Według instytutu AC Nielsen pod względem palaczy Polska znajduje się w europejskiej czołówce, tuż za Grecją. Do palenia przyznaje się 30 proc. obywateli. Gdyby doliczyć do tej grupy palaczy okazjonalnych, stanowiliby oni 45 proc.

>>> czytaj też: Skręty wypierają papierosy z rynku

To wystarczy, by przemysł okołotytoniowy kręcił się w najlepsze. Przykładem są kabiny dla palaczy. Coraz więcej instytucji inwestuje w profesjonalne palarnie, by nie tracić pieniędzy i klientów. Brak takich miejsc powoduje, że pracownicy wychodzą na papierosa przed budynek. To zmniejsza ich wydajność i szkodzi wizerunkowi firmy. – Zrobiliśmy wyliczenia, w których uwzględnione są takie czynniki, jak czas potrzebny na dojście i powrót z palarni, długość palenia, liczba palaczy i wypalanych papierosów oraz godzinowa stawka pracy. Dzięki nim wiemy, że jeśli pracownik korzysta z kabin dla palących, pracodawca w ciągu roku możne zaoszczędzić nawet 100 tys. zł – wylicza Maciej Nasiński, właściciel firmy Palarnie.pl, która zainstalowała już około 200 specjalnych pomieszczeń do palenia w kraju. Obecnie działają trzy większe firmy i kilka małych, specjalizujących się w rozwiązaniach dla palących. Wszystkie przyznają, że biznes się kręci.

>>> Polecamy: Komisja Europejska wypowiedziała bezwzględną wojnę papierosom

Reklama
– W 2010 roku wynajęliśmy lub sprzedaliśmy 80 urządzeń. Przewidujemy, że do końca tego roku zainstalujemy około 120 kabin – dodaje Maciej Nasiński.
Wzrost liczby zapytań obserwuje też firma Espes. – Nie we wszystkich przypadkach jednak dochodzi do podpisania umowy. W tym roku zainstalowaliśmy 5 kabin. W planach mamy realizację jeszcze jednego zamówienia –mówi Magdalena Marszałek z firmy Eses.
Przemysł nakręcają też ceny urządzeń, które spadły na przestrzeni ostatnich kilku lat. Dziś kabinę można zainstalować za 20 tys. zł. To o ok. 10 tys. mniej niż jakieś 4 – 5 lat temu.
Taka inwestycja zapobiega odpływowi klientów. – Mamy tyle samo gości, co przed rokiem. Dla palących przygotowaliśmy specjalnie lożę – zauważa Barbara Niechciał z restauracji Hawełka w Krakowie.
Straty notują ci, którzy zmuszają klientów do wychodzenia z papierosem poza lokal. Do zeszłego roku, według GUS, spożycie papierosów na mieszkańca rosło. W 2010 r. wyniosło już 1821 na osobę. Rok wcześniej było to 1749. Trudno przewidzieć, czy tendencja utrzyma się w tym roku. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego w październiku tego roku, aż 11 proc. palących deklaruje, że podjęło próbę zaprzestania palenia lub zerwało z nałogiem, a kolejne 11 proc. przyznaje się do jego ograniczenia.
To z kolei może napędzić koniunkturę producentom preparatów wspomagających rzucanie palenia. Apteki, które je oferują, już widzą wzrost zainteresowania.
– Jest dwucyfrowy. Palenie rzucają i młodzi, i starzy ludzie. Największym powodzeniem cieszą się gumy, które można kupować na listki. Całe opakowanie to wydatek ponad 100 zł – zauważa pracownik apteki Panax w Gdyni.
Hurtownie także rozszerzają swój asortyment o tego rodzaju produkty. Tak zrobiła m.in. hurtownia Monika ze Szczecina, która do tej pory specjalizowała się w lekach przeciwbólowych, na przeziębienie, grypę czy w suplementach diety. W październiku ofertę wzbogaciła o preparaty wspomagające rzucanie palenia – dla zysku i dla zdrowia.