Miliony na atom – ale czy na serio?
Gorochowski w swoim wpisie podkreślił, że decyzję o zorganizowaniu zbiórki podjął w odpowiedzi na liczne prośby internautów. Jak twierdzi, pomysł cieszył się ogromnym zainteresowaniem, a pieniądze zaczęły napływać lawinowo. Choć dla wielu był to wyraźny sygnał, że Ukraińcy poważnie traktują temat dozbrojenia swojego kraju, sam inicjator zapewnił, że nie miał żadnego realnego planu zakupu broni masowego rażenia. Zresztą pomimo, że zebrana kwota może wydawać się znaczna to raczej nie wystarczyłaby Ukrainie na rozpoczęcie programu nuklearnych zbrojeń.
Przyznanie się do „żartu” – reakcje i kontrowersje
Gdy media zaczęły nagłaśniać temat, Gorochowski zmienił ton i przyznał, że cała akcja była jedynie „ironicznym eksperymentem”. W swoim oświadczeniu tłumaczył, że nie rozumie, „jak można kupić broń jądrową za pieniądze z internetowej zbiórki”, co miało sugerować absurdalność całego przedsięwzięcia. Jednak nie wszyscy potraktowali sprawę z dystansem – wielu Ukraińców i zapewne darczyńców z innych krajów poczuło się oszukanych.
Co stało się z zebranymi milionami?
Po fali krytyki bankier zapewnił, że nie zamierza zatrzymać pieniędzy dla siebie. Twierdzi, że cała suma zostanie przekazana na potrzeby ukraińskiej armii. Jednak w sieci już teraz pojawiają się głosy, że tego typu „żarty” to nie tylko nadużycie zaufania wpłacających, ale także powód do międzynarodowych kontrowersji.