Obrady niższej izby francuskiego parlamentu zostaną wznowiona o godz. 16. Rozpoczęta w poprzedni poniedziałek i przerwana na weekend debata przebiega w atmosferze napięcia i wzajemnych oskarżeń - relacjonuje AFP.

Poszło o artykuł 7. ustawy

Jak dotąd przyjęto jedynie 2 z 20 artykułów ustawy wprowadzającej reformę. Do rozpatrzenia pozostało 15 800 poprawek, zgłoszonych głównie przez lewicową koalicję Nupes. Niezależnie od wyniku debaty w Zgromadzeniu Narodowym, w piątek projekt zostanie przesłany do Senatu. Nie wiadomo, czy procedując w takim tempie deputowani zdołają się wypowiedzieć na tematkluczowego artykułu 7. ustawy, który mówi o podwyższeniu wieku emerytalnego z 62 do 64 lat.

Reklama

Kontra opozycji frustruje rząd

W poniedziałek rano we francuskich mediach przedstawiciele rządu krytykowali "systematyczną obstrukcję" opozycji, szczególnie wchodzącej w skład Nupes skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI), która "nie służy demokratycznej debacie".

"Jeżeli opozycja chce, byśmy mogli rozmawiać o sprawie wieku emerytalnego, to powinna wycofać swoje obstrukcyjne poprawki, byśmy mogli dotrzeć do artykułu 7." - mówił w poniedziałek stacji franceinfo minister pracy Olivier Dussopt.

Związki zawodowe chce przyspieszyć dyskusję

Szybszych prac nad ustawą domagają się także związki zawodowe, które wspólnie sprzeciwiają się reformie, a w sobotę zorganizowały czwartą turę ogólnokrajowych strajków i protestów - przypomina agencja AFP.

Chcemy, by odbyło się głosowanie nad artykułem 7., tak by mógł się wypowiedzieć każdy deputowany - zaznaczył w poniedziałek rano sekretarz generalny lewicowej centrali związkowej CGT Philippe Martinez w stacji BFM TV.

Naszym celem nie jest blokowanie dyskusji nad artykułem 7., ale nie chcemy robić prezentu rządowej koalicji i dostosować się do jej kalendarza - przekazał agencji AFP kierujący komisją finansów w Zgromadzeniu Narodowym Eric Coquerel z LFI.

Centrala CGT zapowiedziała też na czwartek nowy, 24-godzinny strajk i zaapelowała o przyłączenie się do niego m.in. kolejarzy, pracowników transportu, energetyki i sektora chemicznego. Byłby to piąty dzień ogólnokrajowych protestów i strajków wymierzonych w reformę. Ostatnia akcja miała miejsce w sobotę, gdy protestowało - według różnych szacunków - od miliona do 2,5 mln pracowników. Koalicja związków zawodowych jeszcze w sobotę ogłosiła, że kolejne protesty odbędą się 7 marca i według zapowiedzi związkowców mają "doprowadzić do paraliżu państwa we wszystkich sektorach".

adj/ tebe/