Nowa armata, nowa amunicja, stare zadania
Główna zmiana? Zamiast 130-mm działa, w „Beriegu-M” zamontowano potężną 152-mm armatę. Dzięki niej zasięg rażenia wzrósł z 23 do imponujących 50 kilometrów. To oznacza, że system może razić cele dwa razy dalej niż wcześniej – zarówno na morzu, jak i na lądzie. Dodatkowo, kompleks zyskał możliwość wykorzystywania precyzyjnych pocisków kierowanych „Krasnopol”, które już sprawdziły się w walkach w Ukrainie i wcześniej w Syrii.
Stary system dostaje nowe życie
Pierwsza wersja kompleksu „Berieg” była już przestarzała – nie tylko w oczach ekspertów. Już 20 lat temu rosyjscy wojskowi alarmowali, że 130-mm armata nie dorównuje współczesnym uzbrojeniom okrętowym. Zwłaszcza przy porównaniu do nowoczesnych 127-mm dział NATO, rosyjski system wypadał blado. Teraz jednak, dzięki wymuszonej przez działania wojenne modernizacji, Rosja wraca do gry z nową siłą ognia.
Czego można się spodziewać na testach?
Jak informują rosyjscy eksperci wojskowi, zmodernizowany „Berieg-M” przejdzie testy na wyspie Simuszir w czerwcu. Planowane są tam szkoleniowe strzelania, które mają pokazać możliwości nowego działa i amunicji. Sam kompleks zamontowano na podwoziu ciężarówki MAZ-543M – tej samej, którą wykorzystuje się w wielu rosyjskich systemach rakietowych. Jak twierdzi producent może razić szybkie jednostki nawodne poruszające się nawet z prędkością do 100 węzłów (około 180 km/h). Być może z użyciem pocisków Krasnopol?
Co dalej po „Beriegu”?
Choć modernizacja jednego systemu to nie rewolucja, może być początkiem szerszego trendu. Rosja może zdecydować się na unowocześnienie całej linii obrony wybrzeża, wykorzystując doświadczenia z konfliktów ostatnich lat. „Berieg-M” to pierwszy krok – ale nie ostatni. Wszystko wskazuje na to, że rosyjska artyleria nadbrzeżna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.