Trzęsienie ziemi w ukraińskiej polityce. Kułeba odchodzi ze stanowiska

W środę Rada Najwyższa Ukrainy otrzymała list ministra spraw zagranicznych Dmytra Kułeby, w którym powiadomił on o rezygnacji ze stanowiska. Informację przekazał przewodniczący Rady Rusłan Stefanczuk.

We wtorek Stefanczuk poinformował, że rezygnację złożyli również minister ochrony środowiska i zasobów naturalnych Rusłan Striłec, szef resortu ds. strategicznych gałęzi przemysłu Ołeksandr Kamyszin oraz minister sprawiedliwości Denys Maluska.

Reklama

- Będzie to zapewne tłumaczone jako zresetowanie rządu i rozliczenie osób, które się nie sprawdziły, ale w niektórych przypadkach, jak np. dobrze ocenianego ministra Kułeby, brzmi to mało przekonująco. Z kierunku zmian widać, że umocnią one biuro prezydenta, a zwłaszcza jego szefa Andrija Jermaka – wskazuje w rozmowie z PAP dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk.

Rosną wpływy "wicekróla" Ukrainy

Ukraiński analityk Jewhen Mahda podkreśla, że trwające zmiany demonstrują "brak podmiotowości rządu". - Ukraina jest przecież republiką parlamentarno-prezydencką, ale rola parlamentu została de facto sprowadzona do zatwierdzania decyzji gabinetu prezydenta. Nie rozumiem, po co przeprowadzać te zmiany akurat teraz – stwierdza politolog. On również zaznacza, że "jest to ewidentne wzmocnienie Jermaka".

Konończuk przyznaje, że "należy oczekiwać, że zmiany będą przebiegać według zamysłu ośrodka prezydenckiego i wprowadzać do rządu osoby lojalne i kontrolowane przez Jermaka". Szefa prezydenckiej administracji określa jako "efektywnego menadżera", który zaskarbił sobie zaufanie Zełenskiego dzięki skuteczności. - Jego wpływy systematycznie rosną, a ja wręcz nazywam go "wicekrólem". Rząd jest słaby i był słaby i tak naprawdę mamy równoległy rząd umiejscowiony w biurze prezydenta – dodaje.

W ocenie Mahdy nawet stan wojenny nie powinien przekształcać ministrów w wykonawców woli kancelarii prezydenta. W jego opinii więcej sensu obecnie miałyby zmiany dążące do stworzenia "czegoś w rodzaju rządu jedności narodowej, czyli sięgnięcia po osoby z doświadczeniem, niekoniecznie z opozycji, ale bez wyraźnej afiliacji politycznej". - Większość nazwisk, które się pojawia, to nic nie mówiące nazwiska nawet w Ukrainie – przekonuje.

Nie dotyczy to wszystkich możliwych kandydatów. Na następcę Kułeby ma być szykowany Andrij Sybiha, szanowany dyplomata, który w biurze prezydenta był zastępcą Jermaka, a od wiosny jest wiceszefem MSZ, co według analityków było "przygotowaniem do objęcia funkcji ministra".

Dymisje polityków w Ukrainie. Rosja może to wykorzystać

Zdaniem Konończuka głęboka rekonstrukcja wywoła zdziwienie zarówno wewnątrz kraju, jak i za granicą. - To pokazuje duży chaos w zarządzaniu i niekoniecznie kwestie wojenne będą dobrym uzasadnieniem tych zmian – podkreśla, dodając, że według sondaży niemal dwie trzecie Ukraińców negatywnie ocenia zbyt duże wpływy biura prezydenta na rząd i parlament. - Po reakcjach w zachodnich mediach już widać, że te decyzje nie są zrozumiałe. Dlaczego odchodzą osoby, które się sprawdziły i jest zakłócenie mechanizmu demokratycznego – wskazuje.

Według Mahdy w warunkach wojny "nie ma problemu zaufania do władz, a Zełenski pozostaje najpopularniejszym politykiem". Problem analityk widzi w odbiorze zmian poza krajem, a zwłaszcza w tym, że "na pewno Rosja wykorzysta to jako kolejny argument do krytykowania Kijowa".

-Niestety, ekipa Zełenskiego chyba tego nie rozumie. Na przykład nie dając precyzyjnych odpowiedzi na temat jego legitymacji w sytuacji, gdy upływała kadencja i przedłużono prerogatywy głowy państwa gdy przedłużono prerogatywy prezydenta, sami wystawili się na krytykę. Nie w kraju, bo tutaj tego nikt nie krytykuje, ale w Rosji. Zamiast stworzyć warunki, by pokazać, jak bardzo nie ma racji Kreml i Putin, my podarowaliśmy im możliwość krytykowania Ukrainy – kończy Mahda.