Bezrobocie w naszym kraju nigdy nie było tak niskie – według badań Eurostatu bez pracy pozostaje 4,7 proc. Polaków. Dane GUS są nieco mniej optymistyczne – 6,6 proc., ale wyliczenia biorą pod uwagę zarejestrowanych bezrobotnych, również tych pracujących na czarno. Sytuacja na rynku pracy wydaje się więc znakomita. Jeśli jednak przyjrzymy się jej bliżej, okaże się, że nie dla wszystkich.
W grupie wiekowej 25–34 lata aż 28 proc. osób nie ma zatrudnienia (dane GUS za I kw. 2017 r.). Nie najlepiej jest też wśród najmłodszych w wieku 18–24 lata, spośród których nie pracuje 13 proc. Co gorsza, często jest to długotrwałe bezrobocie. W 2016 r. w Polsce bez pracy dłużej niż 12 miesięcy pozostawało 4 proc. młodej populacji – wynika z raportu Eurofundu. Aż 25 proc. spośród nich znajdowało się poza rynkiem pracy dłużej niż rok.
Młodzi gniewni
Czego po rynku pracy oczekuje najmłodsze pokolenie? W ostatnich latach dominowało przekonanie, że przede wszystkim elastyczności. Jednak z badań prowadzonych przez dr. hab. Rafała Mustera z Uniwersytetu Śląskiego wyłania się zupełnie inny obraz. – To jeden z mitów współczesnego rynku pracy. W rzeczywistości młodzi podkreślają, że najważniejsza jest dla nich stabilizacja, oczekują umów na czas nieokreślony – mówi ekspert. Pracodawcy i politycy kierują się jednak stereotypami, co przekłada się na wzrost liczby podpisywanych umów cywilno-prawnych.
Innego zdania jest Aleksandra Kowalewska, specjalista ds. PR i CSR z Grupy Pracuj: – Z raportu przygotowanego przez badaczy z Uniwersytetu Bentleya w USA wynika, że aż 77 proc. przedstawicieli młodego pokolenia uważa ośmiogodzinny dzień pracy za obniżający efektywność pracowników. Wykorzystanie technologii mobilnych i patrzenie na pracę nie z perspektywy biurowych ośmiu godzin, a konkretnych zdań, które zrealizować można w każdym miejscu, to jedyne rozwiązanie, które pozwoli im zachować tzw. work-life balance. Eksperci szacują, że dzięki nowoczesnym technologiom i dążeniom millennialsów do pracy zdalnej w 2030 r. większość specjalistów pracować będzie z domu, wykorzystując rozwiązania mobilne czy elektroniczne narzędzia do szybkiego przesyłu danych – mówi.
Z pewnością zmienił się w Polsce preferowany przez młodych model życia – millennialsi (nazywani także pokoleniem Y) kwestionują obowiązujący poprzednie generacje zestaw wartości, postaw czy stylów codziennego funkcjonowania. Z przeprowadzonych przez firmę badawczą IQS badań w ramach projektu „Świat młodych” wynika, że aż 44 proc. osób w Polsce, które nie ukończyły 35. roku życia, mieszka z rodzicami. Z kolei z badania przeprowadzonego przez firmę Society of Grownups wynika, że w USA połowa osób w wieku 21–29 lat korzysta z pomocy finansowej najbliższej rodziny. Młodzi w Polsce i na świecie przesuwają jak najdłużej moment psychicznego i finansowego uniezależnienia się.
>>> Czytaj też: Kończą prestiżowe uczelnie i mówią, że wrócą... Ale Polska to tylko jedna z opcji
Badania wskazują, że millennialsi nie są łatwymi pracownikami, szczególnie dla korporacyjnie sformatowanych baby boomersów (czyli pokolenia powojennego wyżu demograficznego urodzonego w latach 1946–64), mają bowiem zupełnie inne oczekiwania wobec pracodawcy. Postanowił to sprawdzić IBM, który powołał specjalną grupę IBM Millennial Corps. Jej celem było zbadanie, jak chcą i lubią pracować millennialsi, oraz wprowadzenie w firmie takich zmian, które zwiększą ich zadowolenie. Analitycy stworzyli listę priorytetów pokolenia Y. Okazało się, że pracownicy tej generacji oczekują częstych informacji zwrotnych od pracodawcy. Chcą być na bieżąco informowani o tym, co robią dobrze, a nad którymi aspektami swojej pracy muszą popracować. Niezwykle ważna jest dla nich otwartość w relacjach z przełożonymi: chcą rozmów o swoich karierach w szerokiej perspektywie oraz omawiania własnych pomysłów na szerszym forum. Zarządzanie millennialsami wymaga więc od menedżerów łączenia pozycji lidera, opiekuna i zawodowego coacha.
