Plany plantatorów z niektórych miejscowości na północnym wschodzie (regionie, który odgrywa istotną rolę pod względem uprawy kukurydzy, soi, ryżu) zostały opóźnione przez ograniczenia związane z koronawirusem.

Bloomberg zaznacza, iż region, z którego pochodzą rolnicy, odpowiada za ponad krajowej produkcji zbóż w Chinach.

Z kolei właściciele gospodarstw, których blokady związane z COVID-19 nie ograniczają w znaczący sposób, muszą liczyć się z surowymi przepisami antysmogowymi (zabraniającymi wypalania ściernisk). Według części rolników praktyka jest najtańsza i najszybciej pozwala na pozbycie się resztek słomy, odpadów. Niestety jej minusem jest stwarzanie zagrożenia, chodzi m.in. o przedostawanie się niebezpiecznych cząsteczek do powietrza oraz ogień, który zagraża zwierzętom.

Reklama

Chiński rząd wezwał plantatorów, by zamiast tej metody stosowali maszyny do zbierania odpadów. Pozostałości z pól trafiają później do elektrowni – co przyczynia się do recyklingu.

Wielu rolników pomysł władz nie przekonuje. Ich zdaniem maszyny pogarszają stan gleby oraz pozostawiają więcej szkodników, a to prowadzi do tego, że mniej nasion przyniesie plony.

Prowincje takie jak m.in. Heilongjiang, Liaoning oraz Jilin odpowiadają za około ⅓ produkcji kukurydzy w Chinach. Rząd Heilongjiang już wezwał rolników do oczyszczania pól, a jednocześnie zastrzegł, iż metoda oparta na spalaniu pozostałości jest surowo zabroniona.

Chiny obawiają się krajowego niedoboru produkcji zboża. Strach przed takim scenariuszem zbliża do pomysłu ws. zwiększenia importu – podkreśla Bloomberg.

Do „solidnych wysiłków” w celu zwiększenia produkcji kukurydzy i ryżu wezwał na początku kwietnia chiński wicepremier Hu Chunhua, najwyższy rangą urzędnik rolny – podała agencja informacyjna Xinhua.

Ponadto inwazja Rosji na Ukrainę wpływa na kryzys związany z nawozami. Wśród odbiorców rosyjskich nawozów były m.in. Chiny. Sytuacja „może spowodować mniejsze zbiory i wyższe koszty upraw".