak nie były aktywne na froncie – wyjaśnia generał Skrzypczak.
Teraz zaś, gdy zostali postawieni pod ścianą, a napór rosyjski na froncie maleje jedynie nieznacznie, konieczna jest zmiana podejścia. W ocenie generała Skrzypczaka, przesunięci z głębi kraju żołnierze w pierwszej kolejności uzupełnią brygady, wykrwawione w walce z Rosjanami. Potem zaś przyjść ma czas na rotacją wymęczonych jednostek. Jak informuje Ukraińska Prawda, tak rewolucyjna zmiana nie ma nic wspólnego z majaczącymi na horyzoncie rozmowami Rosja-USA w sprawie rozejmu na Ukrainie.
„Na pytanie, czy decyzja o uruchomieniu mechanizmu rotacyjnego związana była z ewentualnymi negocjacjami, czy zamrożeniem linii frontu, rozmówca odpowiedział, że nie. Według niego ukraińska armia będzie zdolna do przeprowadzania zmian nawet w warunkach wielkiej wojny” – podaje ukraińska gazeta.