Rutte, z racji wspólnego sprawowania władzy z różnymi ugrupowaniami nazywany często „obrotowym Markiem”, kieruje krajem od 2010 r. W latach 2010-2012 jego liberalna Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) współrządziła z chadekami z CDA (Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny) przy poparciu populistów z Partii na rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa, a następnie, po przyspieszonych wyborach w 2012 r. z Partią Pracy (PvdA), wówczas pod dowództwem Fransa Timmermansa.

W 2017 r. wahadło wyborcze wychyliło się w prawo i PvdA straciła aż 29 z 38 mandatów. Rutte zbudował wówczas koalicję, której trzonem były ponownie VVD i CDA, a także nowa partia – socjalliberalna D66. Ugrupowania te dysponowały łącznie 71 mandatami w 150-osobowym parlamencie (Tweede kamer). Do koalicji dołączyła konserwatywna chadecja Christien Unie z pięcioma mandatami, dając premierowi upragnioną większość.

W połowie stycznia br. rząd podał się do dymisji w wyniku afery związanej z zasiłkami. Specjalna komisja parlamentarna stwierdziła „bezprecedensowe naruszenie zasad praworządności”. Według raportu parlamentu władze skarbowe w latach 2012-2019 - mimo nadzoru rządu - bezpodstawnie wszczynały postępowania o wyłudzenia wobec ok. 10 tys. rodzin pobierających zasiłki na dzieci. Sprawy dotyczyły w większości osób mających podwójne obywatelstwo. W rezultacie rodziny te musiały zwrócić tysiące euro, co doprowadziło wiele z nich do finansowej ruiny.

Dzięki dymisji gabinet uniknął upokarzającej debaty nad wotum nieufności - twierdzą analitycy, z którymi rozmawiał PAP. Nie przewidują oni również, by upadek rządu miał wielki wpływ na wynik wyborów. Te i tak odbędą się w zaplanowanym terminie, a ujawnione nieprawidłowości najbardziej obarczyły byłego lidera PvdA Lodewijka Asschera, który pełnił funkcję ministra spraw socjalnych w poprzednim gabinecie.

Reklama

Na pytanie PAP, czy Ruttemu uda się utrzymać władzę po wyborach 17 marca, rzeczniczka VVD Lara Huisman odparła, że „obecnie trudno jest przewidzieć ich rezultat”. Tymczasem przedwyborcze sondaże IPSOS, KANTAR i I&O wskazują na kolejne zwycięstwo liberałów (37-40 mandatów). Na kolejnych miejscach, podobnie jak w 2017 r., miałyby się znaleźć: PVV (18-20 mandatów), CDA (16-20), D66 (13-15), zieloni Groen/Links (10), socjalistyczna SP (10) i Christien Unie (5). Styczniowe badanie IPSOS prognozuje, że prawdopodobni koalicjanci i partia premiera mogą liczyć na aż 82 mandaty w Tweede kamer.

Fons Lambie, popularny komentator polityczny stacji RTL Nieuws, ocenia, że obecnie zupełnie nie liczą się partie lewicowe. „Socjaldemokraci, zieloni oraz socjaliści dołują w sondażach” - zauważył w rozmowie z PAP. A co z konkurencją po prawej stronie? Antyimigracyjna i antyunijna PVV Wildersa jest otoczona „kordonem sanitarnym”, nikt nie chce zawierać z nią koalicji - ocenia Lambie - natomiast partia o podobnym proilu, Forum Demokratyczne (FvD) popularnego niegdyś polityka Thierry'ego Baudeta, boryka się ze sporymi problemami wewnętrznymi.

10 lutego Rutte powiedział w talk-show Op1, że nie wyobraża sobie koalicji wyborczej z partią Baudeta. Kilka dni wcześniej tygodnik "Elsevier" ujawnił treść wiadomości rozsyłanych między członkami FvD na komunikatorze WhatsApp. „Te treści przekraczają wszelkie granice, są obrzydliwe. Są homofobiczne, rasistowskie. Współpraca z Baudetem nie jest możliwa” - mówił w Op1 Rutte.

