Każda z nich musi teraz udowodnić, że potrafi się odnaleźć w rozszerzonym uniwersum Fiata i Chryslera. Jeżeli nie usprawiedliwią swojego istnienia, będą po prostu musiały zniknąć.

Marchionne sięgnie po skalpel

To muzyka dla uszu inwestorów, ale również zdecydowane ostrzeżenie dla menedżerów Alfa Romeo, by wzięli się w garść, albo któregoś dnia Marchionne sięgnie po skalpel. Szef Fiata jest bowiem coraz bardziej sfrustrowany wynikami Alfa Romeo – albo raczej ich brakiem. Fiat kupił tę historyczną markę w 1986 roku, by zapobiec przejęciu jej przez Forda. Jednak Alfa Romeo, które w czerwcu przyszłego roku będzie obchodzić setne urodziny, okazało się nie tylko rozczarowaniem, ale i stałym źródłem strat dla Fiata. Kiedy Marchionne został sprowadzony na pomoc włoskiej grupie motoryzacyjnej, wyznaczył Alfa Romeo cel w postaci przywrócenia rentowności i podwojenia sprzedaży. Żadne z tych zadań nie zostało zrealizowane.
Nowe produkty i nowi dealerzy mieli zwiększyć sprzedaż do 300 tys. samochodów rocznie. W tym roku marka sprzeda prawdopodobnie nie więcej niż 125 tys. sztuk. Marchionne ostatnio zauważył, że słynna sportowa marka przeszła w ostatnich latach zbyt wiele nieudanych restrukturyzacji i dodał tajemniczo: „Nie możesz być nowo narodzonym chrześcijaninem co każde cztery lata”.
Reklama
Marchionne nie chce jednak oddać Alfa Romeo na złom albo sprzedać go konkurencji. Daje marce ostatnią szansę, integrując ją bliżej z Chryslerem. Idea zasadza się na tym, że najdroższe modele Alfa Romeo będą rozwijane na platformach Chryslera, a mniejsze będą nadal produkowane we Włoszech. Marchionne chce również wykorzystać świeżo zawarty związek z Chryslerem do poprawy wyników i perspektyw innej swojej czcigodnej, ale kulejącej włoskiej marki – Lancii. Lancia wydaje się być jednak mniejszym problemem, biorąc pod uwagę, że generalnie jest w lepszej kondycji niż Alfa Romeo.

Piech lubi kupować

W centrum uwagi znajduje się więc ta druga marka, a Marchionne zdaje się mieć w zanadrzu kolejny wielki kij, by mobilizować menedżerów Alfa Romeo. Za rogiem czają się już bowiem chętni, gotowi kupić włoską markę. Max Warburton, analityk branży motoryzacyjnej w Sanford Bernstein, argumentuje, że doświadczony prezes Volkswagena, Ferdinad Piech, może być z powodzeniem zainteresowany Alfa Romeo jako dwunastą marką do swojej kolekcji. W końcu, mówi, istnieją historyczne więzi pomiędzy Alfa Romeo a Porsche i VW.



Inni eksperci, wcale nieoddaleni o tysiące kilometrów od Turynu, idą jeszcze dalej i sugerują, że VW może być zainteresowany Alfa Romeo już od jakiegoś czasu. Włosi mogliby ożywić podupadającą hiszpańską markę VW, czyli Seata. W przeszłości VW deklarował, że chce go przekształcić w „śródziemnomorską, emocjonalną, sportową markę” na kształt Alfa Romeo.
Co jednak bardziej interesujące, włoska firma może rozwiązać strategiczny dylemat VW związany z wysoce dochodową marką Audi. Piech w coraz większym stopniu czuje, że Audi musi ogarniać zbyt dużą przestrzeń, by konkurować jednocześnie z Mercedesem produkującym stateczne, luksusowe sedany i BMW z jego sportowym wizerunkiem. To grozi rozwodnieniem strategicznych priorytetów Audi, które zapewne powinno w całości poświęcić się walce z Mercedesem. Przejęcie Alfa Romeo dałoby VW nową broń w konfrontacji z BMW.
Piech lubi kupować, a VW jest na fali. Po Porsche, Suzuki a być może i MAN, Alfa Romeo – jeżeli włoska marka nie spełni wyśrubowanych standardów Marchionne – może również w ciągu dwóch lub trzech lat trafić do kolekcji VW. To zaś rodzi inne, interesujące pytanie. Czy VW z nową konstelacją różnych globalnych marek nie znajdzie się w końcu w tej samej niewygodnej sytuacji co General Motors? Jednym z powodów, dla których amerykański gigant motoryzacyjny upadł, było to, że nie był dłużej w stanie zapanować nad wszystkimi swoimi markami.
Marchionne też ma imperialne ambicje. Przejął Chryslera i bez powodzenia próbował kupić europejskie aktywa GM. Zawsze jednak był konsekwentny, jeżeli chodzi o jedną rzecz. Nie jest motoryzacyjnym romantykiem. Liczą się zyski i jeżeli którykolwiek z elementów składowych grupy pokazuje, że nie jest w stanie ich osiągnąć, zapewne pozbędzie się go na pewnym etapie. Jego własna reputacja na rynku to potwierdza.