Jednak chyba największa różnica pomiędzy baby boomersami a millennialsami dotyczy ich stosunku do rywalizacji. – Dla młodych bardzo ważny jest rozwój zawodowy, zdobywanie nowych kompetencji i praca związana z pasjami – mówi Muster. Dodaje, że baby boomersi postrzegają rynek pracy jako pole bitwy, na którym muszą bezwzględnie rywalizować z innymi. Dla millennialsów ważne jest natomiast zachowanie równowagi między pracą a życiem prywatnym. Praca to praca, młodzi nie identyfikują się z pracodawcą, a gdy firma ma problemy finansowe, to oni będą pierwszymi, którzy „ewakuują się ze statku”.
Bliższe przyjrzenie się formom zatrudnienia w Polsce również przeczy powszechnemu przekonaniu na temat pracy młodych. Tylko w ciągu dwóch ostatnich lat liczba Polaków zatrudnionych na umowach o pracę na czas nieokreślony wzrosła o ponad pół miliona (do 9,5 mln) – wynika z danych GUS na temat aktywności zawodowej Polaków (dane z sierpnia 2017 r.). Przyrost ten był najszybszy właśnie w przypadku młodych. Na koniec I kw. br. na etacie (na czas nieokreślony) pracowało 31 proc. osób w wieku poniżej 24 lat. Przed dwoma laty było to niespełna 28 proc. Również o ok. 3 pkt proc. zwiększył się udział umów bezterminowych wśród Polaków w wieku 25–34 lata (do 67 proc.).
Z badania przeprowadzonego przez think tank Resolution Foundation wynika, że nad Wisłą odsetek optymistów uważających, że millennialsom będzie się żyło lepiej niż ich rodzicom, jest wyższy niż pesymistów. Do pierwszej grupy należy 42 proc. badanych. Przeciwnego zdania jest 37 proc. respondentów. Nastroje społeczne w Polsce są pod tym względem znacznie lepsze niż na Zachodzie, gdzie ponad 50 proc. osób należy do pesymistów (w Hiszpanii 55 proc., a we Francji aż 71 proc.).
Nie wszyscy wygrali
Oczywiście młodzi ludzie nie stanowią na rynku pracy jednorodnej grupy. Co łączy tych, którzy nie poradzili sobie z przekształceniami, jakie zaszły w ciągu ostatniej dekady w polskiej gospodarce? Próby odpowiedzi na to pytanie podjął się Kamil Fejfer, autor książki „Zawód. Opowieści o pracy w Polsce. To o nas” oraz twórca facebookowego profilu Magazyn Porażka. Opisał historie osób, często dobrze wykształconych, pracowitych i ambitnych, które poniosły na rynku pracy druzgocącą klęskę.
Wszechobecna propaganda sukcesu oparta o kulturę ciągłego rozwoju osobistego, coachingu, kursów i korporacyjnego drylu zamazuje całościowy i prawdziwy obraz pracującego Polaka. „Polska to kraj, w którym dobrze żyje się zielonym strzałkom na ekonomicznych wykresach obrazujących PKB, a duża część ludzi żyje od pierwszego do pierwszego – w 2013 r. 60 proc. rodzin nie mogło sobie pozwolić na tygodniowe wakacje raz do roku”, pisze Fejfer. Przytacza badanie GUS, który przepytał osoby zatrudnione na umowach-zleceniach oraz umowach o dzieło o to, czy pracują na nich z własnej woli. Okazało się, że 80 proc. badanych zostało zmuszonych do podpisania umówi innych niż o pracę.
