Atak na Noworosyjsk

Wszystko zaczęło się od wczorajszego zmasowanego ataku na Morzu Czarnym. Dziesiątki ukraińskich dronów nawodnych różnych typów pojawiły się w rejonie Noworosyjska. Niektóre z nich przenosiły drony FPV, inne były wyposażone w wyrzutnie rakiet i systemy przeciwlotnicze. Równocześnie z okolic Odessy nadleciały roje bezzałogowych statków powietrznych. Cel był jasny: przeprowadzenie skoordynowanego ataku nocnego na rosyjskie cele morskie i przybrzeżne.

ikona lupy />
ShutterStock

Według nieoficjalnych informacji, które podał kanał Telegram Fighterbomber, celem ataku była rosyjska jednostka wojskowa, która została trafiona. Doniesienia te potwierdzają również inne rosyjskie źródła informacyjne w mediach społecznościowych.

Walka z dronami jak z czasów II wojny światowej

Rosyjskie samoloty nie są w stanie skutecznie eliminować dronów nawodnych z dużej odległości. Ich skuteczność zależy od bezpośredniego kontaktu wzrokowego – pilot musi widzieć cel, aby go zniszczyć. A to oznacza, że najnowsze myśliwce czy śmigłowce muszą podchodzić na krótki dystans walki wręcz, używając bomb lub działek pokładowych, narażając się przy tym na ogień z rakiet i karabinów montowanych na dronach.

ikona lupy />
Rosyjski śmigłowiec Ka-27 / ShutterStock

Rozbitkowie w zimnym morzu – walka z czasem

W wyniku nocnego ataku rosyjska załoga musiała się ewakuować z pokładu strąconego przez ukraińskie drony rosyjskiego mysliwca Su-30. Lądowanie w wodach o temperaturze +13°C oznaczało dramatyczną walkę o życie. Pomoc z powietrza (śmigłowiec ratunkowy) była niemal niemożliwa – helikoptery stają się łatwym celem dla uzbrojonych dronów nawodnych. Również tradycyjne statki ratunkowe nie miały szans przetrwać – zbyt wolne, zbyt duże i zbyt łatwe do namierzenia.

Kiedy wojsko się cofa, cywile biorą sprawy w swoje ręce

W tej krytycznej sytuacji to cywilny statek towarowy (nie wiemy z jakiego kraju) zdecydował się ruszyć na ratunek pilotom. Zignorował zagrożenie ze strony dronów nawodnych i wbrew wszelkim procedurom zbliżył się do miejsca katastrofy, by wyciągnąć załogę z wody. Według relacji, drony obserwowały całą akcję z bliska, ale nie podjęły próby ataku. Prawdopodobnie zdecydowano się nie eskalować sytuacji wobec cywilnego obiektu.

Bohaterstwo cywilnych marynarzy

W jednej chwili wokół jednego z pilotów rosyjskiej jednostki krążyło aż pięć dronów nawodnych. A mimo to cywile nie zawahali się – podjęli ryzykowną akcję ratunkową i ocalili ludzi. To właśnie ich odwaga, a nie uzbrojenie i nie technologia, okazała się najbardziej godna podziwu tej nocy. Czekamy na oficjalne informacje i nagrania, które ujawnią, co działo się podczas tej nocy i jaka rosyjska jednostka została strącona.

Oficjalny komunikat rosyjskiego Ministerstwa Obrony bez informacji o wojskowych stratach

Aktualizacja! Rosyjskie Ministerstwo Obrony potwierdziło skalę nocnego ataku w porannym komunikacie. Według oficjalnych danych, w ciągu jednej nocy "zestrzelono" aż 170 ukraińskich dronów:

  • 96 nad terytorium Krymu
  • 47 nad Krajem Krasnodarskim (gdzie znajduje się Noworosyjsk)
  • 9 nad obwodem rostowskim
  • po 8 nad Briańskim i Kurskim
  • oraz 2 nad Biełgorodzkim

Dodatkowo rosyjskie siły obrony powietrznej miały zniszczyć nad Morzem Czarnym 8 pocisków manewrujących Storm Shadow, 3 rakiety „Neptun-MD” oraz 14 ukraińskich dronów nawodnych.

W komunikacie nie podano jednak żadnych informacji o ewentualnych stratach wojsk rosyjskich. Tymczasem wiadomo, że doszło do strącenia przynajmniej jednego myśliwca, załogi, którego dramatyczna akcja ratunkowa została opisana przez kanał Fighterbomber i inne rosyjskie źródła.