Popyt inwestycyjny na złoto w naszym kraju przestał już gwałtownie rosnąć. Ale nadal są chętni do zakupu monet lub sztabek, bo cena tego kruszcu nadal będzie rosnąć.
Przedstawiciele spółek zajmujących się sprzedażą złota inwestycyjnego są zgodni: od początku tego roku popyt na metal już nie rośnie i daleko mu do rekordów z I kwartału 2009 roku, gdy Polacy ruszyli na zakupy ze strachu przed załamaniem złotego. Największy ruch na rynku miał miejsce na przełomie lutego i marca, kiedy polski złoty bił rekordy słabości wobec euro i dolara.
Teraz jest znacznie spokojniej. Filip Fertner, prezes spółki e-monety.pl, mówi, że to efekt stopniowego wychodzenia gospodarki z kryzysu. Marta Prusik, analityk rynku złota w Mennicy Polskiej, dodaje, że nie widać już zwiększonego zainteresowania złotem ze strony klientów – ale popyt utrzymuje się na stabilnym poziomie, zbliżonym do średniej z ubiegłego roku. Jakim? Spółki zajmujące się obrotem złotem nie chcą podawać aktualnych danych na temat wartości sprzedaży. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że w ubiegłym roku sprzedano w Polsce około 400–450 kg złota inwestycyjnego.
Dziś na polskim rynku można zainwestować w fizyczne złoto na wiele sposobów. Najłatwiej, kupując najmniejsze sztabki kruszcu, bo próg wejścia w taką inwestycję jest najniższy. By kupić sztabkę o masie 5 gramów, trzeba wydać w Mennicy Polskiej 670 zł. W sklepie e-monety można kupić sztabkę o podobnej masie i próbie wyprodukowaną przez jedną ze szwajcarskich mennic za około 580 zł. Jeszcze bardziej dostępną formą inwestowania w złotomonety bulionowe NBP, tzw. bieliki. Największa z nich – o masie 31,1 gram, czyli jednouncjowa – kosztowała wczoraj prawie 3676 zł. To nieco więcej niż jednouncjowa sztabka w Mennicy (3655 zł). Monety o mniejszej masie – np. jednej dziesiątej uncji – można kupić już za niecałe 494 zł.
Według Marty Prusik najmniejsze monety i małe sztabki wybierają przede wszystkim klienci, którzy traktują złoto jako rodzaj polisy ubezpieczeniowej. Jak mówi, taka sztabka jest przez nich traktowana jako twarda waluta, której być może trzeba będzie użyć w razie jakiegoś załamania gospodarki, czy kataklizmu. – Ci, którzy traktują złoto jako inwestycję kapitałową, kupują sztabki o masie 250 gram i większej, bo cena uncji złota w nich jest wtedy najniższa – mówi.
Reklama
Jeśli ktoś nie chce kupować złota w fizycznej formie, może lokować kapitał w certyfikaty funduszy zajmujących się inwestowaniem w kruszec, np. oferowane przez Investors Gold. Wyniki ostatniej subskrypcji funduszu oferowanego przez IG nie są jeszcze znane, choć powinny być lepsze niż w grudniu, gdy korekta na światowym rynku złota wystraszyła inwestorów i fundusz sprzedał certyfikaty za zaledwie niecałe 500 tys. zł. Jednak nikt nie spodziewa się powtórzenia rekordu z października 2009 r., gdy wartość subskrypcji wyniosła 51,3 mln zł.
Marta Prusik uważa, że polski rynek złota ma duży potencjał wzrostu, jeżeli uda się przekonać inwestorów do rozszerzania portfeli inwestycyjnych także o złoto. Jej zdaniem optymalny udział złota w portfelu inwestycyjnym powinien wynosić około 10 proc. wartości aktywów. – Uncja złota w ciągu ostatnich pięciu lat podrożała o około 250 proc. Być może stopa zwrotu w kolejnych pięciu latach nie będzie już tak wysoka, ale uważam, że złoto nadal powinno drożeć – mówi analityk Mennicy.
ikona lupy />
Ile kosztuje złoto / DGP