Fejfer opisuje między innymi młodych zatrudnionych w branży gastronomicznej. Średnie wynagrodzenie to 1,9 tys. zł na rękę na umowie o pracę. Jednak nawet 40 proc. zatrudnionych pracuje w niej na czarno. Autor przytacza historię Moniki, która zajmowała się w przeszłości m.in. badaniem sztuki, pisaniem tekstów naukowych oraz prowadzeniem zajęć na wyższej uczelni. Poza branżą gastronomiczną pracuje ona w teatralnych szatniach. Do wyczerpania psychicznego dochodzi upokorzenie związane bezpośrednio ze sferą materialną. „(...) wykształcona, inteligentna i pracowita mieszkanka dużego miasta w środku Europy, w kraju, który od ponad dekady należy do Unii Europejskiej, chodziła głodna, bo pomimo wykonywania pracy, nie było jej stać na jedzenie” – pisze Fejfer.
Ale prekariusze pracują także w korporacjach. Praktyka czy staż w dużej firmie bywa okazją do wykorzystywania młodych pracowników. Fejfer przytacza m.in. historię kobiety, która dostała pracę w korporacji, chciała – jak sama mówi – „kosić chamski hajs”, ale za 1,5 tys. zł miesięcznie została dziewczyną od wszystkiego. Także system rekrutacyjny w korporacjach charakteryzuje się dużą bezwzględnością. Firmy otrzymują setki aplikacji na dane stanowisko, więc mówienie o rynku pracownika w Polsce to nieporozumienie. W mechanizmy rekrutacyjne głęboko wpisans jest dyskryminacja. Dużą przewagę mają młodzi mężczyźni, dodatkowe punkty zapewniają atrakcyjność fizyczna, styl i prezencja.
Szeregi prekariuszy zasilają również freelancerzy. W ten model pracy wliczone jest duże ryzyko: niewypłacanych na czas wynagrodzeń, zaniżanych stawek, niewywiązywania się zleceniodawców z wcześniej wynegocjowanych warunków. Praca freelancera to ciągłe upominanie się o zaległe pieniądze oraz godziny pracy przy pozyskiwaniu zleceń i „obsłudze” zleceniodawców. Niesie ze sobą często rozregulowanie biologicznego zegara, niedosypianie, permanentne zmęczenie.
Opisane w „Zawodzie” historie to tylko wąski wycinek problemu. Kim więc są ludzie, którym się nie powiodło? Fejfer przedstawia obraz osób bardzo ambitnych, wykształconych, pracowitych, ale jednocześnie naiwnych i ze zbyt dużym optymizmem poruszających się na współczesnym rynku pracy. Ich zawodowym zmaganiom towarzyszy ciągły stres, upokorzenia, brak zrozumienia i niemożność nawiązania kontaktu z innymi pracownikami. Łączy ich życie tu i teraz, wiązanie końca z końcem, trudność z ustabilizowaniem swojej sytuacji.
Mit bezrobotnego magistra
Jest wreszcie powtarzana od lat mantra o sfrustrowanych, bezrobotnych humanistach – historykach sztuki, socjologach, kulturoznawcach – których rynek pracy nie potrzebuje. Na dodatek to przez nich miałaby zwiększać się prekaryzacja, bowiem nieposiadający „konkretnych” kompetencji (np. umiejętności programowania) absolwenci nie mają silnej pozycji na rynku, więc muszą godzić się na śmieciowe warunki proponowane im przez pracodawców. Ale ile w tych zdaniach prawdy?
Zacznijmy od pracowników z wyższym wykształceniem. Odsetek aktywnych zawodowo osób z uczelnianym dyplomem to w całej Unii Europejskiej średnio 35,8 proc. W Polsce – 28 proc., ale im młodsza generacja, tym wyższy poziom wykształcenia. Z danych GUS (za 2014 r.) wynika, że wśród Polaków w wieku 30–34 lata prawie 40 proc. skończyło wyższą uczelnię. Na dodatek mitem jest przekonanie, że dyplom nie pomaga na rynku pracy – tylko 5 proc. osób ze wspomnianej grupy nie ma zatrudnienia. Wykształceni nie garną się też do emigracji. Z badań Work Service wynika, że wyjazd za granicę planują co prawda głównie osoby młode, jednak niemal 90 proc. z nich nie ma skończonych studiów.
