Wielu Hongkończyków zaczęło w panice usuwać konta w mediach społecznościowych, by zatrzeć ślady swojego zaangażowania w ruch demokratyczny. Kilka organizacji nawołujących do samostanowienia lub niepodległości regionu ogłosiło wstrzymanie działalności w Hongkongu.

Za granicą aktywiści rozmawiają na temat utworzenia nieoficjalnego „parlamentu na uchodźstwie”, by podtrzymać płomień demokracji – powiedział agencji Reutera były pracownik brytyjskiego konsulatu w Hongkongu Simon Cheng, który mieszka obecnie w Londynie.

Z Hongkongu wyjechał również jeden z liderów rewolucji parasolek z 2014 roku Nathan Law, który krytykował niedawno nowe prawo na posiedzeniu amerykańskiej komisji kongresowej za pośrednictwem łącza wideo. Działacz ocenił, że za sam udział w tym posiedzeniu mógłby na mocy nowego prawa trafić do więzienia na wiele lat.

Mieszkańcy Hongkongu przywykli do wolności słowa i innych swobód obywatelskich, które przez 23 lata od przekazania pod władzę Pekinu odróżniały ich region od reszty komunistycznych Chin. Mogli otwarcie krytykować władze, nawoływać do demokracji i czcić pamięć ofiar masakry na placu Tiananmen w Pekinie z 1989 roku, która w Chinach kontynentalnych jest tematem tabu.

Reklama

Teraz Hongkończycy muszą uważać na to, co robią i mówią, ponieważ może to być uznane za naruszenie nowego prawa, które przewiduje nawet dożywocie za „działalność wywrotową” lub „zmowę z obcymi siłami” i dopuszcza odsyłanie podejrzanych na kontynent, by tam stawali przed sądami – ocenił w rozmowie z PAP Avery Ng z opozycyjnej Ligi Socjaldemokratów.

Ng zamierza pozostać w Hongkongu i kontynuować działalność. „Będziemy dalej walczyć, nie dajemy za wygraną. Ale teraz grozi nam znacznie większe ryzyko i nie mogę powiedzieć, jak długo jeszcze będziemy mogli to robić” - dodał.

Hongkońskie władze zatrzymały już na mocy nowych przepisów co najmniej 10 osób, m.in. za posiadanie materiałów nawołujących do niepodległości regionu. Postawiono zarzuty terroryzmu i podżegania do secesji mężczyźnie podejrzanemu o wjechanie motorem w grupę policjantów. Miał wtedy trzymać flagę ze sloganem „Wyzwolić Hongkong, rewolucja naszych czasów”, jednym z haseł prodemokratycznych demonstracji, które wstrząsały regionem od czerwca 2019 roku.

Hongkończycy kreatywnie zareagowali na nowe, nieprecyzyjnie określone ograniczenia wypowiedzi. Na ulicach pojawili się demonstranci z pustymi kartkami papieru - zamiast transparentów ze sloganami, które mogłyby zostać uznane za niezgodne z prawem. Niektórzy wzywają do oklejania murów białymi kartkami na znak protestu.

Według portalu Hong Kong Free Press w jednej ze sprzyjających protestom restauracji powstała już „ściana Lennona” złożona z pustych kartek samoprzylepnych, bez prodemokratycznych i antyrządowych haseł, jakie zwykle tam umieszczano. „Hongkończycy nie muszą patrzeć z bliska, by wiedzieć, co chcemy wyrazić” - napisano na profilu tego lokalu na Facebooku.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)