Wbrew nadziejom kopenhaska konferencja w grudniu ub.r. nie zaowocowała porozumieniem o ograniczeniu światowych emisji CO2, które od 2013 r. ma zastąpić wygasający Protokół z Kioto. Wyjeżdżając z Kopenhagi, przywódcy zapowiadali, że do porozumienia dojdzie na konferencji w Meksyku w grudniu br. Zdaniem komisarz Hedegaard, szanse są minimalne. "Oczywiście miałabym ogromną nadzieję na osiągnięcie wszystkich celów już w Meksyku, jednak sygnały dochodzące ze stolic państw odpowiedzialnych za znaczne ilości emisji świadczą, że niestety jest to mało prawdopodobne. Świat stanął przed wyjątkową szansą w Kopenhadze, lecz nie wykorzystano jej w pełni" - powiedziała komisarz w Parlamencie Europejskim.

"Zmiana klimatu może być kontrolowana tylko wtedy, gdy wszystkie kraje wytwarzające najwięcej emisji podejmą działania. Musimy teraz zapewnić utrzymanie tempa działań i zrobić wszystko, co w naszej mocy, by osiągnąć konkretne i istotne rezultaty w Cancun" - dodała. Tłumaczyła, że UE jest gotowa, lecz świat jeszcze nie, więc UE musi się zgodzić na stopniowe podejście.

W przyjętym we wtorek komunikacie KE zapewnia, że nadal chce być najbardziej "proklimatycznym" regionem świata. Dlatego nie tylko będzie realizować cele redukcji emisji CO2 o 20 proc. do roku 2020, ale - mimo fiaska Kopenhagi - jest gotowa wesprzeć kraje rozwijające się w walce ze zmianami klimatycznymi kwotą 7,2 mld euro w latach 2010-2012. Do takiego wsparcia zobowiązali się unijni przywódcy na grudniowym szczycie w Brukseli. Hedegaard tłumaczyła, że dotrzymanie słowa i przekazanie rocznie 2,4 mld euro biedniejszym krajom to kwestia wiarygodności. "Jesteśmy gotowi" - powtarzała na konferencji prasowej.

Ponadto UE powtarza, że jest gotowa do redukcji emisji CO2 o 30 proc., jeśli inne uprzemysłowione potęgi zgodzą się na porównywalny wysiłek. Unijna komisarz, która jeszcze jako duńska minister środowiska prowadziła negocjacje w Kopenhadze, jest zresztą wielką zwolenniczką podwyższenia unijnych ambicji w zakresie redukcji emisji CO2.

Reklama

Hedegaard zapowiedziała, że na czerwcowy szczyt unijny KE przygotuje analizę praktycznych środków, jakie byłyby konieczne w celu przejścia na 30 proc. Potem KE ma przedstawić w ogólnym zarysie sposób przekształcenia UE w gospodarkę niskoemisyjną do 2050 r. - zgodnie ze strategią gospodarczą Europa 2020, która zakłada pogodzenie walki ze zmianami klimatycznymi z bezpieczeństwem energetycznym i tworzeniem nowych miejsc pracy.

"Podwyższenie przez UE jej celu redukcyjnego z 20 do 30 proc. jest niezbędne, aby UE powróciła na scenę globalnych negocjacji klimatycznych i odzyskała swoją wiarygodność w oczach krajów rozwijających się. UE będzie silna jedynie, gdy będzie mówić jednym głosem, i Polska nie może tego dłużej uniemożliwiać" - oświadczyła we wtorek Julia Michalak, koordynatorka kampanii Klimat i Energia Greenpeace-Polska. Polska była jednym z krajów najsilniej sprzeciwiających się bezwarunkowemu podwyższeniu unijnego celu redukcji emisji z 20 do 30 proc. w Kopenhadze.