"Uznanie niezależności tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej nie będzie miało żadnych konsekwencji prawnych i nie będzie oznaczało niepodległości tych obszarów" - napisano w oświadczeniu. Ministerstwo dodało, że ich uznanie wiązałoby się ze "strasznymi konsekwencjami" dla rządów prawa na całym świecie.

We wtorek Rada Najwyższa Ukrainy zatwierdziła apel do ONZ, instytucji UE, Rady Europy, OBWE, NATO oraz rządów i parlamentów świata o nieuznawanie niezależności dwóch prorosyjskich separatystycznych regionów we wschodniej Ukrainie. Tego samego dnia rosyjska Duma Państwowa (niższa izba parlamentu) zagłosowała za wystosowaniem prośby do prezydenta kraju Władimira Putina o uznanie niepodległości kontrolowanych przez separatystów wschodnich obszarów Ukrainy.

Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, ocenił, że uznanie przez Moskwę niepodległości kontrolowanych przez separatystów terenów Ukrainy oznaczałoby "wycofanie się Rosji z porozumień mińskich ze wszystkimi tego konsekwencjami".

Reklama

Decyzję rosyjskich parlamentarzystów skomentowała także ambasada amerykańska w Kijowie. "Dzisiejsza decyzja Dumy przedstawia kolejną ohydną próbę naruszenia ukraińskiej suwerenności i złamanie zasad porozumień mińskich" - napisano na Twitterze placówki.

Ambasador USA przy NATO: Uznanie donbaskich "republik" będzie eskalacją

Uznanie przez Rosję separatystycznych "republik" w Donbasie oznaczałoby jasne pogwałcenie suwerenności Ukrainy i zmianę w kierunku eskalacji - powiedziała we wtorek ambasador USA przy NATO Julie Smith. Dodała, że NATO będzie musiało rozważyć zmianę rozmieszczenia swoich sił w przypadku pozostania wojsk rosyjskich na Białorusi.

"Jeśli oni (tj. Rosja - PAP) tego dokonają, będzie to jasne pogwałcenie integralności terytorialnej Ukrainy i jej suwerenności, a także porozumień mińskich. Byłoby to więc oczywiście nowe przesunięcie w eskalacji" - powiedziała Smith podczas briefingu prasowego w przeddzień spotkania ministrów obrony NATO. Przedstawicielka Waszyngtonu stwierdziła, że USA będą "blisko monitorować sytuację i decydować, co powinniśmy zrobić, jeśli chodzi o dodatkowe sygnały wobec Rosjan".

Pytana przez PAP o dalsze wzmacnianie wschodniej flanki NATO, zwłaszcza w przypadku pozostania sił rosyjskich na Białorusi, Smith odparła, że USA "bardzo blisko współpracuje z każdym członkiem Sojuszu, by stwierdzić, czy istnieją dodatkowe potrzeby bezpieczeństwa, które muszą być zapewnione".

"Bez wątpienia poświęcimy sporo czasu na ten temat w ciągu najbliższych dwóch dni" - oświadczyła.

Ambasador stwierdziła również, że na razie trudno jest ocenić, czy Rosja rzeczywiście zaczęła wycofywać część swoich żołnierzy znad granicy z Ukrainą, jak oświadczył we wtorek rosyjski resort obrony.

"Wszystko, co mogę teraz powiedzieć, to, że będziemy musieli się temu przyjrzeć i to zweryfikować. Być może pamiętacie, że pod koniec grudnia też ze strony Moskwy widzieliśmy takie twierdzenia, ale fakty na miejscu ich nie potwierdzały" - podkreśliła Smith. "Musimy więc poczekać i przyjrzeć się temu, bo dopiero dziś to usłyszeliśmy. Mam nadzieję, że będziemy wiedzieć więcej w ciągu najbliższych 1-2 dni" - powiedziała.