Pierwsze godziny sesji ściśle nawiązywały do wczorajszych wydarzeń na rynku amerykańskim. Ponieważ tam popyt pokazał siłę i z początkowych minusów zdołał wyciągnąć indeksy na zieloną stronę u nas byki chciały odrobić chociaż część wczorajszych strat. Teoretycznie się to udało, bo WIG20 zakończył na plusie, ale praktycznie jest to wzrost daleki od wymazania czwartkowych dokonań podaży. Uwzględniając jeszcze środowe spadki indeks jest prawie 100 pkt. od maksimów. Żadnego wrażenia na naszym rynku, ani też żadnym innym, nie zrobiły dane z polskiej gospodarki, choć sprzedaż detaliczna rosnąca o ponad 20 proc. w ujęciu miesięcznym robi wrażenie. Nawet uwzględniając okoliczności świąt i odłożone zakupy po mroźnej zimie w rocznej dynamice wzrost o prawie 6 proc. robi wrażenie. Byłoby jeszcze lepiej gdyby razem z nią spadła stopa bezrobocia, a tymczasem ta utrzymała się na poziomie 12,9 proc. Zbliżający się okres prac sezonowych na pewno obniży ten wskaźnik i jeżeli tylko konsumpcja dopisze to szykuje się bardzo dobre półrocze dla polskiej gospodarki.

Wydarzeniem dnia był jednak prawie koniec grackich problemów. Tamtejsze władze zdecydowały się w końcu oficjalnie poprosić o finansową pomoc UE i ECB. Pomoc, którą już od dawna mają zagwarantowaną, ale do tej pory cały czas grali twardzieli udając, że będą w stanie sami poradzić sobie z problemami. Zmiękczenie ich stanowiska przyniosły wczorajsze zwyżki cen rentowności obligacji. Za 2-letnie papiery trzeba było płacić blisko 11 proc., a 10-latki były o ponad 600 punktów bazowych droższe niż niemieckie odpowiedniki. Przy takich warunkach nie da się w żaden sposób rolować zadłużenia, więc Grecja musiała zdecydować się na taki ruch. To wydarzenie bez precedensu w historii wspólnej waluty, ale rynki finansowe były na to przygotowane i nie było na nich widać żadnej reakcji. Co najwyżej euro się umocniło, bo przynajmniej na chwilę problem można uznać za rozwiązany. Dlaczego na chwilę? Ratunkowa pożyczka jest oprocentowana dwa razy niżej niż rynkowy dług Grecji, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie, bo długi trzeba będzie spłacić, a ten kraj w tej chwili stracił znaczną część motywacji do wprowadzania strukturalnych zmian, które zapobiegłyby powtórzeniu sytuacji za rok lub dwa.

Poza „rozwiązaniem” sprawy Grecji na rynku nie brakowało innych dobrych wieści. Zamówienia na dobra trwałego użytku w USA w poprzednim miesiącu spadły, ale już licząc bez środków transportu dane pokazały wyraźny wzrost (+2,8 proc.) To bardzo dobra mieszanka dla byków. Do tego pozytywnie zaskoczyła ilość nowo sprzedanych domów w Stanach. Nabywców znalazło 27 proc. więcej nieruchomości niż miesiąc temu i jednocześnie jest to najwyższy odczyt od września, ale nie można zapominać, że to już ostatnie podrygi popytu, który wynika tylko i wyłącznie ze zbliżającego się końca programów rządowych dopłat do zakupów.

Dane miały ograniczony wpływ, ale mocniej wspierały popyt niż podaż. Nasz WIG20 wzrósł, ale w skali całego tygodnia notuje spadek o 3 proc. W ten sposób skończyła się seria 10 tygodni dominacji byków i choć na razie nie jest to jeszcze żaden wyraźny sygnał dla spadków to trzeba brać pod uwagę, że z obecnej sytuacji taki może się pojawić po zaledwie dwóch słabych sesjach.

Reklama