Polska nie tylko wydaje miliardy na zakup nowych myśliwców F-35 i doskonalenie własnej armii, ale jak się okazuje, również nasze firmy pracują nad własnymi samolotami. Najnowszy polski pomysł to stworzenie maszyny nie tylko szybkiej i sprawnej, ale też mogącej wystartować z byle łąki, czy leśnej polany.

Polski samolot jak niszczyciel dronów

Za pracę nad jego przygotowaniem zabrało się kilka polskich organizacji, wśród których znaleźli się sami fachowcy w dziedzinie lotnictwa: Łukasiewicz-Instytut Lotnictwa, Mieleckie Zakłady Lotnicze oraz firma DRACO Aircraft. W poniedziałek podpisały one list intencyjny, a ich celem ma być wypuszczenie lekkiej maszyny wielorakiego zastosowania.

Jako bazę do prac nad nowym samolotem, który już otrzymał roboczą nazwę DRACO, wzięto legendarną i doskonale przed laty znaną Wilgę. W opinii konstruktorów, w pierwszej kolejności maszyna ta będzie pełniła rolę samolotu cywilnego, mogącego pomieścić 4 osoby, ale na tym nie kończą się ich zakusy. W planie mają też wersję bojową, a do jej opracowania skłonić miały ich między innymi doświadczenia ukraińskiej wojny, gdzie samoloty cywilne, choćby Jak-52, wykorzystywane są do walki z dronami przeciwnika. Podobnie ma być w Polsce.

„Draco to również koncepcja nowoczesnego lekkiego samolotu wsparcia bojowego, przeznaczona do wykonywania trzech rodzajów zadań: zwalczania celów powietrznych, naziemnych oraz rozpoznania/patrolowania w tym m.in. dla działań sił porządku publicznego - jako alternatywa dla dużych i kosztownych samolotów czy śmigłowców” – informuje w komunikacie firma DRACO Aircraft.

Do wystartowania wystarczy kawałek polany

Polska maszyna ma mieć jednak pewne przewagi nad cywilnymi, czy nawet rolniczymi samolotami, które Ukraińcy przekształcili w swoistych łowców dronów. Ona nie będzie wymagała profesjonalnego lotniska, a nowy DRACO, jak zapewniają właściciele firmy, będzie w stanie wystartować nawet z łąki o długości 30 metrów. W ocenie specjalistów, tego rodzaju maszynę będzie można w przyszłości wyposażyć w różne rodzaje broni.

„Chodzi zapewne przede wszystkim o polowanie na drony jako maszyna szybkiego reagowania, uzbrojona w broń lufową i ewentualnie niekierowane pociski rakietowe, a w przyszłości np. broń laserową, rakiety kierowane laserowo lub teoretycznie własne drony” – analizuje plany polskich inżynierów portal Defence24.

Podpisanie umowy o współpracy pomiędzy trzema wyspecjalizowanymi podmiotami to początek drogi, a twórcy będą teraz ubiegać się o dofinansowanie budowy prototypów. Na początek powstać mają dwie maszyny – jedna do testów naziemnych, a druga do testów w locie.