"Zły stan naszych dwustronnych stosunków jest w dużej mierze związany z ogólnym złym stanem relacji Rosji z Zachodem" - wskazał dyplomata w wywiadzie, opublikowanym w niedzielę. Wyraził przekonanie, że normalizacja stosunków jest jednak możliwa. "Mówię to nie jako zawodowy dyplomata w pierwszym wywiadzie dla rosyjskiego odbiorcy. Mówię to jako Polak i Europejczyk z niepokojem patrzący na światowe trendy polityczne" - dodał. Podkreślił, że Polska ma do zaoferowania Rosji wiele, ale niezbędna jest wola do równoprawnych rozmów i dialogu w oparciu o przestrzeganie zobowiązań międzynarodowych. "Polska jest na ten dialog otwarta. Z takim zadaniem zostałem do Moskwy wysłany i będę tych płaszczyzn dialogu poszukiwał" - zapowiedział.

W obszernej rozmowie ambasador, który na początku marca złożył w rosyjskim MSZ listy uwierzytelniające, podkreślił, że Unia Europejska kieruje się w dialogu z Rosją jednogłośnie uzgodnionymi zasadami. Polityka UE wobec Rosji, w tym sankcje, to wynik "nieprzyjaznych działań strony rosyjskiej" - wskazał. Podkreślił, że "ani Warszawa, ani żadna inna europejska stolica, nie narzuca samodzielnie agendy relacji UE – Rosja". Ocenił, że w ostatnich miesiącach i latach nieustannie napływają sygnały świadczące o tym, że Rosja nie jest zainteresowana lepszymi stosunkami z UE.

Nowy szef polskiej placówki w Moskwie wskazał, że wzmacnianie wschodniej flanki NATO jest reakcją na zmianę środowiska bezpieczeństwa międzynarodowego. Odniósł się do 2014 roku - a więc, rosyjskiej aneksji Krymu i wybuchu walk w ukraińskim Donbasie. Rok 2014 "pokazał, że Rosja jest gotowa działać szybko i zdecydowanie, używając szerokiego instrumentarium. To agresja wobec Ukrainy, ale też inne działania, których doświadczamy na własnym terytorium, zmusiły NATO do zmiany postrzegania wschodniej flanki i wzmocnienia jej bezpieczeństwa" - tłumaczył.

W odpowiedzi na ocenę dziennikarza, że Polska "staje się jedną z największych baz amerykańskich wojsk w Europie" Krzysztof Krajewski zaapelował o zachowanie proporcji w tej kwestii. Argumentował, że zgrupowanie sił USA w Niemczech to około 35 tys. żołnierzy, a we Włoszech ponad 12 tysięcy. Tak więc - wskazał - "amerykańska i szerzej sojusznicza obecność na wschodniej flance ma więc ograniczony wymiar, a jej charakter jest wyłącznie defensywny".

Reklama

Komentując pytanie o stanowisko Polski w sprawie katastrofy smoleńskiej, ocenianym przez Rosję - jak pisze Interfax - jako "bezzasadnie upolitycznione" - ambasador podkreślił, iż katastrofa, do której doszło na terytorium Rosji, "to najtragiczniejsze wydarzenie we współczesnej historii Polski". Przypomniał, że w jej wyniku śmierć poniosła duża część polskiej elity politycznej. Jak zauważył, jest naturalne, że "dla wszystkich Polaków rzetelne jej zbadanie oraz godne upamiętnienie wszystkich ofiar to sprawy absolutnie kluczowe".

"Mimo, iż od tego wydarzenia minęło już niemal 11 lat na terytorium Rosji wciąż przetrzymywane są szczątki samolotu, którym polska delegacja na czele z Prezydentem RP L. Kaczyńskim udawała się na obchody 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Chciałbym przypomnieć, że stanowią one własność Państwa Polskiego, zaś odmowa ich zwrotu przez Rosję pozostaje w sprzeczności z prawem międzynarodowym" - powiedział polski dyplomata.

Przypomniał także, że nierozwiązana pozostaje kwestia pomnika, który miał stanąć na miejscu katastrofy i którego projekt zatwierdziła komisja z udziałem przedstawicieli Rosji. "Brak działań po stronie gospodarza tego projektu stawia pod znakiem zapytania deklaracje o woli porozumienia" - ocenił.

W rozmowie z rosyjską agencją informacyjną ambasador odniósł się także do sporów historycznych. Skonstatował, że Polska i Rosja oddalają się coraz bardziej z drogi dialogu o historii. Jako przykład wymienił demontaż w rosyjskim Twerze tablic upamiętniających ofiary zbrodni stalinowskich. Jedna z tych tablic poświęcona była ofiarom zbrodni katyńskiej.

Dyplomata odpierał także zarzuty dotyczące traktowania w Polsce miejsc pochówku żołnierzy sowieckich. Wskazał, że w rosyjskich mediach pojawiają się na ten temat nieprawdziwe oceny. Miejsca pochówku nie są likwidowane - podkreślił, zapewniając, że niezależnie od różnic w ocenach wydarzeń historycznych, Polska szanuje ofiarę krwi żołnierzy Armii Czerwonej. Poinformował, że na utrzymanie cmentarzy i grobów żołnierzy rosyjskich i sowieckich Polska przeznaczyła z budżetu państwa ok. 1 mln euro w 2019 roku i zbliżoną kwotę w 2020 roku.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)