Harris zła, Trump jeszcze gorszy
Według „Die Welt” zarówno USA, jak i reszta świata są wyczerpane ostatnimi miesiącami kampanii prezydenckiej. Ponadto wielu nie życzy sobie ani Harris, ani Trumpa jako prezydenta Stanów Zjednoczonych – dodano.
Niemiecki dziennik podkreślił, że żaden z kandydatów na prezydenta USA nie wydaje się „prawdziwym transatlantystą”. „Mało kto zaangażowany w kwestie bezpieczeństwa w Europie nadal żywi złudzenie, że wielki brat USA stanie w obronie Zachodu w przyszłych kryzysach i wojnach tak niezawodnie, jak w poprzednich dekadach” – czytamy w niedzielnym artykule „Die Welt”.Zaznaczono w nim, że brakuje też najistotniejszych założeń w polityce zagranicznej, które są kluczowe dla Europy. „U Harris pozostaje to niejasne. A na Trumpie nie można polegać, nawet w najbardziej fundamentalnych kwestiach polityki bezpieczeństwa. To, co obowiązuje dziś, może być inne jutro” – uważa gazeta.
Wybór Kamali Harris "mniejszym złem"
Zdaniem dziennika sytuacja geopolityczna zmieniła się dramatycznie w ostatnim czasie, m.in. poprzez wojnę w Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie. „Nikt nie wie, komu gardzący wartościami Trump poda jutro rękę. Kraj wolności byłby rządzony przez człowieka, który nie tylko zdradza własną konstytucję, ale także nazywa przyjaciół +nie-wolności+ swoimi przyjaciółmi” – podkreśla "Die Welt". Dlatego - dodaje - wybór kandydatki Demokratów byłby „mniejszym złem”. „Wybór mniejszego zła rzadko jest dobrym rozwiązaniem. Ale ryzyko związane z Trumpem jest zbyt duże dla świata” – podsumowuej gazeta.
Niemcy mogą potrzebować punktu zwrotnego
"Spiegel” ocenił z kolei, że problemem dla Niemiec nie jest ewentualny wybór Trumpa na prezydenta USA, ale rządy kanclerza RFN Olafa Scholza. „Kanclerz miał mnóstwo czasu, by przygotować się na ewentualną prezydenturę Trumpa. Nie wykorzystał go. Jeśli Republikanin zostanie wybrany, Niemcy również będą potrzebować punktu zwrotnego” – skomentował w niedzielę tygodnik. Skrytykował Scholza za jego „politykę kanclerza pokoju” i niewystarczające starania w skoordynowaniu działań z innymi partnerami w Europie przeciwko Rosji, aby nieco bardziej uniezależnić się od wyniku wyborów prezydenckich w USA.
Tygodnik odniósł się także do żądań lidera FDP, ministra finansów Niemiec Christiana Lindnera. W dokumencie wezwał on koalicją rządową do „zwrotu gospodarczego” wraz z „fundamentalną rewizją niektórych kluczowych decyzji politycznych”. Lindner domaga się m.in. obniżki podatków oraz przesunięcia celów klimatycznych na 2025 r. Propozycje ministra finansów są częściowo sprzeczne z umową koalicyjną rządu SPD, FDP i Zielonych. „Można mieć tylko nadzieję, że dokument (…), który Lindner upublicznił pod koniec tygodnia, będzie zwiastunem ostatecznego zerwania unii, która od dawna trzyma się razem tylko dzięki strachowi przed wyborcami” – ocenił „Spiegel”. Według tygodnika wprawdzie Niemcy widziały już wiele dysfunkcyjnych koalicji, ale rzadko kiedy wcześniej kraj ten tak desperacko potrzebował sprawnego rządu.
„W tym świetle wybór Trumpa nie byłby sygnałem do zjednoczenia się - ta koalicja najwyraźniej nie ma już siły. Zamiast tego byłaby to okazja dla Niemiec do wybrania rządu, który działałby z powagą odpowiadającą sytuacji” – podkreślił "Spiegel”.
Z Monachium Iwona Weidmann (PAP)