Wbrew pozorom wśród absolwentów niewielu jest humanistów. Z danych Eurostatu (z 2015 r.) wynika, że odsetek osób studiujących kierunki z zakresu nauk humanistycznych i sztuki wynosi w Polsce tylko 7,4 proc. To jeden z najniższych wyników w całej Wspólnocie (mniej humanistów znajdziemy tylko w Szwecji i Bułgarii) i znacznie poniżej europejskiej średniej (11 proc.). Przyjrzyjmy się analogicznym danym dla kierunków z zakresu nauk biologicznych, matematyki, statystyki oraz technologii informacyjnych oraz komunikacyjnych. W Polsce odsetek absolwentów kończących kierunki z tego zakresu wynosi 7,2 proc. i jest znacznie niższy od średniej dla UE (10,3 proc.). Jednak w wielu najbogatszych krajach Wspólnoty również jest niski jak na europejskie standardy. Można tutaj wymienić chociażby Belgię, Danię, Austrię czy Szwecję. Warto przy okazji dodać, że odsetek osób kończących nad Wisłą kierunki związane z inżynierią, przemysłem i budownictwem jest sporo wyższy od unijnej średniej.
Tymczasem firmy technologiczne wciąż ostro rywalizują o kandydatów z doświadczeniem technicznym czy informatycznym. „Ostatecznie bez kodowania twoje pomysły pozostaną jedynie notatką na serwetce albo marzeniem” – pisał na łamach „Harvard Business Review” Tom Perrault z Rally Health, firmy pozwalającej dzięki internetowym aplikacjom planować zdrowy tryb życia. Zwrócił przy tym uwagę, że wciąż pozostaje wiele obszarów, w których liczą się niedoceniane dzisiaj humanistyczne zdolności, takie jak kreatywność, empatia, słuchanie czy tworzenie wizji. Perrault twierdzi, że w niedalekiej przyszłości start-upy oraz firmy technologiczne zaczną rywalizować o twórczych humanistów, tak jak dzisiaj walczą o informatyków czy inżynierów.
Nie ulega jednak wątpliwości, że duża liczba absolwentów studiów humanistycznych ma problemy z wejściem na rynek pracy. Zdaniem Rafała Mustera to w dużej mierze pochodna struktury polskiej gospodarki. – W Polsce ciągle relatywnie słabo rozwinięty jest sektor usług zaawansowanych. Dotyczy to przede wszystkim mniejszych miast – twierdzi Muster. Dodaje, że młodzi są bardzo ambitni i produktywni i nie chcą pozostawać poza rynkiem pracy, „biorą wobec tego to, co jest”.
Jeśli chodzi o niedobory specjalistów na polskim rynku pracy, to bardzo potrzebuje on przede wszystkim absolwentów kierunków związanych z szeroko rozumianym IT. – W 2017 r. oferty skierowane do tych specjalistów stanowiły 16 proc. wszystkich ogłoszeń o pracę. Bardzo pożądani są także absolwenci uczelni technicznych – inżynierowie różnych specjalności. Rynek niezmiennie sięga także po sprzedawców, pracowników obsługi klienta i finansistów – mówi Aleksandra Kowalewska.
Muster dostrzega jednak światełko w tunelu. Podkreśla, że wyrzuceni poza rynek pracy humaniści są znacznie bardziej elastyczni od „ścisłowców”. – Programy studiów humanistycznych mają zazwyczaj szerszy charakter, co daje młodym większe pole do przekwalifikowania się – mówi.
>>> Czytaj też: Płacowe eldorado informatyków? Zobacz, ile naprawdę zarabiają pracownicy IT w Warszawie
Roman(2018-03-25 21:37) Zgłoś naruszenie 32217
A mialo byc po wyborach inaczej. Pracownicy mieli zostac odciążeni od tych podatków. Tymczasem zanosi sie na kolejne podatki. Jak widze swój odcinek pensji i kwory potrąceń to mnie trafia. Wychodzi na to że uwzgledniajac vat akcyze 3 tygodnie robie za niewolnika.....a tydzien na siebie.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzMisiak(2018-03-25 23:42) Zgłoś naruszenie 642
Ludzie chcą socjalizmu i redystrybucji. Skończy się kasa i to upadnie.
