Mehdorn, który kierował Deutsche Bahn od 1999 r., powiedział na konferencji prasowej, że nie ma sobie nic do zarzucenia, gdyż nie doszło do złamania prawa. Jednak w obliczu ostrej krytyki rzeczowe wyjaśnienie afery stało się niemożliwe - tłumaczył. "Przedwczesne wyroki, podejrzenia i spekulacje przybrały już taką skalę, że trudno mi to wytrzymać" - dodał Mehdorn.

W zeszły piątek grupa ekspertów, powołana do zbadania przypadków inwigilacji pracowników przez władze Deutsche Bahn, przedstawiła raport, z którego wynika, że przez wiele lat podejmowano akcje mające na celu systematyczną kontrolę elektronicznej korespondencji pracowników.

Według tygodnika "Der Spiegel" dziennie sprawdzano do około 145 tysięcy e-maili. Oficjalnym powodem akcji miała być walka z korupcją. Kontrolowano jednak także kontakty pracowników z politykami i dziennikarzami, co służyło wykryciu osób przekazujących na zewnątrz niekorzystne dla koncernu informacje.

W trakcie minionego weekendu władze koncernu przyznały, że jesienią 2007 r. wstrzymano rozesłaną pocztą elektroniczną wiadomość z wezwaniem do strajku maszynistów, zrzeszonych w związku zawodowym GDL.

Reklama