Od czasu wprowadzenia stałych kontroli na granicy z Polską, na znaczne utrudnienia, dotykające spedytorów i osoby dojeżdżające do pracy, uskarża się Izba Przemysłowo-Handlowa (IHK) we Frankfurcie nad Odrą.

Ruch transgraniczny mocno ucierpiał

"Wiele firm opiera swoją działalność na regularnym ruchu transgranicznym. Są duże problemy; widać już znaczące (negatywne) skutki" – powiedział w Poczdamie Knuth Thiel, przedstawiciel IHK na wschodnią Brandenburgię.

Reklama

Jak przypomniał "Welt", niemiecka policja od blisko miesiąca przeprowadza regularnie kontrole na autostradzie nr 12, prowadzącej z Polski do Frankfurtu nad Odrą. Rewizje odbywają się także na przejściu granicznym Stadtbruecke pomiędzy Frankfurtem nad Odrą a Słubicami. W związku z tym w regionie przygranicznym tworzą się długie korki, a czas oczekiwania czasami przekracza nawet godzinę.

"Dzięki autostradzie A12 Brandenburgia stanowi obszar tranzytowy dla całej Europy" – podkreślił ekspert z IHK. "Kontrole graniczne doprowadziły do zakłóceń w ruchu handlowym. Niektóre firmy twierdzą, że tak dalej być nie może" – wyjaśnił.

Aż 1,5 tys. polskich firm w Brandenburgii się skarży

Na obszarze IHK Ostbrandenburg działa 1,5 tys. polskich firm, które korzystają z dostaw z Polski. Problem utrudnień na granicach dotyczy ponadto 14 tys. osób, dojeżdżających codziennie do pracy z Polski do Brandenburgii. Firmy sygnalizują, że ludzie spóźniają się do pracy z powodu utrudnień na przejściach granicznych.

"Politycy, podejmując decyzje, powinni uwzględniać negatywne konsekwencje kontroli granicznych. Te środki mogą mieć jedynie charakter tymczasowy" – wyjaśnił Thiel. "Infrastruktura w regionie przygranicznym (działa) na skraju (swoich możliwości), dlatego wystarczy niewielka rzecz, aby spowodować ogromne korki" – podkreślił.

Niemieckie władze twierdzą, że wina leży po polskiej stronie

Jak ocenił w poniedziałek premier Brandenburgii Dietmar Woidke (SPD), zaostrzone kontrole na granicy z Polską, mające na celu zapobieganie nielegalnym wjazdom do Niemiec, osiągnęły swój cel. Potwierdził, że liczba nieuprawnionych przekroczeń granicy znacząco zmalała.

Woidke przyznał, że środki te negatywnie odbiły się na osobach dojeżdżających do pracy. Jego zdaniem, aby wyeliminować takie niedogodności dla regionu przygranicznego, należałoby "pilnie" przeprowadzać te kontrole jeszcze na terytorium Polski – w oddaleniu od samej granicy. (PAP)