Przedsiębiorca 87(2018-03-26 16:46) Zgłoś naruszenie 31512
Jestem młodym przedsiębiorcą i nie wyobrażam sobie brać pracownika o umowę o pracę. Aby legalnie zatrudniać takiego pracownika trzeba robić to w oparciu o trzy kodeksy i masę rozporządzeń (wiem że ich nie ogarnę). Żeby zapłacić pracownikowi do ręki 2500 trzeba wydać na jego płacę ponad 4000zł. U mnie z wyliczeń procentowych wynika, że aby pracownik się "kalkulował" to na wypłacone na niego 4,000zł (do ręki 2500) musi przynieść dochodu dla firmy min. 10,000zł (aby firma utrzymywała płynność). Tu mamy odpowiedź, dlaczego tak mało młodych firm jest w stanie przetrwać dłużej niż dwa lata. Wnioski wysnujcie sami...
OdpowiedzRICO(2018-03-25 17:31) Zgłoś naruszenie 30320
Ten kraj potraktował Polaków jak szmaty,które mają pracować za frajer na potrzeby tego kraju ustalone przez degeneratów politycznych !Kocham swój kraj ale nie dam się wykorzystać i będę pracował poza krajem tak długo jak zdrowie pozwoli i tyle !
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzFSM Tychy(2018-03-25 18:39) Zgłoś naruszenie 1415
Panstwo polskie jest ZLODZIEJEM !!! Pracownicy dawnego FSM Tychy caly czas czekaja na darmowe akcje jakie przysluguja pracownikom sprywatyzowanego przedsiebiorstwa !!! Sprawa wyglada w ten sposob,ze rzadzacy Polska w tamtym okresie w momencie sprzedazy fabryki ,dali zgode Wlochm aby ci nie dali pracownikom wlasnie tych akcji.Po prostu banda !!!
Rene(2018-03-25 19:35) Zgłoś naruszenie 28714
Rynek pracownika przypomina sytuacje tuz po zniesieniu panszczyzny przez cara. Salony narzekaly, że nie ma chętnych do pracy za "darmoche". "Darmocha" to dawny termin jak najbardziej ekonomiczny oznaczający świadczenie pracy na rzecz pana, plebana,,administratora zaborcy za, no właśnie za nic
OdpowiedzObywatel (2018-03-25 20:55) Zgłoś naruszenie 27661
Polska demokracja to (masakra )
Pokaż odpowiedzi (1)Odpowiedzsg(2018-03-26 15:37) Zgłoś naruszenie 90
mylisz demokrację z partiokracją
Robota to glupota[w PL](2018-03-25 11:23) Zgłoś naruszenie 272184
Praca w Polsce w >90% przypadkow nie ma najmniejszego sensu.To tylko zmarnowane zycie i czas.Koszt wynajmu malego mieszkanka to od 1500 PLN wzwyz.Do tego rachunki-plus/minus 500 zeta i mamy okragla sumke 2 000 zlotowek.Teraz koszty jedzenia[srednio nich bedzie 30PLN/dzien] i mamy nastepny TYSIAC.Okienko kalkulatora pokazuje juz 3 000 PLN,a gdzie do tego jeszcze kasa na rozrywke,zakup ubrania,wakacje,papierosy[jesli ktos akurat pali]..i ewentualna wizyte u lekarza ? Widac wiec wyraznie,ze kawaler/panna aby zyc jakos z sensem potrzebuje miesiecznie nie mniej niz 4-4,5 tysiaca PLN NETTO.Wiec tymi "ofertami pracy" za 2-2,5-3 tysiace ale BRUTTO,to mozna sobie co najwyzej wytrzec tylek,ha,ha.....Teoretycznie mozna by i nawet zarobic powyzsza kwote,ale pracownik musialby orac non-stop nadgodziny,a mowimy o normalnym zyciu,czyli interesuje nas jedynie kodeksowe 160 godzin miesiecznie i ani minuty dluzej.Nadgodziny sa dla frajerow i ......naiwnych DZIECIATYCH,ktorym zachcialo sie w tym kraju istniejacym jedynie teoretycznie,zupek,kupek i kaszek,przez co klepia slodka biede.Wiec jesli ktos ma pecha i urodzil sie w tym smiesznym kraju nad Wisla,powinien jakos dotrwac do momentu ukonczenia szkoly i po otrzymaniu dowodu osobistego nalezy szybko pakowac walizke i uciekac z tego dziadostwa zwanego Polska.
