Zarówno ukraińscy obrońcy, jak i zachodnie media odnotowały, iż w ostatnich dniach rosyjski napór na front w Donbasie zaczął słabnąć. Rosjanie nie notują już tak wielkich sukcesów i nie zajmują tak wielu miejscowości, jak jeszcze w połowie stycznia, a nawet Ukraińcom udaje się przeprowadzać lokalne kontrataki.
Rosjanie słabną? „To cisza przed burzą”
Jednym z nich pochwalił się w środę rano Sztab Generalny ukraińskich sił zbrojnych, informując, że Rosjan udało się wyprzeć z ich pozycji w pobliżu Nadijiwki. Także amerykański Instytut Studiów nad Wojną oszacował, że w ostatnim miesiącu Rosjanie zajęli nieco mniej terenów, niż w grudniu i zwracają uwagę, że rosyjska ofensywa spowolniła. I gdy Amerykanie oceniają, że spowolnienie to jest normalne w miesiącach zimowych, nieco inne zdanie na temat tego, czemu Rosjanie przestali tak zawzięcie atakować, ma generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Obserwując od trzech lat poczynania Rosjan, obawia się, że spowolnienie nie oznacza braku sił i niedoborów kadrowych.
- Rosjanie też potrzebują rotacji wojsk. Ja nie wykluczam, że oni w tej chwili przegrupowują wojska do kolejnych uderzeń na innych kierunkach. Dlatego byłbym bardzo ostrożny w mówieniu, że oni ponieśli straty i dlatego nie są tak aktywni, bo z reguły taka mniejsza aktywność wynika z tego, że dokonują przegrupowań na inne, nowe kierunki, którymi zaskoczą Ukraińców – ostrzega w rozmowie z Forsalem generał Waldemar Skrzypczak.
Podkreśla on, że patrząc na to, co dzieje się na Ukrainie, trzeba nie tylko obserwować ruchy jednostek, ale także wsłuchiwać się w słowa polityków. To właśnie w nich czaić może się zapowiedź kolejnych uderzeń.
Rosjanie ruszą zająć duże i ważne miasto
Gdzie zatem mogliby uderzyć Rosjanie, gdy tylko przygotują odpowiednie siły? W ocenie generała Skrzypczaka, Donbas, gdzie na razie toczą się najbardziej zacięte walki, nadal będzie celem rosyjskich uderzeń, ale zmienić może się priorytet.
- Ja bym bardziej patrzył na to, co mówi Putin i Rosjanie. Oni generalnie mówią o obwodach, które chcą zająć do końca, czyli o chersońskim i o charkowskim, bo na kierunku głównym, czyli doniecko-ługańskim to nie mają już daleko, aby osiągnąć sukces – mówi wojskowy.
I wskazuje w kierunku dwóch obwodów, w których Rosjanie przed ponad dwoma laty ponieśli sromotną klęskę: charkowski i chersoński. W charkowskim toczą się coraz bardziej zacięte walki, ale za to w okolicach Chersonia Rosjanie na razie ograniczają się jedynie do ostrzeliwania miasta i ukraińskich pozycji, a także do nękania ludzi nalotami dronów. Ale to może się szybko zmienić.
- Nie jest wykluczone, że mogą chcieć rzucić wojska przez Dniepr, tym bardziej, że Ukraińcy, przekonani, że Rosjanie nie będą tam tak aktywnie działali, na pewno na Dnieprze mają dużo mniejszą obronę, niż pod Kramatorskiem czy Słowiańskiem – podkreśla generał.
Przypomina on, że dla Rosjan od dawna bardzo ważnym miastem jest też Odessa, a dopóki znajduje się ona w ukraińskich rękach, Rosja nie zyska pełnej swobody na Morzu Czarnym. Mając to miasto w swych rękach, mogłaby też gospodarczo zadusić Ukrainę.
- Chcą odciąć Ukrainę od Morza Czarnego, bo widać, że obecność Ukrainy na Morzu Czarnym bardzo Rosjanom doskwiera, bo ponieśli tam już ogromne straty. Ważne jest też odcięcie Ukrainy w sensie gospodarczym i zamknięcie morskich szlaków handlowych – mówi Waldemar Skrzypczak.