Były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, w czasie gdy Republikanin był prezydentem USA, skomentował spotkanie przywódców, które odbędzie się 16 czerwca w Genewie, w wywiadzie dla niezależnej rosyjskiej telewizji Dożd.
"Dla Stanów Zjednoczonych będzie to bardzo ciekawy sprawdzian: jaką politykę administracja Bidena prowadzić będzie wobec Rosji. Retoryka kampanii przedwyborczej była bardzo ostra. Nawet po zaprzysiężeniu Bidena retoryka była bardzo ostra, ale czy to wszystko przekształci się w realną politykę, w działania - trudno powiedzieć. Całkiem niedawno administracja Bidena odmówiła wprowadzenia sankcji związanych z Nord Stream 2" - powiedział Bolton w opublikowanym w środę wywiadzie.
Jego zdaniem prezydenci rozmawiać będą właśnie o Nord Stream 2, o układzie rozbrojeniowym Nowy START, a także o sytuacji na Białorusi i na Bliskim Wschodzie.
Komentując kwestię Białorusi, Bolton powiedział, że na podstawie swego jedynego spotkania z Alaksandrem Łukaszenką w 2019 roku ocenia, iż "chciał on zachować niepodległość Białorusi, ale pod swoją kontrolą". Teraz jednak - dodał - "te dwie okoliczności mogą się okazać nie do pogodzenia".
Zgodził się, że incydent z przymusowym lądowaniem samolotu Ryanair w Mińsku był niezgodny z prawem. Niemniej - jego zdaniem - izolowanie Łukaszenki byłoby tylko "przyciągnięciem zagrożenia, dlatego że nie jest on izolowany od (prezydenta Rosji) Władimira Putina".
Bolton zadał pytanie, co będzie można zrobić, jeśli Rosja i Białoruś podpiszą umowę o powołaniu "realnego związku", w miejsce obecnego Związku Białorusi i Rosji. Ryzyko powołania takiego realnego sojuszu, "z wojskami rosyjskimi na granicy Białorusi z Polską i Litwą", jest zdaniem byłego doradcy Trumpa "całkiem realne". Łukaszenka "może sądzić, że jeśli zaprosi rosyjskie siły zbrojne, to raczej pozostanie u władzy" - ocenił Bolton.
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)