Pokaż odpowiedzi (7)Odpowiedzstdmat(2018-03-26 13:03) Zgłoś naruszenie 187
@mm o czym ty bredzisz? Właśnie jedząc zdrowo (nie mylić z "ekologicznie") wydaje się najmniej pieniędzy.
mm(2018-03-26 11:19) Zgłoś naruszenie 114
Do Stdmat - mozna sie wyzywic za 15 zl dziennie, czyli za "polowe", tylko co wtedy jesz? Smieciowe zarcie z dyskontow, mieso z antybiotykami i naszprycowane woda przy pomocy jakiejs chemii, itpd. itp^.. W sumie to calkiem dobry wybor - przynajmniej umrzesz przed 60ka lub tuz po i nie bedziesz musial biedowac na emeryturze. Co prawda po 40tce zamienisz sie grubasa z cukrzyca, ale kto by o tym myslal.
stdmat(2018-03-26 02:19) Zgłoś naruszenie 193101
Wyliczenia z d... Warszawa to nie cała Polska .Za 2000 zł z rachunkami w Łodzi można spokojnie wynająć 2-pokojowe mieszkanie w bardzo dobrym standardzie. Kawalerkę o niższym standardzie da się znaleźć za połowę tej kwoty. Ludzie pracujący na zachodzie w większym mieście za dolne stawki też raczej na samotny wynajem 2 -pokojowego mieszkania w dobrym standardzie pozwolić sobie nie mogą (czego dobitnym dowodem są polscy emigranci). 1000 zł miesięcznie na jedzenie?! Codziennie bym musiał jeść na mieście aby tyle wydać. Połowa z tego w zupełności wystarcza. Osobiście będąc singlem na codzienne życie wydaję mniej niż 2000 zł/mc (bynajmniej nie dlatego, że na więcej nie byłoby mnie stać bo zarabiam nawet więcej niż podane przez ciebie 4-4,5 tys netto) i nie uważam aby moje życie było przez to pozbawione sensu. Nie zamierzam dyskutować z tym, że poziom życia na zachodzie jest o wiele lepszy, ale wkurza mnie to płytkie, konsumpcyjne (czasem wręcz roszczeniowe) podejście do życia - nie wydajesz miesięcznie x zł to znaczy, że twoje życie jest mierne.
Z Poznania(2018-03-25 20:23) Zgłoś naruszenie 17591
Z takim podejściem to życzę powodzenia wszędzie :-) Na pewno się przyda. Po pierwsze: kto powiedział, że młoda osoba powinna mieć od razu do dyspozycji swoje mieszkanie? Po drugie: z treści artykułu wyraźnie wynika, że duża część młodych żyje na garnuszku rodziców do nawet powyżej 30 roku życia. Bierzemy kalkulator: 12miesięcyX2.500zł na rękę=30tys. zł rocznie. Niech wydadzą z tego na rozrywki/przyjemności połowę. Zostaje 15tys.zł. Po dzisięciu latach odkładania (przyjmując niezmieniony wymiar wnagrodzenia, a przecież co zaradniejsi mogą awansować/uzyskać lepsze warunki) można myśleć o zakupie kawalerki na własność!! Po trzecie: zawsze można znaleźć miłość swojego życia, zamieszkać razem i koszty życia dzielić na pół. Reasumując - Polska daje teraz ogromne możliwości życia i bogacenia się. Wszystko zależy od nas samych. Nigdzie nie ma tak że młodzi mają wszystko od razu. W USA dzieciaki pracują w MCach, Brad Pitt zarabiał na życie chodząc w stroju kurczaka, często nawet sławne osoby mieszkały na początku kątem w obskurnych miejscach i nie miały środków na życie. To nie przypadek, że Ukraińcy przyjeżdżają masowo pracować do naszego kraju.
