Chiny niemalże spełniły obietnicę wykorzenienia kraju skrajnego ubóstwa do 2020 roku. Ponad 800 powiatów uważanych niecałą dekadę temu za zubożałe, obecnie przekroczyło wyznaczoną przez rząd jako cel granicę 4 tys. juanów, czyli około 600 dol. średniego rocznego dochodu per capita. Ostatnich dziewięć z prowincji Guizhou leżącej na południowym-zachodzie Chin zostało usuniętych z listy skrajnie zubożałych w listopadzie zeszłego roku.

Ogólna skala osiągnięć Chin w walce z ubóstwem jest niezwykła. W okresie mniej niż czterech dekad z ekstremalnej biedy wyrwano ponad 850 mln ludzi. Według Banku Światowego w 1981 roku ponad 90 proc. chińskiej populacji znajdowało się poniżej międzynarodowego progu ubóstwa, natomiast do 2019 roku odsetek ten spadł poniżej 1 proc. Co prawda na całym świecie doszło do radykalnej poprawy wskaźników ubóstwa, jednak za ponad trzy czwarte tych osiągnięć odpowiadają Chiny. A polepszenie jakości życia jednostek w ramach ostatnio przeprowadzonego programu, który obejmował wyśledzenie jedna po drugiej odległych wiosek i najbiedniejszych rodzin, jest dobrze widocznym faktem.

To kamień milowy, który na rok przed rocznicą stulecia powstania partii komunistycznej jest wielkim propagandowym sukcesem. Zapewni Xi, który uczynił z programu osobistą sprawę, wzrost notowań i prawdopodobnie zostanie oficjalnie przyjęte z fanfarami. Jest to godna moralnej pochwały i bardzo publiczna demonstracja tego, co może osiągnąć rządowa machina dzięki swojej wyjątkowej zdolności do mobilizacji zasobów.

Nie jest to jednak niezaprzeczalny sukces, wbrew temu, jak przedstawią to zjawisko urzędnicy w Pekinie i Xi Jinping. Zarówno w kategoriach semantycznych, jak też w odniesieniu do rzeczywistości w terenie. Skrajne ubóstwo oficjalnie zniknęło, a miliony wieśniaków wydostało się z górskich obszarów, ale wielu nadal żyje w znacznym ubóstwie. Osoby bez wykształcenia i seniorzy będą mieli problemy z dokonaniem postępu w jakości życia, a na obszarach miejskich i wśród migrantów jest mnóstwo nędzy, która jest często wykluczona z oficjalnego dyskursu skoncentrowanego się na problemach wsi. Rosną też nierówności.

Reklama

Jak powiedział mi badacz Matthew Chitwood, który właśnie powrócił z dwuletniego pobytu w wiejskiej prowincji Yunnan, większość osób, które dawniej mieszkały w położonych na nieurodzajnych obszarach górskich osadach, uważa się obecnie za bardziej zamożnych niż dawniej, doceniając dostęp do nowych domów i asfaltowych dróg. Nie oznacza to jednak, że przestali być biedni albo że ich status (jak również status milionów im podobnych) będzie nadal się poprawiał.

Rząd jest tego świadomy. Premier Li Keqiang wywołał na początku 2020 roku burzę, gdy wskazał, że 600 milionów ludzi ˗ ponad dwie piąte całej populacji ˗ wciąż ma dochód na osobę w wysokości zaledwie 1000 juanów, czyli około 150 dolarów miesięcznie. Dodał, że to wystarczająco dużo, by wynająć pokój w średniej wielskości mieście. To prawdopodobnie pesymistyczna interpretacja statystyk. Li zwrócił jednak uwagę na bardzo realny problem. Chiny mają nadal ogromną populację o niskich dochodach, co jest o wiele trudniejsze do przezwyciężenia (niż skrajne ubóstwo – przyp. red.).

