W tej chwili ma w ofercie ponad 400 gatunków win. Dla różnych smakoszy i różnych kieszeni. Jest Polakiem kanadyjskiego pochodzenia. Rodzice wyemigrowali tam z Europy w 1947 r. i zajęli się uprawą winorośli. Przed wojną rodzina miała majątek w Małopolsce, gdzie uprawiała m.in. winorośl, a wujek był w zarządzie przedwojennego hotelu Bristol. - Teraz rodzina sprzedaje w Kanadzie po ok. 20 mln butelek wina rocznie. Sam mam winnice w okolicach wodospadu Niagara oraz koło Bordeaux w Francji. Uprawiam winorośl, produkuję wino i zajmuję się obrotem. Wina z moich piwnic jednak nie kupisz w sieciach hipermarketów, najwyżej w moim sklepie. Nie zależy mi na tzw. masówce, ale sprzedaży markowych produktów dla klientów doceniających trunek. Polacy bogacą się, szybko rośnie klasa średnia. Zmienia się też obyczaj picia, bo wino powoli wypiera wódkę, więc o przyszłość rynku jestem spokojny - dodaje.

Oferowane przez Mielżyńskego wina zdobyły wiele nagród na tegorocznym Grand Prix magazynu „Wino”, w tym złoty medal za najlepsze wino słodkie, którym okazał się (uwaga!) węgierski Tokaj Aszu 6 Puttonyos 2000 z piwnic Dobogó. – Węgrzy ostatnio bardzo poprawili jakość, więc nie dziwi mnie to – mówi. W konkursie startowało w 9 kategoriach 2000 gatunków wina z różnych stron świata i 30-osobowe jury nie miało łatwego zadania. Nagrodzono tylko 27 win.

Polski rynek zmienia się

Mimo trudnych warunków ekonomicznych, polski rynek win wciąż rozwija się, a Polacy stają się coraz bardziej świadomymi konsumentami. Pijemy też coraz więcej wysokogatunkowego alkoholu, w tym wina. Z badań Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny wynika, że statystyczny Polak wypija rocznie ok. 6,7 litra czystego alkoholu, co stanowi ¾ średniej w Unii. Co ważniejsze, z tego blisko2 litry alkoholu pochodzi z wina.
Spożycie wian w Polsce szacuję jednak na 4 litry, jeśli weźmie się pod uwagę wino domowej roboty - podkreśla Melżyński. Białe i czerwone wina są pite mniej więcej po równo. W najbliższym czasie spodziewać się można spadku sprzedaży tanich win w przedziale 10-20 zł, a wzrostu do 30 zł za butelkę, a nawet droższe. Eksperci twierdzą, że trwa również odwrót od win zamorskich, z Argentyny, Chile i Australii, na rzecz europejskich; z Włoch, Francji, Hiszpanii, Portugalii czy Niemiec. – Prawdziwą rewelacją okazały się też wina austriackie. Natomiast zawiedli Bułgarzy, którzy nie wystawili do konkursu żadnego produktu – zżyma się red. Tomasz Prange-Barczyński.

Reklama

Winiarze są zadowoleni

- Na polskim rynku działamy od. 5 lat. Biznes kręci się bardzo dobrze, sprzedaż naszych win szybko rośnie, a ich ceny są porównywalne do tych w Portugalii – mówi Sandra Tavares, która prowadzi firmę do spółki ze znanym producentem i koneserem win Cristiano Van Zellerem. Pochodzi ze znanej portugalskiej rodziny posiadaczy ziemskich, chociaż ojciec był wysokim oficerem marynarki wojennej. Woli kontynuować tradycje winiarskie. Wśród win czerwonych ich Quinta do Vale Dona Maria Dourio rocznik 2007 zdobyło brązowy medal. Nie narzeka również Kucharzewska Monika, właścicielka firmy Salute, która importuje włoskie wina z okolic Trentino (Trydentu) oraz Veneto we Włoszech. - Istniejemy na rynku zaledwie dwa lata, ale coraz lepiej dajemy radę. Do spółki z mężem Tomaszem prowadzimy sklep internetowy. Dzięki temu oferujemy przyzwoite ceny, konkurencyjne wobec win markowych w sieciach. Coraz częstsze wyjazdy Polaków zimą w Dolomity sprawiają, że nasze wina interesują konsumentów. Znają nie tylko ich nazwy, ale i roczniki oraz fachowe opinie zasłyszane od Włochów, z którymi często dzielą się w sieci – dodaje. To właśnie w kategorii win białych do 60 zł, Stravini di Stravino 2004, IGT Vigneri delle Dolomiti z Pravis zdobyło złoty medal. Wyprodukowała je tamtejsza spółdzielnia winiarska, które są popularne we Włoszech i mają wieloletnią tradycję.

Polacy odnawiają tradycje

Polskie winiarstwo jest w powijakach. Z naszych regionów winiarskich Małopolska czy Śląsk dopiero pracują na swój styl, ale Zielona Góra i okolice już go ma. Nie tylko dzięki historii, obejmującej zarówno lata przedwojenne i tradycje winiarstwa niemieckiego, ale i skromną tradycję powojenną, gdy Zielona Góra i Warka były jednymi obszarami towarowej uprawy winorośli w Polsce. Teraz jest w kraju zarejestrowanych ok. 500 producentów wina. Są nimi Barbara i Marcin Płochoccy, którzy od 4 lat prowadzą winnicę w okolicach Sandomierza. Pomaga im wykształcenie rolniczo-ogrodnicze. – W winnicę zainwestowaliśmy własne oszczędności. Mamy już 2 hektary winorośli, a szczepy kupiliśmy w Niemczech, w okolicach o podobnym klimacie. Dopiero co ruszyliśmy z produkcją na rynek. Mamy 2 tys. butelek białego Sibera 2008 i Bimausa 2008. Partię wina dostarczyliśmy do hotelu La Regina w Warszawie. Chcemy rozwijać produkcję. Wystąpimy o wsparcie z funduszu unijnego na rozwój rolnictwa. Chociaż odstrasza nas biurokracja. Prawie tyle samo czasu spędzamy w urzędach co w winnicy. Ale nie poddamy się - zapewnia Barbara Płochocka.

ikona lupy />
Winnica / ST