prawda przykra(2018-03-25 15:32) Zgłoś naruszenie 557
Sa jeszcze inne powody dla ktorych praca w PL =porażka, a mianowicie to, że na starość, ješli nie należysz do uprzywiliowanych, jesteś nedzarzem bez środków do życia , bez opieki zdrowotnej i jesteś pogardzany przez urzednikow. Ha, nawet dość zamożnz babka, jak na warunki PL kiedyś została wyzwana przez urzedniczke od “starej marudy z opadajaca powieka”.
35+(2018-03-25 12:52) Zgłoś naruszenie 10716
Ludzie nie marnujcie swojego życia i nie wracajcie do Polski, bo szkoda zdrowia i czasu, a tego nie da się kupić! W mediach trwa propaganda sukcesu a Eurostat podał dostępne dane dotyczące średniej godzinowej pensji w Unii. Polska na 3 miejscu od końca stawki, średnia pensja 6,30 Euro / godzinę. Gorzej tylko w Rumunii i Bułgarii. Polska to "promised land" dla Ukraińców.
pablobodek(2018-03-25 12:13) Zgłoś naruszenie 5719
"Robota to głupota.....picie to jest życie" ;-))
Suweren(2018-03-25 16:04) Zgłoś naruszenie 22015
Powszechna nauka od 6 lat do lat 16, potem 2 letnie szkoły kierunkowe, dalej studia jak kto chce. Każdy w każdym wieku mógłby sie przekwalifikować np z magistra filozofii w kucharza czy spawacza, choćby po to by zdobyć kasę na mieszkanie. Mówi sie, że obecnie urodzeni będa zmieniali zawód ok 6 razy w ciagu życia zawodowego. Przygotujmy ich do tego i pomózmy radzić sobie w życiu
OdpowiedzSocjolog(2018-03-25 10:08) Zgłoś naruszenie 18123
Jak pracujesz z ludzmi i nie zauważasz tych różnic pokoleniowych to chyba jesteś ślepy. No chyba ze jestes z pokolenia ktore zostalo tutaj opisane. Twoj wpis tj. zaprzeczenie, negowanie oczywistych procesów i przekonanie o wlasnej lepszej wiedzy, wrecz wzorcowo wpisuje sie w ta charakterystykę, którą tutaj opisano :)
OdpowiedzRobol(2018-03-26 21:07) Zgłoś naruszenie 179205
Czytając te wasze komentarze współczuje wam naprawdę, z taką mentalnością i podejściem do życia niczego nie osiągniecie. Wy zasługujecie na biedę i poniżanie. Ja prowadząc mała działalność gospodarczą jestem w stanie zarobić lekko 22-25 tysięcy miesięcznie netto, a jak bym pracował więcej godzin to bym zarobił więcej! Albo oracuiecje dla siebie na siebie albo dla kogoś na kogoś!
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzPomnik(2018-03-27 18:48) Zgłoś naruszenie 10
Pycha kroczy przed upadkiem.
as123(2018-03-25 20:21) Zgłoś naruszenie 16312
Szkoda ze nigdy nie chca podac danych tego EKSPERTA z imienia i nazwiska!!!!!
OdpowiedzPanietentego(2018-03-26 17:09) Zgłoś naruszenie 14435
Nauczyłem się żyć bez pieniędzy. Wiele rzeczy potrafię naprawić udoskonalić bądź w całości wykonać ,mało kupuję. Potrzebny był większy samochód -wyremontowałem stary dokupiłem przyczepkę i jakoś się "lata" na zakupy wakacje (pod namiot) .Mieszkam na prowincji ,tu się nic nie zmienia ,nie ma potrzeby chodzić na wybory..... . Trochę pracuję ale wiele się nie osiągnie ,dbam o rodzinę ,niewolnik ,niewolnik biegaj od rana do nocy -wielu spróbowało -byle jak wyglądają a kaska się skończyła razem ze zdrowiem. W takich czasach podejście do tematu Ferdka Kiepskiego ma sens. Proszę go nie krytykować choć to postać wymyślona a jednak tak realna.
