- Jeśli chcemy, żeby wybory w 2024 r. były udane, to wszyscy – instytucje europejskie, media, specjaliści od komunikacji – muszą współpracować, żeby zwiększyć świadomość obywateli, zwalczyć dezinformację, a przede wszystkim: przybliżyć Europę do ludzi – powiedział Oliver Röpke, przewodniczący Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego (EKES), organu doradczego Unii Europejskiej, podczas otwarcia konferencji „Connecting EU”. Dodał, że Europa znalazła się na rozdrożu, na którym trzeba zrozumieć, że „Europa to my”, a nie „oni”.

Jak bardzo Polacy interesują się wyborami do PE

Po październikowych wyborach parlamentarnych, Polska jest przedstawiana jako wzór jeśli chodzi o zaangażowanie głosujących. Czy w wyborach europejskich uda się uzyskać podobny wynik do rekordowych 74,38 proc. głosujących w wyborach krajowych? Według wyników Eurobarometru, Polacy są w pierwszej dziesiątce społeczeństw najbardziej zaangażowanych w nadchodzące wybory europejskie - 62 proc. polskich respondentów deklaruje przynajmniej częściowe zainteresowanie tym tematem. W Holandii, która znalazła się na szczycie zestawienia, zainteresowanych było 75 proc. respondentów. Na dole rankingu znajduje się Słowacja, w której zaledwie 26 proc. osób choć trochę interesuje się wyborami. Frekwencja czerwcowych wyborach będzie jednak zależała także od poprzedzających ją wydarzeń.

Reklama

- Frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego może zależeć od wyników wyborów samorządowych, które odbędą się na wiosnę. Wpływ będzie miał też rozwój sytuacji wojennej w Ukrainie, bo stosunek Polaków do instytucji unijnych jest związany m.in.z tym, jak zachowują się one wobec tego konfliktu – mówi nam dr hab. Małgorzata Molęda-Zdziech, profesorka SGH, pełnomocniczka rektora ds. współpracy z UE. - Napięcie międzynarodowe robi się coraz większe w związku z wojną w Strefie Gazy, więc Unię Europejską postrzegamy także jako gwarancję naszego bezpieczeństwa. A takie poczucie bezpieczeństwa, sprzyja udziałowi w wyborach – komentuje, dodając, że z drugiej strony przeciwnicy Unii mogą starać się udowodnić, że jest nieskuteczna, bo nie posiada nawet wspólnego wojska.

Dotychczas frekwencja w wyborach krajowych zawsze była wyższa niż w wyborach europejskich. Widać to, patrząc na dane z 2019 r., kiedy w jednym roku odbyły się wybory na obu szczeblach. Podczas wyborów krajowych do urn poszło wtedy o 16 pkt proc. więcej wyborców niż podczas wyborów unijnych.

Mimo że polska frekwencja w wyborach europejskich pozostała wtedy poniżej średniej unijnej (ta wyniosła 50,7 proc.), to i tak była na rekordowo wysokim poziomie, niemal dwukrotnie przewyższając wskaźniki z poprzednich lat:

ikona lupy />
Frekwencja w wyborach krajowych i europejskich w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna

Profesorka Małgorzata Molęda-Zdziech tłumaczy to wzrostem świadomości obywateli. - Tradycja wyborów europejskich jest znacznie krótsza niż wyborów krajowych – dopiero piąty raz Polacy mogą głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a zatem nawyki społeczne dopiero się kształtują. Nie wszyscy młodzi ludzie wiedzą, że w ogóle mogą wybierać posłów do Parlamentu Europejskiego, dlatego konieczna jest edukacja obywatelska – mówi.

Na frekwencję w nadchodzących wyborach optymistycznie patrzy Laura Sullivan, dyrektorka zarządzająca WeMove Europe. – W poprzednich wyborach europejskich frekwencja była o 8 pkt proc. wyższa niż w 2014 r. Wpłynęło na to zaangażowanie organizacji społeczeństwa obywatelskiego, które zachęcały ludzi do wzięcia udziału w wyborach niezależnie od tego, na kogo oddadzą głos. Podkreślano, że ważne jest to, żeby uczestniczyć w tym demokratycznym procesie. Mam nadzieję, że w tych wyborach stanie się podobnie – mówi, dodając, że coraz większa jest też świadomość tego, że wiele wyzwań, takich jak walka ze zmianami klimatu, jest ponadnarodowych, w związku z czym kluczowa jest współpraca.

