Obecnie każdego dnia w Niemczech leczonych jest średnio około 85 ciężko rannych osób. Dietmar Pennig, reprezentujący dwa specjalistyczne stowarzyszenia chirurgii urazowej podczas Kongresu Chirurgów Niemieckich w Monachium, zakłada, że w przypadku konfliktu każdego dnia rannych zostanie około 1000 osób, w tym około 250 - poważnie. Jednak, zdaniem Penniga, istniejące struktury nie są do tego przystosowane - zauważa portal sieci redakcji RND.

Niemieckie szpitale – brak sprzętu i wyszkolenia personelu

Z jednej strony, materiały takie jak narzędzia chirurgiczne lub opatrunki są obecnie zwykle przechowywane w magazynie tylko przez kilka dni. Jeśli łańcuchy dostaw zostaną przerwane, szpitale "bardzo szybko pozostają puste". Po drugie, lekarze i personel pielęgniarski nie są wystarczająco przeszkoleni do leczenia obrażeń spowodowanych - na przykład - przez pociski lub eksplozje. Są one zupełnie inne niż obrażenia spowodowane wypadkami samochodowymi lub wypadkami przy pracy - wyjaśnił Pennig.

System nie wytrzyma długotrwałego kryzysu

Istnieje wiele planów dotyczących środków obrony cywilnej w przypadku poważnych wypadków lub klęsk żywiołowych. "Jednak rzeczywista wojna byłaby zupełnie innym wyzwaniem" - podkreślił Gerald Gass, szef zarządu Niemieckiego Stowarzyszenia Szpitali. W przeciwieństwie do wypadku kolejowego lub ataku terrorystycznego, taki konflikt oznaczałby stałe wysokie obciążenie całego systemu.

Niemcy potrzebują rezerw kadrowych i ochrony szpitali

Gass dodał, że potrzeba także "elastycznej strategii, która umożliwi nam stworzenie pewnego rodzaju rezerwy kadrowej, którą będziemy mogli uruchomić w razie kryzysu". Ponadto konieczne będzie opracowanie koncepcji ochrony terenów szpitalnych przed atakami militarnymi.

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)