Europa dysponuje narzędziami do zwiększenia presji sankcyjnej na Rosję, a jednym z potencjalnych kierunków jest skoncentrowanie się na tzw. "flocie cieni" wykorzystywanej do… omijania sankcji. Wprowadzenie dodatkowych środków wymaga jednak decyzji politycznej. Kluczowe mogą okazać się kontrole tankowców przepływających przez duńskie cieśniny i Morze Bałtyckie, co pozwoliłoby zadać poważne uderzenie rosyjskiej gospodarce poprzez ograniczenie eksportu ropy naftowej.

Bałtykiem rządzą tankowce Putina?

Ten bowiem wciąż stanowi ważne źródło dochodów dla Rosji, pozwalające na kontynuowanie wojny przeciwko Ukrainie. Według danych zebranych przez Bloomberg mimo nałożonych w 2022 r. sankcji, Rosja zarabia na ropie 11 mld dol. rocznie, a wpływy ze sprzedaży surowca stanowią ponad 30 proc. jej budżetu.

Reklama

„Obecny eksport rosyjskiej ropy i produktów ropopochodnych, z wykorzystaniem "floty cieni", w 80 proc. przechodzi przez wody należące do Państw UE i G7” - przypomina w rozmowie z money.pl Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

Ale przecież Bałtyk należy do NATO

Dołączenie Finlandii i Szwecji do NATO przekształciło Bałtyk w morze wewnętrzne Sojuszu, co wzmacnia jego pozycję nie tylko militarnie, ale i gospodarczo, umożliwiając zwiększenie presji na Moskwę. Instrumenty sankcyjne są gotowe, potrzeba tylko politycznej determinacji, by sparaliżować rosyjski transport ropy przez Bałtyk.

Jak wynika z danych firmy analitycznej Kpler, tylko w okresie między 1 grudnia a 28 lutego przez duńskie cieśniny przepłynęło 191 tankowców z Rosji. Co najmniej kilka z nich miało budzące podejrzenia dokumenty ubezpieczeniowe.

Nie wszystko takie oczywiste

Są jednak pewne bariery. Rosyjska "flota cieni", czyli statki zarejestrowane w innych krajach i omijające sankcje, stanowi wyzwanie dla Europy. Mimo że prawo międzynarodowe gwarantuje swobodę żeglugi, istnieją narzędzia umożliwiające kontrolę i potencjalne zatrzymywanie jednostek naruszających sankcje.

Istnieją też delikatne kwestie polityczne. Są kraje, które wciąż kupują rosyjską ropę. Są też takie, które nie łamiąc sankcji (respektując pułap cenowy), zarabiają na pośrednictwie w handlu.