Dezinformacja wyborcza

Wyzwaniem jest także skala dezinformacji, która wpływa na decyzje wyborcze oraz podważa zaufanie do instytucji państwowych.

European Digital Media Observatory przeanalizowało artykuły fact-checkingowe w krajach, w których w 2023 r. odbyły się wybory (siedem krajów Unii Europejskiej oraz Czarnogóra i Turcja). Z badania wynika, że w każdym z nich pojawiły się nieprawdziwe informacje dotyczące procesu wyborczego, które miały na celu podważenie zaufania do procesu lub wyniku wyborów. Była to jedna z najczęstszych narracji dezinformacyjnych.

Jednym z krajów, w których doszło do przedwyborczej akcji dezinformacyjnej z wykorzystaniem nowoczesnych technologii, była Słowacja. Zaledwie dwa dni przed wyborami w sieci pojawiło się nagranie, w którym Michal Šimečka, lider liberalnej partii Postępowa Słowacja rozmawia z dziennikarką o kupowaniu głosów od mniejszości romskiej oraz o manipulacji mediami. Było to nagranie wygenerowane przy użyciu sztucznej inteligencji. Publikacja zbiegła się w czasie z rozpoczęciem ciszy wyborczej, przez co trudniej było nagłośnić fakt fałszerstwa.

Słowacja jest też jednym z krajów, w których zaufanie do instytucji publicznych jest na niskim poziomie. Według przedstawionych na konferencji wyników badań Focus i Transparency International, aż 60 proc. Słowaków uważa, że prezydent Zuzana Čaputová reprezentuje przede wszystkim interesy zagraniczne, a 45 proc. myśli, że mogło dojść do manipulacji w wynikach wyborów. Według badania GLOBSEC Trends 2023, tylko 40 proc. Słowaków uważa, że za wojnę w Ukrainie jest odpowiedzialna przede wszystkim Rosja (aż 34 proc. uważa, że winę ponoszą przede wszystkim państwa zachodnie, które sprowokowały Rosję).

Trwają dyskusje o tym, jak zwalczyć potencjalne kampanie dezinformacyjne podczas wyborów europejskich. - Dezinformacja nie zna granic, dlatego potrzebna jest międzynarodowa współpraca w walce z nią – stwierdziła Karin Kőváry Sólymos z Jan Kuciak investigative Centre. Uczestnicy debaty wskazali, że jednym z rozwiązań jest dziennikarstwo śledcze i fact-checking, na ten moment brakuje jednak skutecznych sposobów na szybkie reagowanie na takie technologie jak deepfake. Manipulacja wyborcami staje się coraz łatwiejsza i tańsza.

Antyunijna prawica rośnie w siłę

Na układ sił w nowym Parlamencie może wpłynąć wzrost popularności partii prawicowych, często głoszących antyeuropejskie postulaty. Wyniki wyborów w Holandii, w których zwyciężyła prawicowa Partia Wolności, skomentował Oliver Röpke. - Zwyciężyła partia z antyeuropejskim programem, domagająca się referendum o wyjściu z Unii Europejskiej, zaprzeczająca zmianom klimatu – mówił, dodając, że pokazuje to, że cała Europa zmaga się ze wzrostem popularności partii populistycznych.

W 2022 r. we włoskich wyborach zwyciężyła konserwatywna koalicja z Giorgią Meloni na czele, w węgierskich – prawicowa koalicja Fidesz-KDNP, w Niemczech rośnie popularność partii AfD (według sierpniowego sondażu, popiera ją już 21 proc. wyborców), a na Słowacji w październiku zwyciężyła partia Smer-SD Roberta Fico, która sprzeciwia się kontynuowaniu pomocy dla Ukrainy.

- Wzrost popularności partii skrajnie prawicowych jest według mnie przerażający, ponieważ takie ugrupowania często promują wartości, które nie są zgodne z prawami mniejszości, lekceważą też wyzwania związane ze zmianami klimatu. Jeśli zyskają wystarczająco dużo głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego, żeby utworzyć własną grupę w PE, otrzymają dużo więcej zasobów i budżetu – mówi nam Laura Sullivan.

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się od 6 do 9 czerwca 2024 r. Polacy wybiorą 53 europosłów, czyli o jednego więcej niż w poprzednich wyborach.