Instalacja gazowa o długości 1230 kilometrów miała transportować ogromne ilości błękitnego paliwa bezpośrednio z Rosji przez Niemcy do Europy. I chociaż jest już praktycznie zdatna do użytku, to nie popłynął nią jeszcze ani jeden metr sześcienny komercyjnego gazu. Budowa Nord Stream 2 od lat dzieli polityków, analityków i samych Europejczyków. Budziła sprzeciw ekologów w związku z jego potencjalnie negatywnym wpływem na klimat. Bywała również kartą przetargową w politycznych rozgrywkach między USA i Rosją, służąc jako „chłopiec do bicia” amerykańskiej administracji.

Podobnie jest w tej chwili, gdy rosyjska armia weszła na wschód Ukrainy do dwóch separatystycznych republik ludowych. Tym razem w roli złego policjanta wystąpił kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który poinformował o wstrzymaniu procesu certyfikacji gazociągu Nord Stream 2. Była to pierwsza tak silna reakcja państw zachodnich na sytuację w Donbasie - podkreśla CNN.

Berlin w rozkroku

Niemcy pobierają już rosyjski gaz z gazociągu Nord Stream 1, bliźniaczej instalacji znajdującej się pod dnem Morzem Bałtyckiego. Decyzja Berlina stawia Europę w bardzo niewygodnej sytuacji. Rosja mogłaby po prostu zamknąć inne rurociągi gazowe, którymi dostarcza błękitne paliwo dla większość kontynentu, co spowodowałoby, że miliony ludzi nie miałyby prądu i ogrzewania.

Reklama

Po tym jak Rosja zintensyfikowała swoje działania militarne na Ukrainie, presja na Niemcy, by wstrzymać projekt Nord Stream 2 wzrosła. Niezależnie od tego, czy Niemcy definitywnie zrezygnują z Nord Stream 2, działania Rosji na Ukrainie powodują, że w dłuższej perspektywie projekt ten jest politycznie martwy.

Gazem w Unię Europejską

Obawy, że Rosja wykorzysta Nord Stream 2 jako geopolityczną broń do forsowania swoich interesów i ekspansjonizmu w Europie, okazały się jak najbardziej uzasadnione. Jednak próba wykorzystania gazociągu przeciwko Rosji może jeszcze bardziej osłabić pozycję Starego Kontynentu.

Nowy rząd koalicyjny w Niemczech współtworzy partia Zielonych, którzy sprzeciwiają się zwiększeniu uzależnienia od gazu ziemnego. Jest to paliwo kopalne, które obecnie przyczynia się do większej emisji gazów cieplarnianych w UE niż węgiel. Gaz miał być stosowany w Unii jako przejściowe paliwo w drodze do odnawialnych źródeł energii i gospodarki zeroemisyjnej.

Gaz toczony przez Nord Stream 2 po spaleniu mógłby wprowadzać do atmosfery 100 milionów ton dwutlenku węgla każdego roku. Kolejnym zagrożeniem dla środowiska są nieuniknione wycieki metanu, gazu cieplarnianego, który ma ponad 80-krotnie większą mocą wpływa na ocieplenie się naszej planety niż CO2.

Taka szansa już się nie powtórzy

Teraz Unia Europejska i sami Niemcy mają okazję, by w miarę bezboleśnie zrezygnować nie tylko z Nord Stream 2, ale także ze stale rosnącego przywiązania od gazu ziemnego.

Na krótką metę Europa może kupić gaz z innych krajów, takich jak USA, Algieria, czy Katar i w ten sposób poradzić sobie z bezpośrednim zagrożeniem, jakim jest zawieszenie dostaw surowca z Rosji. Jednak jest bardzo mało prawdopodobne, by udało się w ten sposób całkowicie zastąpić błękitne paliwo wydobywane na Syberii.

Atom wciąż jeszcze potrzebny

Niemcy są jednym z nielicznych krajów rozwiniętych, które sprzeciwiają się energii jądrowej i do końca bieżącego roku planują zamknięcie wszystkich swoich reaktorów. Bez nich stali się właściwie zależni od gazu i ponownie wrócili do spalania węgla w elektrociepłowniach.

Biorąc pod uwagę obawy środowiskowe związane z postępowaniem z odpadami promieniotwórczymi, które powstają przy produkcji energii jądrowej, jej rola w przyszłym koszyku energetycznym w całej Europie będzie zapewne spadać. Szybkie zwiększenie mocy odnawialnych źródeł energii (fotowoltaiki, energii wiatrowej i wodnej) może zapewnić bezpieczeństwo zarówno energetyczne, jak i ochronę klimatu. Przeniesienie subsydiów z paliw kopalnych na źródła odnawialne mogłoby być kolejnym krokiem w kierunku zeroemisyjności unijnej gospodarki.

Całkowite przejście na energię ze źródeł odnawialnych będzie jednak wymagało radykalnego przemyślenia sytuacji i wprowadzenia konkretnych działań. Ale trwający właśnie problem kryzysu klimatycznego będzie narastał i ostatecznie będzie bardziej śmiertelny i droższy niż prawdopodobna konfrontacja militarna.