"W południe skala spadku WIG20 sięgała 3,5 proc., a rynek wszedł w obszar wyprzedania. Ruch w dół odbywał się zbyt gwałtownie, by mógł trwać dłużej, dlatego nastroje poprawiły się nieco. Część inwestorów doszła do wniosku, że nie ma sensu sprzedawanie tanich akcji, skoro niewiele później sytuacja mogła się zmienić po publikacji raportu z rynku pracy w USA. Ale raport nie zmienił wiele, raczej powiększył znaki zapytania" - komentuje analityk Open Finance, Emil Szweda.

Końcówka notowań przyniosła pogłębienie spadków, ponieważ spora część inwestorów woli nie ryzykować zatrzymywania akcji przez weekend. Minimum sesji zostało pogłębione na końcowym fixingu i indeks osiadł na kolejnym poziomie wsparcia.

"Ale nie należy do tego przywiązywać większej wagi. Poziom, na którym zatrzymała się dzisiejsza przecena, to dołek sesji z 3 listopada i zarazem trwającej wówczas siedmiodniowej korekty spadkowej. W razie wystąpienia nowej fali wyprzedaży, wsparcie pęknie jak zapałka pod naciskiem prasy hydraulicznej" - ocenia Szweda.

W piątek na zamknięciu WIG20 stracił 3,95 proc. i wynosi 2195,65 pkt, z kolei WIG spadł o 3,29 proc. i wynosi 37502,90 pkt. Obroty wyniosły ok. 2,1 mld zł.

Reklama