Na razie nad projektem założeń do nowej ustawy o zapasach obowiązkowych głowią się urzędnicy Ministerstwa Gospodarki. Projekt zakłada, że obowiązek magazynowania zapasów w ilości odpowiadającej 76 dniom krajowego zużycia paliw przejmie od producentów i importerów państwowa Agencja Rezerw Materiałowych. Na takie rozwiązania czeka z niecierpliwością Orlen i Lotos. Nic dziwnego, bo obie spółki zamroziły w zapasach ponad 8,5 mld zł.
Koncerny miały nadzieję, że rząd za jednym zamachem wykupi od nich paliwo. Nic z tego. Jest już niemal pewne, że ARM będzie przejmował obowiązek magazynowania zapasów przez dziesięć lat. W konsekwencji przez całą dekadę będą funkcjonowały równocześnie dwa systemy – obecny i nowy. – Realizacja przez resort gospodarki takiego scenariusza oznacza, że wykupywano by od firm tylko 10 proc. zapasów rocznie – twierdzi Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku.
Analitycy uważają, że jeśli Ministerstwo Gospodarki zdecyduje się na takie rozwiązanie, może zaszkodzić prywatyzacji Lotosu. – Obowiązek utrzymywania zapasów ciąży pośrednio na wycenie Grupy Lotos. Jest to istotne w kontekście ewentualnej sprzedaży akcji spółki inwestorowi branżowemu – twierdzi Konrad Anuszkiewicz z Ipopema Securities.
Resort gospodarki zastrzega jednak, że nic nie jest jeszcze przesądzone. Jeden z proponowanych wariantów projektu ustawy zakłada dobrze oceniany przez firmy jednorazowy wykup zapasów. Nie obciążałby on bezpośrednio tankujących paliwo na stacjach, bo za całą operację zapłaciłby Skarb Państwa.
Reklama
Maciej Kaliski, dyrektor Departamentu Ropy i Gazu w resorcie gospodarki, nie ukrywa jednak, że jest to wariant najtrudniejszy do zrealizowania. Powód: na wykup zapasów potrzeba byłoby niemal 10 mld zł. Pieniądze pochodziłyby z Banku Gospodarstwa Krajowego. Maciej Kaliski przyznaje, że pozyskanie takich środków jest bardzo trudne. – Ponadto osłabiłoby to pozycję rynkową BGK, istotną przy realizacji innych zadań publicznych – dodaje.
BGK jest odpowiedzialny m.in. za udział w finansowaniu budowy dróg. Wszystko wskazuje na to, że w grę wchodzą dwa rozwiązania, oba zakładające 10-letni okres przejmowania obowiązku utrzymywania zapasów od przedsiębiorców. Pierwszy zakłada, że ARM co roku zaciągałaby krótkoterminowy kredyt (ok. 1 mld zł) na zakup części zapasów. Spłatę zobowiązań ma zapewnić wprowadzenie opłaty celowej, zbliżonej do opłaty paliwowej, nałożonej tak jak dotychczas na producentów i handlowców.
Przynajmniej część dodatkowych obciążeń finansowych zostałaby przeniesiona przez przedsiębiorców na kierowców. Najbardziej prawdopodobny jest drugi scenariusz, który całkowicie wyklucza zaciągnięcie jakiegokolwiek długu przez Skarb Państwa. Zakłada on wprowadzenie opłaty celowej rzędu 3,5–4,5 gr od litra. Oznacza to, że cena benzyny lub diesla może wzrosnąć dokładnie o tyle. Ponieważ już dziś za tworzenie zapasów płacimy nawet 7 groszy za litr, po wejściu w życie nowego systemu – ponieważ przez dziesięć lat funkcjonowałby on równolegle ze starym – za magazynowanie paliw kierowcy płaciliby w sumie nawet 11 gr za litr.
ikona lupy />
Ile możemy zapłacić za zapasy / DGP