Od początku roku do 10 września fuzje na świecie pochłonęły zaledwie 1,32 biliona dolarów, o 37 proc. mniej niż w tym samym okresie ub. roku i aż o 56 proc. niż w 2007 r., To nie oznacza jednak, że wielkie firmy rezygnują z przejęć. Zachęca je przekonanie, że najgorszy kryzys jest już za nami.

Przykładem najnowsza wroga próba wchłonięcia znanego producenta czekolady i słodyczy Cadbury, który ma fabryki również w Polsce, przez amerykańskiego giganta żywnościowego Kraft Foods za 16,7 mld dolarów.

Wcześniej ogłoszono wielomiliardowe transakcje w dolarach z udziałem takich koncernów, jak Walt Disney i eBay.

Nic więc dziwnego, że bankierzy i prawnicy, którzy z reguły mają najwięcej do powiedzenia przy takich operacjach, z uwagą śledzą różne branże przemysłowe, gdzie i jaki rodzi się ruch. – Chmury nieco przetarły się i na ziemię padło kilka promieni słońca - mówi romantycznie Douglas Braunstein, szef bankowości inwestycyjnej w JPMorgan Chase. – Ale za wcześnie, aby ogłosić, że burza minęła - dodaje.

Reklama

Polowanie jeszcze się nie rozpędziło

Aktywność na polu fuzji i przejęć jest na razie odległa od tej sprzed zaledwie dwóch, trzech lat. Od początku roku do 10 września fuzje na świecie pochłonęły zaledwie 1,32 biliona dolarów, o 37 proc. mniej niż w tym samym okresie ub. roku i aż o 56 proc. niż w 2007 r., wynika z danych firmy Thomson Reuters.

Firma wręcz podkreśla, że dopiero co zakończony sierpień należał do najgorszych miesięcy od 1994 r. Wrzesień zaś to najsłabszy miesiąc od listopada ub. roku.

Ale pogoda dla myśliwych powoli się poprawia

Nadzieja jednak powoli wraca, i być może znów zagości w mediach słynny „poniedziałek przejęć”, gdyż firmy zwykły ogłaszać decyzje o wykupieniu innej na początku tygodnia.

Od początku roku warunki do zawierania podobnych kontraktów zdecydowanie poprawiły się. Rosną ceny akcji. Zaś coraz powszechniejsze oznaki ożywienia spowodowały, że zaczęło narastać w radach nadzorczych przekonanie, iż najgorsze minęło i warto już zacząć rozglądać się po rynku pełnym okazji.

Zespoły zarządzające znów odzyskały zaufanie, wskazując cele, które już dawno miały „na oku”, ale bały się drażnić akcjonariuszy. Może to oznaczać nawet wrogie przejęcie, jak uczynił to koncern PepsiCo wykupując w sierpniu dwie największe w Ameryce firmy rozlewnicze i dystrybuujące napoje.

Nabycie za 4 mld dolarów firmy Marvel Entertainment i sprzedaż przez eBay większości udziałów w Skype to różne odmiany aktywności: od wrogich przejęć poczynając, poprzez korporacyjne fuzje, a na zakupie akcji przez prywatnych fundusze inwestycyjne (private equity funds) kończąc.

- Możemy je wszystkie uznać za pewien powrót do normalności – zauważa Roger Altman, prezes Evercore Partners, niewielkiego banku inwestycyjnego. Dodaje jednak, że ów powrót zajmie 5 do 7 lat.

Jest jednak pytanie – czy już strzelać?

Dla wielu nabywców, twierdzi Douglas Braunstein, kluczowym problemem nie jest czy transakcja jest możliwa, ale czy będą w stanie cokolwiek dokonać w nowym środowisku?

- Jest tylko kwestią czasu, gdy na rynek wrócą kupcy - zauważa Boon Sim, szef działu fuzji i przejęć na Amerykę Płn. i Płd. w banku Credit Suisse. - Generalnie rozumowanie sprowadza się do tego: Jeżeli nie uczyni się tego obecnie, to za 12-18 miesięcy ceny będą już znacznie wyższe. Po co więc czekać? - podkreśla.

Banki powoli uchylają wrota sejfów

Kluczowe dla kolejnych fuzji czy przejęć jest zachowanie banków. Instytucje finansowe powoli jednak przekonują się, że warto otworzyć portfele na tego rodzaju transakcje dla coraz większej liczby firm, łącznie z mocno krytykowanym koncernem farmaceutycznym Pfizer czy rozrywkowym Disney.

Dlatego wielu doradców finansowych wskazuje na przejęcie Skype czy sprzedaż działu obrotu lekami na receptę koncernu Procter & Gamble firmie Warner Chilcott , jako sygnał dla bankierów i finansistów, że można podejmować bardziej ryzykowne kroki, łącznie z pożyczaniem pieniędzy nawet przedsiębiorstwom ze słabymi notowaniami pod względem ryzyka kredytowego.

Rekordu z 2007 r. jednak nie będzie

Bankierzy i prawnicy są zgodni, że rynki finansowe długo nie powrócą do boomu kredytowego z 2007 r. Wówczas prywatne fundusze inwestycyjne bardziej liberalnie korzystały ze środków finansowych niż ich korporacyjni rywale. Doprowadziło to wiele z tych przedsiębiorstw do zadłużenia, z którymi mają teraz ogromne problemy, a niektóre wręcz musiały prosić o ochronę prawną przed bankructwem.

Ilość bankructw związanych z przejęciami i fuzjami skoczyła w tym roku do końca sierpnia włącznie do 241, czyli była wyższa o 65 proc. w porównaniu z tym samym okresem z 2008 r., wynika z danych firmy Thomson Reuters.

Brak środków finansowych ugodził w prywatne fundusze inwestycyjne kupujące akcje przedsiębiorstw na giełdzie. –„Nawet teraz wiele z nich jest zmuszonych pożyczyć mniej środków, aby spełnić swe cele i zamierzenia, co spowalnia ich powrót do normalności” - mówi Richard Climan, partner w firmie prawniczej Dewey & LeBoeuf, która nadzorowała umowę ze Skype.

O ile w minionych 30 latach aktywność w sferze fuzji i przejęć zdecydowanie rosła z roku na rok, to droga powrotna do zdrowych transakcji będzie w najbliższych miesiącach wolniejsza, twierdzą eksperci. Dlatego w tym roku będą dominować wyłącznie zakupy przez korporacje, które mają zdrowy rating kredytowy, ich akcje dobrze stoją na rynku i dysponują na dodatek sporą gotówką.

- W przyszłym roku na pewno będzie więcej transakcji niż w obecnym - zapewnia Boon Sim z Credit Suisse. – Ale nie sądzę, aby otworzyły się szeroko wrota, dopóki nie nastąpi wyraźne wzmocnienie fundamentów gospodarki – konkluduje.