Chiny uruchomiły w tym miesiącu najbardziej czuły teleskop na Ziemi. Oprócz nowych odkryć, największą korzyścią z nowego urządzenia będzie dla Państwa Środka jeszcze większa skala powrotów chińskich naukowców z USA. Jeśli Ameryka chce zachować miano naukowego lidera, musi na to odpowiedzieć – pisze felietonista Bloomberga Adam Minter.

Najbardziej spektakularnym wysiłkiem Chin, aby próbować badać tajemnice kosmosu, jest liczący prawie 500 metrów srebrny talerz, zlokalizowany w południowo-zachodniej części kraju.

Pięćset-metrowy Sferyczny Teleskop Aperturowy (FAST) jest obecnie najbardziej czułym teleskopem na Ziemi. W styczniu 2020 roku chiński rząd ogłosił, że rozpoczęto formalne operacje przy użyciu tego urządzenia. Chińczycy mają nadzieję, że przy pomocy teleskopu FAST uda im się lepiej zrozmieć fale grawitacyjne i kosmiczne, a także wykryć komunikację pozaziemską. Ale dla chińskiego rządu, który wydał 180 mln dol. na to wielkie urządzenie, największym zwrotem z tej inwestycji będzie powrót chińskich naukowców, którzy do tej pory prowadzili badania poza granicami kraju.

I tak się właśnie dzieje, przynajmniej obecnie. Według ostatnich badań opublikowanych na łamach dziennika „Science and Public Policy” liczba chińskich badaczy, którzy w 2017 roku opuścili USA i wrócili do Państwa Środka, była o 69 proc. wyższa niż w 2010 roku.

Oczywiście czynniki stojące za tym zjawiskiem są złożone, ale na pewno pewien wpływ na ten stan rzeczy miały długoletnie inwestycje chińskiego rządu w badania i urządzenia takie, jak np. teleskop FAST. Działania tego rodzaju prawdopodobnie przyspieszą powroty chińskich naukowców do kraju w najbliższych latach. Proces taki będzie się również wiązał z określonymi korzyściami gospodarczymi, geopolitycznymi i kulturowymi. Z czasem Państwo Środka będzie mogło rzucić wyzwanie Ameryce, dominującej jak dotąd w nauce.

Reklama

Rosnąca fala naukowych powrotów nie została z góry przewidziana. Pod koniec lat 70. XX wieku chińskie uniwersytety oraz nauka były kiepskim stanie. Rewolucja Kulturalna doprowadziła do „brakującego pokolenia” naukowców. Aby zmniejszyć powstałą lukę, Deng Xiaoping, ówczesny lider chińskich reform, zdecydował się wysłać tysiące studentów za granicę. Miał bowiem nadzieję, że ostatecznie kilku z nich powróci i wprowadzi pewne ulepszenia. Jeszcze w 2017 roku Chiny pozwalały oraz często płaciły, za edukację zagraniczną części z 5,2 mln studentów.

Chiny mocno inwestowały również w uniwersytety i edukację wyższą, tworząc największą na świecie populację inżynierów i naukowców, jednocześnie przeznaczając środki na badania i rozwój sięgające najwyższych poziomów na świecie. W latach 2000-2017 wydatki Chin na badania i rozwój rosły o ponad 17 proc. rocznie. Podobny wskaźnik USA wynosił w tym okresie zaledwie 4,3 proc. Amerykanie co prawda zachowali niewielką przewagę jeśli chodzi o całkowite wydatki na ten cel (w 2017 roku USA odpowiadały za 25 proc. globalnych wydatków na badania i rozwój, zaś Chiny – za 23 proc.), ale różnica ta jest coraz mniejsza i dane za 2019 roku mogą już pokazać przewagę Państwa Środka.

Wydatki na badania i rozwój są oczywiście niedoskonałą miarą postępu w nauce, ale nie ulega żadnej wątpliwości, że Chiny bardzo skorzystały na prowadzonej przez siebie polityce. Dziś Państwo Środka znajdują się w globalnej awangardzie w kluczowych obszarach nauki, takich jak sztuczna inteligencja, nanotechnologia czy biotechnologia.

Postępy naukowe Chin nie sprawią, że do Państwa Środka powrócą nagle wszystkie młode talenty, które opuściły ten kraj wiele dekad wcześniej, bo to wciąż USA cieszą się mianem naukowego supermocarstwa, ale z pewnością pomogą Pekinowi.

Teleskop FAST jest dobrym przykładem tego, jak proces taki może przebiegać. Chińscy naukowcy od dekad zajmowali się radioastronomią, ale ponieważ największe i najlepsze teleskopy radiowe znajdowały się poza Chinami, chodzi szczególnie o Obserwatorium w Arecibo w Puerto Rico, badacze z Chin byli zależni od zagranicznych naukowców i krajów, które stwarzały im możliwość pracy i badań.

Uruchomienie teleskopu FAST wywróciło stolik. Li Di, główny badacz odpowiedzialny za teleskop FAST, uzyskał swój doktorat na Cornell University, a wcześniej pracował w kalifornijskim Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie. Dziś Li jest w Chinach. Międzynarodowi badacze będą mile widziani w FAST, ale najpierw Państwo Środka ustali agendę, zasady korzystania z teleskopu i ostatecznie będzie czerpać z tego największe korzyści.

W badaniu opublikowanym w grudniu na łamach „Science and Public Policy”, prześledzono kariery naukowe chińskich badaczy przy pomocy adresów ujawnianych przy publikacjach (podejście takie okazało się niezbędne ze względu na brak wiarygodnych danych po obu stronach Pacyfiku). W 2017 roku 4569 chińskich naukowców opuściło Amerykę i pojechało do Chin. W 2010 roku liczba ta wynosiła 2703. Jeszcze większe wrażenie niż skala powrotów, robi jakość badań powracających naukowców. Dwanaście procent chińskich publikacji naukowych zostało napisanych przez badaczy z zagranicznym doświadczeniem, zaś udział publikacji o tzw. wysokim wpływie (high impact publications), czyli tych, które są regularnie cytowane przez innych badaczy, jest wyższy niż w przypadku naukowców, którzy pozostali w Chinach. Z kolei badacze ci mogą szkolić młodsze pokolenie chińskich naukowców i włączyć ich w coraz bardziej globalną naturę nauki w XXI wieku.

Obecnie wciąż więcej talentów wyjeżdża do USA niż z Ameryki powraca. Ale coraz szybszy wzrost liczby naukowców wracających do Chin powinien stać się bardzo ważnym przypomnieniem, że status naukowego supermocarstwa wymaga stałych inwestycji i zaangażowania i otwartości ponad granicami państw. Od dekad USA przyciągały badaczy z Chin i korzystały na tym, ponieważ Ameryka była zdolna do ponadgranicznego zaangażowania naukowego. Chińskie inwestycje w badania oznaczają, że USA albo muszą na nie odpowiedzieć, albo ryzykują oddaniem roli niekwestionowanego lidera światowej nauki.

>>> Czytaj też: Raport: Chiny zrobiły USA naukowy "drenaż mózgów"