Szef rządu zapowiadał przed wyborami, że o posady może być spokojnych pięcioro szefów resortów. Nazwiska wtedy nie padły, ale nieoficjalnie wiadomo, że chodziło o szefów resortu finansów, spraw zagranicznych i rozwoju regionalnego – Jacka Rostowskiego, Radosława Sikorskiego i Elżbietę Bieńkowską. W tej grupie miałby się także znaleźć Tomasz Siemoniak, szef MON, oraz minister zdrowia Ewa Kopacz. Choć te dwa nazwiska nie są już dla wszystkich w PO tak oczywiste.

Bielecki od strategii

W gronie pewniaków wymieniało się także choćby nazwisko ministra bez teki Michała Boniego (ma być szefem sztabu bezpieczeństwa socjalnego i ewentualnie ministrem edukacji), ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego czy ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego.
Reklama
Kto zatem będzie w nowym rządzie? To obecnie najczęściej zadawane pytanie w PO.
– Różne osoby doradzają premierowi, najbardziej liczą się oczywiście opinie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Ale on zrobi po swojemu. To będzie autorski gabinet Tuska – podsumowuje jeden z prominentnych polityków Platformy.
Sam Bielecki, zgodnie z zapowiedziami premiera, miałby stanąć na czele nowo utworzonego Centrum Planowania Strategicznego. Do rządu mogą wejść jego bliscy współpracownicy, m.in. Krzysztof Kilian, obecnie wiceprezes Polkomtelu. Mógłby objąć resort sportu albo cyfryzacji. Choć w kontekście Ministerstwa Sportu pojawia się też nazwisko Sławomira Nowaka, obecnie ministra w Kancelarii Prezydenta.
Wczoraj Tusk spędził dzień na rozmowach o nowym rządzie. Najpierw w Belwederze spotkał się z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Akurat to spotkanie było zdecydowanie krótsze, niż można by się spodziewać. Komorowski miał nalegać m.in. na to, by Grzegorz Schetyna pozostał marszałkiem Sejmu.

Kopacz za Schetynę?

Prezydent nie rezygnuje też z pomysłu przeprowadzenia konsultacji z liderami wszystkich ugrupowań. Mają zacząć się w środę, od kolejnego spotkania z liderem PO. Dopiero potem, na początku przyszłego tygodnia, prezydent ma oficjalnie wskazać premiera, choć nie zostawia wątpliwości, że będzie nim Donald Tusk.
– Myślę, że na to wskazuje cała logika funkcjonowania demokratycznych mechanizmów – podkreślał Komorowski.
Taka postawa prezydenta, który zwleka i nalega na zostawienie Schetyny w Sejmie, wywołuje irytację Tuska. Tym bardziej że przed rozmową z szefem rządu prezydent spotkał się już ze Schetyną. Jak poinformował marszałek, Sejm po raz pierwszy w nowej kadencji ma się zebrać 27 – 28 października.
Schetyna miał się też wczoraj spotkać z Tuskiem, ale rozmowa nieoczekiwanie została najpierw odwołana, a potem przełożona na koniec dnia. Zamiast tego Tusk spotkał się z Ewą Kopacz, typowaną na kontrkandydatkę Schetyny do fotela marszałka.
– Pojechała do kancelarii premiera na godz. 15 i potem już nie wróciła do ministerstwa – mówi osoba z resortu. Później na spotkanie z Tuskiem do Kancelarii przyjechał lider ludowców Waldemar Pawlak.
Sekwencja wczorajszych wydarzeń ukazuje, że ostateczna rządowa układanka zależy nie tylko od rozmów koalicyjnych, ale też od wyniku tarć i podziału wpływów w samej Platformie.