Upadek FvD to dla niego znakomita wiadomość. Wcześniej partia Baudeta szła jak burza - wygrała ostatnie wybory samorządowe i wydawało się, że stanie się ważnym elementem układanki po wyborach parlamentarnych. Rok temu IPSOS dawał jej 18 mandatów w parlamencie, a wiosną 2019 r. KANTAR prognozował wręcz jej zwycięstwo (28 mandatów). Jednak skandal z antysemickimi wpisami na forum młodzieżówki partyjnej FvD, odejście z partii kolejnych działaczy (założyli konkurencyjną partię JA21) oraz kwestionowanie pandemii koronawirusa spowodowały, że w ostatnim sondażu IPSOS FvD może liczyć jedynie na cztery mandaty.

„Wszyscy spodziewają się czwartej kadencji Ruttego. Konkurenci, którzy chcieliby zająć jego miejsce, na przykład (lider CDA) Wopke Hoekstra czy (szefowa D66) Sigrid Kaag, nawet nie zbliżają się do Ruttego w obecnych sondażach” - zauważa Lambie. Z kolei Karl Werdler z InHolland University w rozmowie z PAP ocenia, że „lider chadecji Hoekstra jest po prostu nudny, a Kaag z D66 ciągle nie ma wystarczającego doświadczenia, aby walczyć o tekę premiera”.

Opinie o wysokiej pozycji Ruttego potwierdza niedawny sondaż przygotowany na zlecenie EenVandaag, programu publicystycznego telewizji NPO1. Zapytano w nim, jak Holendrzy postrzegają poszczególnych liderów partyjnych. Prawie we wszystkich kategoriach – najbardziej sympatyczny, najlepszy polemista, najbardziej kompetentny i inteligentny - zwyciężył Rutte. Kolejne miejsca zajmowali Hoekstra i Kaag. Tylko w jednej kategorii – kto ma najlepszy kontakt ze zwykłymi wyborcami - liderem okazał się Wilders, a premier wylądował dopiero na piątej pozycji.

Styczniowe protesty przeciwko godzinie policyjnej, wprowadzonej w związku z koronawirusem, tylko umocniły pozycję premiera. Młodzież, w większości arabskiego pochodzenia, plądrowała sklepy, atakowała kamieniami policję. Rutte zareagował stanowczo – policja spacyfikowała protesty, aresztowano wielu sprawców, a sądy zaczęły wymierzać im kary bezwzględnego więzienia.

„Wpływ pandemii był niewątpliwie pozytywny dla pozycji premiera, potwierdził on swoje przywództwo” - ocenia Werdler. Przeszło 75 proc. Holendrów ankietowanych przez IPSOS popiera rządową strategię walki z koronawirusem. „Premier Rutte zdominował temat walki z Covid-19, inne partie próbują więc zmienić narrację, wskazując na konsekwencje dla młodych ludzi lub ekonomiczne szkody tej polityki. Bez skutku. Holendrzy popierają politykę rządu w tym względzie” - podkreśla Lambie, zaznaczając jednak, że wiele jeszcze będzie zależało od tego, czy w marcu nadal będzie obowiązywać ścisły lockdown i jak będzie wyglądała sytuacja ze szczepieniami.

Dodatkowo nie wiadomo, czy na krótko przed wyborami nie pojawią się nieoczekiwane okoliczności, jak to się stało np. w 2017 r., kiedy na kilka dni przed głosowaniem premier zakazał lądowania w Rotterdamie samolotowi z szefem MSZ Turcji Mevlutem Cavusoglu na pokładzie. Ocenia się, że twarde stanowisko rządu odebrało wówczas sporo głosów antyimigracyjnej PVV.

„Ze względu na rozdrobnienie sceny politycznej niektórzy obawiają się trudnej koalicji składającej się aż z pięciu ugrupowań. Czy nadal rządzić będzie obecny układ? A może dołączą partie z lewej strony, zastępując w koalicji chadeków?” - zastanawia się komentator RTL Nieuws. Niezależnie od składu koalicji wszystko wskazuje na to, że nie zmieni się jedno - premierem Królestwa Niderlandów pozostanie Mark Rutte.

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)