Powrót do domu po liftingu

Na ten widok warto było czekać. Myśliwiec Eurofighter Typhoon 31+07 w barwach niemieckiej Luftwaffe i nowym malowaniu to prawdziwa uczta dla oka. Samolot należy do jednostki Taktisches Luftwaffengeschwader 71 "Richthofen", nazwanej na cześć legendarnego asa lotnictwa I wojny światowej, Manfreda von Richthofena, znanego jako Czerwony Baron. Wyróżnia się nie tylko efektownym designem, ale i symboliką – upamiętnia 15-lecie eksploatacji tego modelu przez jednostkę oraz jej powrót do macierzystej bazy Wittmund po dwuletniej przeprowadzce do Laage.

Nowy Typhoon z nutą historii

Choć Eurofighter to technologia XXI wieku, na jego stateczniku znalazł się stylizowany Fokker Dr.I – charakterystyczny trójpłatowiec, którym latał sam Czerwony Baron. To nie przypadek – jednostka 71. skrzydła Luftwaffe pielęgnuje pamięć o swojej patronie i chętnie nawiązuje do jego dziedzictwa. Zresztą, fani lotnictwa od razu rozpoznali ten subtelny hołd dla historii.

Czerwony Baron i jego Fokker

Manfred von Richthofen nie był tylko pilotem – był ikoną, która wzbudzała respekt zarówno wśród sojuszników, jak i wrogów. Swoją karierę rozpoczął w 1916 roku na dwumiejscowym Albatrosie D.II, wykonując misje bombowe. Prawdziwa sława przyszła z jego pierwszym zwycięstwem w walce powietrznej i dołączeniem do elitarnej jednostki Jasta 2. Gdy w 1917 roku zasiadł za sterami legendarnego, czerwonego Fokkera Triplane, zaczęła się jego legenda.

ikona lupy />
Replika Fokkera Triplane w malowaniu Czerwonego Barona. / Shutterstock / Richard A. McGuirk

Czerwony Baron – postrach przestworzy

W wieku zaledwie 25 lat miał już na koncie 50 potwierdzonych zestrzeleń i stał się symbolem odwagi, dyscypliny i niemieckiej dominacji w powietrzu. Jego jednostka – Jagdgeschwader 1 – była marzeniem każdego młodego pilota. Dla przeciwników był celem numer jeden, wśród Niemców – niemal mitem. Po dziś dzień jego imię budzi emocje i inspiruje kolejne pokolenia wojskowych lotników.

Nowe malowanie Typhoona 31+07 to coś więcej niż efektowna grafika. To opowieść o dumie, tradycji i o pamięci, która nie przemija. I wygląda przy tym tak oszałamiająco, że nawet Czerwony Baron byłby pod wrażeniem.

Sławomir Biliński