DGP dotarł do sporządzonego niedawno sprawozdania finansowego spółki za zeszły rok. Oprócz straty netto przekraczającej 0,5 mld zł odnotowano też zły wynik operacyjny EBITDA – 507 mln zł na minusie. To oznacza, że producent miał niemal tak ogromne straty jak w rekordowym 2017 r., który firma skończyła z wynikiem netto 583 mln zł poniżej zera.
Tymczasem w poprzednie wakacje ówczesny prezes Pesy Krzysztof Sędzikowski mówił DGP, że w 2019 r. spółka będzie jeszcze na minusie, ale niedużym. Na przywrócenie stabilnej sytuacji w firmie liczył też Polski Fundusz Rozwoju, który w 2018 r. wyciągnął pomocną dłoń będącemu w tarapatach finansowych producentowi. Państwowy podmiot przejął wówczas kontrolę nad spółką. Teraz Michał Witkowski z PFR mówi, że na wyniki spółki w 2019 r. negatywny wpływy miało kilka czynników. Na przykład wyrok sądu arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej, który ustalił ostateczną wysokość kary za spóźnione pociągi Dart dla spółki PKP Intercity. Dodatkowo producent w zeszłym roku miał też ponieść duże koszty wypowiedzenia przez warszawską Szybką Kolej Miejską kontraktu wartego 300 mln zł. Zerwano go przez opóźnienia. W przypadku pierwszego z 13 składów poślizg sięgnął prawie trzech miesięcy, drugiego – niemal dwa miesiące, a trzeciego – 25 dni. Przewoźnik twierdził, że istnieje ogromne ryzyko utraty pieniędzy unijnych. SKM-ka będzie teraz domagać się kary za opóźnienia.
Choć producent nie zgadzał się z wypowiedzeniem kontraktu, musi liczyć się z tym, że sądy orzekną kary także w przypadku innych spóźnionych zleceń. Michał Witkowski zaznacza, że do zeszłorocznej straty przyczyniła się decyzja o utworzeniu rezerw księgowych na stary portfel zamówień.
Jednocześnie PFR twierdzi, że Pesa wychodzi z kryzysu. W pierwszym kwartale spółka osiągnęła zysk. – W ostatnich miesiącach Pesa szybko realizuje produkcję. Czerwiec był rekordowy od wielu lat, bo sprzedaż wyniosła prawie 300 mln zł, a w całym pierwszym półroczu aż 900 mln zł – mówi Witkowski. Dodaje, że spółka ma także dodatni wynik EBITDA i według założeń na 2020 r. wreszcie powinna wyjść na plus.
Reklama
Przedstawiciele Pesy zapewniają, że spółka nie ma już problemów z płynnością finansową. Kłopoty z jej utrzymaniem mocno dawały się we znaki w 2019 r. Banki były niechętne do udzielania kolejnej transzy kredytów, a to powodowało np. opóźnienia z zamawianiem części.
Kłopoty z finansowaniem zamówień skończyły się wiosną. Jak czytamy w sprawozdaniu, 30 marca tego roku podpisano porozumienie z bankami. Wieńczy ono proces restrukturyzacji finansowania spółki. W ramach porozumienia spółka m.in. uzyskała dostęp do odnawialnych pożyczek. W związku z udostępnieniem nowego limitu kredytowania i zmniejszeniem ryzyka braku możliwości spłaty wierzycieli udało się wynegocjować z bankami niższe koszty pożyczek.
Pesa podkreśla, że nie narzeka ostatnio na brak zamówień. Portfel zamówień spółki wynosi teraz ponad 3 mld zł. Pesa realizuje produkcję i dostawy tramwajów dla Kijowa, Gdańska, Częstochowy, Chorzowa, elektrycznych pociągów dla Kolei Wielkopolskich, pojazdów dla kolei włoskich czy lokomotyw dla firmy Rail Capital Partners, który dzierżawi pojazdy przewoźnikom. Jednym z największych zleceń jest modernizacja 245 wagonów dla PKP Intercity. To trzy osobne umowy, które łącznie warte są ponad 1 mld zł. W ostatnich dniach Pesa z kilkumiesięcznym opóźnieniem zakończyła dostawy pierwszej transzy, która obejmowała 83 wagony. Prezes PKP Intercity Marek Chraniuk twierdzi, że mimo kłopotów w przeszłości warto było udzielić firmie kredytu zaufania. Zaznacza, że w ostatnim czasie remonty wagonów przebiegają znacznie sprawniej.
Według zapowiedzi Pesy we wrześniu firma będzie finiszować z dostawami spalinowych pojazdów Link w ramach słynnego kontraktu dla Deutsche Bahn. Zamówienie ma ponad 2 lata opóźnienia. Teraz do przekazania zostało jeszcze 8 z 72 składów. Przypomnijmy, że pierwotna umowa ramowa przewidywała, że Pesa może dostarczyć DB nawet 470 składów. Ponad rok temu obie strony porozumiały się w sprawie kar za opóźnienia, jednak ich wysokość nie jest ujawniana.
Maciej Grześkowiak, rzecznik Pesy, zaznacza, że portfel zamówień stale się zwiększa. – W ostatnim czasie spółka podpisała umowy na dostawę tramwajów dla Jassy w Rumunii i Torunia, wygrała przetarg na dostawę elektrycznych zespołów trakcyjnych dla Kolei Dolnośląskich, złożyła najlepsze oferty w przetargach na dostawę tramwajów dla Sofii i modernizację kolejnych wagonów dla Intercity – wylicza. W tym ostatnim przypadku kontrakt ma obejmować gruntowne remonty kolejnych 125 wagonów. Pesa wyceniła swoją ofertę na 540 mln zł. Druga w kolejności firma – słowacki ZOS Vrutka przewyższa propozycję bydgoskiej producenta aż o ponad 330 mln zł.
Rzecznik Pesy mówi DGP, że firma nie zarzuciła też prac nad innowacyjnymi pojazdami. To np. pociąg przystosowany do poruszania się na liniach z różnym napięciem prądu w sieci. Jego pierwszym odbiorcą będzie czeski przewoźnik Regio Jet. Spółka opracowuje też lokomotywę z napędem wykorzystującym ogniwa wodorowe.
– Prototypy tych pojazdów będą gotowe w przyszłym roku i przejdą testy homologacyjne. Niewykluczone, że będą też miały swoje premiery na targach kolejowych w Berlinie lub Gdańsku, które zaplanowano wiosną i jesienią 2021 r. – zaznacza Grześkowiak. Wspólnie z PKN Orlen spółka pracuje też nad wykorzystaniem ogniw wodorowych w pociągu pasażerskim.
W sprawozdaniu finansowym można przeczytać, że pandemia COVID-19 może mieć wpływ na całą branżę, w tym także na Pesę. Autorzy opracowania zwracają jednak uwagę, że spółka opiera się głównie na kontraktach długo- i średnioterminowych dla podmiotów publicznych. W tym przypadku wpływ pandemii będzie zaś znacznie mniejszy niż w innych branżach, np. usługowej czy motoryzacyjnej.
PFR twierdzi, że na przyszłość Pesy można patrzeć z optymizmem.
– Docelowo dążymy do powstania silnego, krajowego producenta pojazdów szynowych – mówi Michał Witkowski. Jak zaznacza, spółka niekoniecznie będzie zawsze kontrolowana przez PFR. Niewykluczone zatem, że kiedyś rozpoczną się poszukiwania prywatnego udziałowca. ©℗
Pesa podkreśla, że nie narzeka ostatnio na brak zamówień