Komisja Europejska od kilku tygodni pracuje nad nowymi przepisami dotyczącymi umowy handlowej Wspólnoty z Ukrainą. To sprawa niezwykle ważna dla polskich rolników, którzy od 2022 r. odczuwają masowy napływ ukraińskich płodów rolnych na nasz i unijny rynek.

Przypomnijmy: w związku z wybuchem wojny w Ukrainie, UE zdecydowała na tymczasowe otwarcie unijnego rynku na produkty rolne z Ukrainy. To spowodowało napływ ogromnej ilości znacznie tańszego zboża, ale też mięsa, cukru, owoców miękkich czy mleka. Jak wskazują rodzimi farmerzy, przez zalanie krajowego rynku produkcja tych produktów przestała być opłacalna, bo ceny skupu większości towarów rolnych są bardzo niskie.

Komisarz ds. rolnictwa po stronie farmerów

Reklama

Polscy rolnicy głośno domagali się wprowadzenia ograniczeń w imporcie tych towarów ze wschodu. Wtórują im producenci rolni z innych krajów – Rumunii, Litwy, Francji, Niemiec. Od kilku tygodni farmerzy są coraz bardziej radykalni w głoszeniu swoich postulatów i organizują liczne protesty, blokady dróg.

W tym czasie nad umową handlową z Ukrainą debatuje Komisja Europejska. Obecna umowa obowiązuje bowiem tylko do czerwca i wymaga prac określających jej dalszy kształt. Jak dowiadujemy się w Brukseli, przewodnicząca KE Ursula von der Leyen postulowała jak najwyższe limity i chciała, by za punkt odniesienia – wg którego mają być ustalane kontyngenty – uznać cały rok 2023, czyli okres, gdy ukraińskie zboże wpływało na rynki UE w ogromnej ilości.

Z taką polityką nie zgadzają się rolnicy, ale także urzędnicy odpowiedzialni za unijne rolnictwo, w tym komisarz UE ds. rolnictwa, Janusz Wojciechowski. Ten ostatni w piśmie skierowanym do przewodniczącej KE poinformował, że negatywnie zaopiniuje propozycje w takim kształcie.

W zeszłym tygodniu trwały w Brukseli oficjalne i nieoficjalne spotkania zainteresowanych stron, w tym polskiego ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego. Konsensusu jednak nie osiągnięto, a termin ustalenia warunków dla nowej umowy UE-Ukraina przesunięto na ten tydzień.

Niższe limity, choć nieznacznie

Jak nieoficjalnie dowiedział się dziś DGP, przewodnicząca Komisji Europejskiej powoli ugina się pod żądaniami rolników oraz brukselskich urzędników. W nowej propozycji, którą dostali wszyscy komisarze unijni pojawił się zapis, według którego punktem odniesienia dla ustalenia kontyngentów obowiązujących od połowy 2024 r. ma być okres od czerwca 2022 r. do maja 2023 r. Takie podejście obniża – choć nieznacznie – górny pułap dozwolonej ilości produktów, jakie Ukraina mogłaby wprowadzać na unijny rynek.

Ograniczenia mają dotyczyć trzech towarów: jaj, mięsa drobiowego oraz cukru. I tak, po zmianie okresu wyliczania, w przypadku jaj limit mógłby zostać ograniczony z 35,3 tys. ton do ok. 29,6 tys. ton. W przypadku cukru z 469 tys. ton do ok. 396 tys. ton, a w przypadku drobiu z 173 tys. ton do ok. 165 tys. ton.

To i tak znacznie więcej niż wcześniejsze ustalenia, które obowiązywały Ukrainę do czasu wybuchu wojny. Wtedy nasi wschodni sąsiedzi mieli prawo sprzedać na terenie UE 6 tys. ton jaj, 20 tys. ton cukru oraz 90 tys. ton mięsa drobiowego.

Decyzję KE o warunkach nowej umowy handlowej na linii Unia-Ukraina, która ma obowiązywać przez kolejne 12 miesięcy od czerwca 2024 r., poznamy prawdopodobnie w najbliższą środę.