Teresa May, premier Wielkiej Brytanii w dzisiejszym wystąpieniu zapowiedziała de facto, że jej kraj w trakcie negocjacji dotyczących opuszczenia Unii Europejskiej, które, zgodnie z zapowiedzią, mają rozpocząć się wraz z uruchomieniem art. 50 w końcu marca, nie będzie domagać się pozostania w obszarze jednolitego rynku unijnego. Firmy będą musiały się przygotować na tzw. twardy Brexit – uważa Konfederacja Lewiatan.

Jednocześnie premier zapowiedziała takie prowadzenie negocjacji z Unią Europejską, by zapewnić możliwie najszerszy przepływ towarów i usług w ramach nowej umowy handlowej z UE. To od dawna oczekiwane wystąpienie przyniosło wiele istotnych informacji. Przede wszystkim, tak jak to wynikało z kampanii przed referendum i co podkreślała premier wielokrotnie wcześniej – kwestia zmniejszenia migracji stanowi największe wyzwanie dla rządu brytyjskiego i dla ograniczenia napływu pracowników spoza Wielkiej Brytanii.
- Rząd gotowy jest prawdopodobnie zrezygnować z obrony głównego postulatu przedsiębiorców brytyjskich i europejskich – jakim było pozostanie Wielkiej Brytanii w ramach jednolitego rynku. Oznacza to wielomiesięczne i prawdopodobnie wieloletnie skomplikowane negocjacje handlowe między Unią a Wielką Brytanią - mówi Jakub Wojnarowski, zastępca dyrektora generalnego i szef zespołu ekspertów Konfederacji Lewiatan.

Przykłady umów handlowych z Kanadą, USA, czy Japonią, pokazują dobitnie, że atmosfera wokół wolnego handlu wybitnie nie sprzyja uzyskiwaniu obecnie korzystnych dla stron rozwiązań. Brak automatycznego dostępu do wspólnego rynku spowoduje perturbacje w przesyłaniu towarów, konieczność ustalenia stawek celnych, wywoła także pojawienie się barier pozataryfowych, które również skutecznie ograniczają wymianę handlową. Tzw. „twardy” Brexit wywoła niewątpliwie modyfikację strategii rozwojowych największych europejskich i brytyjskich firm, możliwe stanie się także krótkotrwałe ograniczenie wymiany handlowej, chociaż na pewno w niewielkim stopniu.

- Dla polskich firm istotne będzie zadbanie o swobodny przepływ nie tylko towarów, ale przede wszystkim usług, zapewnienie możliwości delegowania pracowników na równych warunkach do Wielkiej Brytanii. Rząd będzie zmuszony w trakcie negocjacji do obrony interesów polskich obywateli, którzy po przystąpieniu Polski do UE, wyjechali do Zjednoczonego Królestwa. To może oznaczać niedostateczną koncentrację na kwestiach gospodarczych. Przedsiębiorcy po obu stronach kanału La Manche będą musieli się zdecydowanie mocniej zaangażować i przygotować negocjatorów ze strony UE i UK do obrony ich interesów – komentuje Jakub Wojnarowski.

Decyzja rządu brytyjskiego oznacza twarde żmudne negocjacje dla Unii i Wielkiej Brytanii i dodatkowe perturbacje w niespokojnych czasach. Z jednej strony zapowiedź premier May oznacza przecięcie trwających od miesięcy dociekań, jaka będzie strategia rządu brytyjskiego, i pozwala rozpocząć obu stronom przygotowania do rozmów, ale z drugiej strony oznacza dodatkowe wyzwania dla Unii w roku wielu zmian – objęcia prezydentury przez Donalda Trumpa, kontestującego UE i NATO, wyborów w Niemczech, Holandii i Francji, przetasowań w najważniejszych instytucjach UE i braku silnego przywództwa.

Reklama

>>> O czym mówiła premier Theresa May? Kliknij, aby dowiedzieć się więcej