Po pierwsze, duża część populacji nie jest wystarczająco dobrze wykształcona: Scott Rozelle z Uniwersytetu Stanforda zauważył, że Chiny mają faktycznie jedną z najmniej wykształconych sił roboczych wśród krajów o średnich dochodach, a według spisu powszechnego z 2015 roku tylko 3 na 10 obywateli kiedykolwiek uczęszczało do szkoły średniej.

Wiele osób z najuboższej kohorty to pochodzący ze wsi pracownicy, którzy wyemigrowali do miast, ale z powodu obowiązywania tam restrykcyjnego systemu meldunkowego Hukou mają niewielki dostęp do lokalnych świadczeń, co jest kolejnym drażniącym problemem.

Jedną z największych zalet Chin jest to, że uboższa połowa populacji kraju skorzystała ze wzrostu gospodarczego ostatnich dziesięcioleci. Z przeprowadzonego w zeszłym roku przez Thomasa Piketty’ego i jego zespół badania wynika, że średnie dochody tej kohorty wzrosły realnie między 1978 a 2015 rokiem ponad 5-krotnie. Dla porównania – w USA analogiczna grupa doświadczyła w tym okresie 1-proc. spadku. Jednak wzrostowy trend może skończyć się.

Co gorsza, wyciąganie ludzi z ubóstwa za pomocą jednorazowych świadczeń i pożyczek o zerowym oprocentowaniu niekoniecznie się sprawdza. Nie jest niemożliwe, by sytuacja się odwróciła i korzyści okazały się kosztami, czego doświadczyło wiele osób podczas wybuchu pandemii koronawirusa. Chiny poradziły sobie z nią lepiej niż duża część krajów, ale nie zmienia to faktu, że robotnicy nadal mają problemy, gdy załamuje się popyt zewnętrzny. Świadczenia socjalne wspierają nielicznych.

Optymistyczne jest to, że Pekin nie jest głuchy na pytanie o to, co będzie dalej, co sugerują komentarze Li. Do poczynienia dalszych postępów nie wystarczy ponowna debata na temat tego, jak mierzyć i zwalczać ubóstwo. Nie zapewni ich prowadzenie bezowocnej debaty na temat tego, czy absolutna granica ubóstwa w Chinach jest nieznacznie wyższa czy niższa od międzynarodowego standardu, gdy uwzględnimy wszystkie czynniki. Faktem jest, że do pokonania skromnej przeszkody na poziomie powiatów i przezwyciężenia ubóstwa oraz przezwyciężenia szerszego problemu wzbogacenia ogromnej klasy o niskich dochodach funkcjonującej w warunkach ciągle rozwijającej się gospodarki, skuteczniejsze może okazać się zastosowanie bardziej dynamicznej definicji, która ujmuje ubóstwo jako zjawisko względne, a nawet subiektywne. Nie tylko dlatego, że samopoczucie obywateli Chin będzie miało wpływ na to, jak postrzegają swoich przywódców.

Hongkong, który zwykle nie jest podawany jako przykład radzenia sobie z dystrybucją dochodów, stosuje definicję ubóstwa względnego; ustanowił jego granicę na poziomie 50 proc. mediany dochodu gospodarstwa domowego przed opodatkowaniem, skorygowaną o wielkość gospodarstwa domowego. Unia Europejska stosuje próg zagrożenia ubóstwem wynoszący 60 proc. mediany krajowego dochodu rozporządzalnego z uwzględnieniem transferów socjalnych. Chiński program „dwa niezagrożone świadczenia i trzy gwarancje”, które obejmują żywność, odzież, mieszkanie, opiekę zdrowotną i edukację, pokazuje, że również one mogą myśleć bardziej przekrojowo. Żadna prowincja nie jest bogata, jeśli dzieci są niedożywione i źle wykształcone. Szersze spojrzenie na cele i sposoby pomiaru ubóstwa może skutkować bardziej holistycznym podejściem do walki z tym problemem.

Partia, która w przyszłym roku będzie świętowała swoje stulecie, rozkwitła wraz z bogacącą się populacją. Musi sprawić, by społeczeństwo nadal wzrastało.