OdpowiedzLuka(2018-03-26 16:06) Zgłoś naruszenie 1356
Jaki artykuł o zarobkach by się nie pojawił już płaczą...
Odpowiedzsymetria(2018-03-25 12:42) Zgłoś naruszenie 12489
Bezrobotni w Polsce to ponad 1 milion 100 tysięcy Polaków. W Polsce pracuje ponad 1 milion 200 tysięcy Ukraińców.
Pokaż odpowiedzi (2)OdpowiedzIgor(2018-03-26 00:30) Zgłoś naruszenie 2733
To tylko pokazuje, że jesteśmy bogacącym się społeczeństwem, które nie chce pracować za niską stawkę. Ale niestety nadal chce kupować za niską cenę...
Mieczysław. (2018-03-25 16:48) Zgłoś naruszenie 185
Wrócić do hoteli robotniczych, funkcjonowały po 1945 r., przez kilkadziesiąt lat. Ten milion bezrobotnych, mieszka właśnie z dala od miejsc pracy. Duża część posiada wiedzę i doświadczenie. Resztę trzeba dopracować i będziemy samowystarczlni, pod względem zasobów pracowników. Unikniemy transferu kapitału, te 10 miliardów pozostanie w Polsce. To będzie lepsze niż 500+,gdyż jest to inwestowanie w kapitał ludzki już istniejący, wystarczy 2-5 lat i mamy swoich fachowców, a nie wychowywać i szkolić przez 25lat, a następnie wyjazd na,, zmywak". Jest to pomysł szkieletowy, dopracować i wdrożyć.
Terminator(2018-03-25 18:31) Zgłoś naruszenie 8941
Bezrobocie w Polsce to ok. 1% bo reszta to zameldowani bezrobotni bez uprawnień do świadczeń dla bezrobotnych i nieaktywni zawodowo!!!Na zachodzie to MOPSY płacą na (NFZ) i rachunki za leczenie i lekarstwa dla potrzebujących!!!W Polsce mamy wielki bałagan!!!
OdpowiedzJa(2018-03-26 09:47) Zgłoś naruszenie 866
Inżynier - technolog obróbki metali/programista CNC - 1770zł na rękę. Polska wschodnia. Pozdrawiam.
Pokaż odpowiedzi (2)OdpowiedzImigrant lokalny(2018-03-29 18:49) Zgłoś naruszenie 01
Chłopie uciekaj do Rzeszowa:-) co najmniej 2x tyle bez problemu ogarniesz...
123(2018-03-27 11:59) Zgłoś naruszenie 21
Chłopie uciekaj na zachód!!!
Lukasz z UK(2018-03-27 00:48) Zgłoś naruszenie 686
Brawo Polska! Brawo Wy! Obudzcie sie ludzie....
Odpowiedzpokolenie D jak D....(2018-03-25 09:42) Zgłoś naruszenie 66118
Sztuczne definicje, sztuczne podziały na jakieś bzdurne grupy Y, badania robione pod z góry założoną tezę, wymyślanie zjawisk, których nie ma.
OdpowiedzMloda(2018-03-26 09:56) Zgłoś naruszenie 629
Dokładnie! W pl to nie jest praca, tylko niewolnictwo. W eurobanku we wro, praca w centrali jest ustawiona minimalnie powyżej minimalnej krajowej, przecież to jest zart. Praca 365 dni w roku, w święta itd! Bez dodatków. Obudźcie się murzyny, bo jest kpina, żeby osoba w banku zarabiała tak że musi wegetować żeby przeżyć. Kawalerka to minimum 1800zl we wro a gdzie reszta???? Jak dobrze że granice są otwarte
OdpowiedzNieLubieDziennikarzyPrawnikowSocjologow(2018-03-25 10:42) Zgłoś naruszenie 4931
Na szaro a nie na czarno - to chyba Glinski napisał.
Odpowiedzheheszek(2018-03-25 10:39) Zgłoś naruszenie 4854
No i okazuje się że żyjesz mitami, oderwany od rzeczywistości. No o to chodzi! Tylko nie pytaj komu..
Odpowiedz