To właśnie obawy o grecki dług miały spowodować gwałtowny spadek kursu złotego pod koniec pierwszego tygodnia lutego. Z poziomu 3,95 zł za euro jego wartość w ciągu trzech dni spadła do 4,10 zł za euro.
Jednak dziś eksperci są zdania, że przyczyna osłabienia złotego była czysto techniczna i mogła wynikać z tego, że inwestorzy zagraniczni zaczęli sprzedawać akcje na warszawskiej giełdzie. A potem wymieniać uzyskane w ten sposób złote na inne waluty.
– Argument, że tamten spadek wywołały obawy związane z Grecją, był chyba naciągany. Problem wypłacalności Grecji pojawił się przecież nie dwa tygodnie temu, tylko co najmniej dwa miesiące temu. To, co się stało ze złotym na początku lutego, należy powiązać z sytuacją na giełdzie – mówi Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
W ciągu dwóch sesji – 4 i 5 lutego – WIG20 spadł o 8 proc. O odporności złotego na grecki kryzys jest też przekonany Marek Wołos z TMS Brokers.
Reklama
– W kulminacyjnym punkcie napięcia, czyli na początku poprzedniego tygodnia, kurs złotego wzrósł do około 4 zł za euro. To chyba oznacza, że złoty podążał własnym torem. Można to tłumaczyć napływem kapitału na nasz rynek w związku z ubiegłotygodniowym przetargiem obligacji skarbowych – mówi.
Popyt na dwuletnie papiery ponaddwukrotnie przewyższył podaż. Co teraz? Złoty mógł wpaść w tzw. trend boczny – czyli jego kurs będzie oscylował wokół 4 zł za euro.
– Do końca lutego nie zobaczymy bardzo silnego złotego. Każde umocnienie poniżej 4 zł będzie wykorzystywane do sprzedawania złotego i kupna euro – mówi Marek Wołos.
Według Marka Rogalskiego to, w jaki sposób zachowa się złoty, zależeć będzie też od kursu dolara wobec euro. Jeśli kolejne dane z amerykańskiej gospodarki będą potwierdzać, że wychodzi ona z recesji, może to być argument za dalszym umocnieniem waluty USA.
– Z drugiej strony dolar umacnia się względem euro już dość długo. Jeśli dolar zacząłby w końcu tracić, wówczas byłaby szansa na umocnienie złotego do euro. Może nawet poniżej 3,95 zł – mówi Marek Rogalski.
ikona lupy />
Wydarzenia, które wstrząsnęły rynkiem / DGP