„Wyróżnij się albo zgiń” – to hasło ukute przez guru marketingu, Jacka Trouta. W polskiej branży turystycznej dobrym sposobem na to, żeby odróżnić się od konkurencji, przyciągnąć uwagę klientów oraz mediów i zdobyć ich przychylność, jest ekologia, na razie rzadko używana jako argument przez branżę turystyczną.
Międzynarodowa sieć hotelarska Starwood Hotels & Resorts, znana z takich marek, jak Sheraton, Westin czy Meridien, realizuje program o nazwie „Zielony pokój”. W 2010 r. w sześciu swoich polskich hotelach przeprowadziła badania opinii, z których wynika, że dla ponad połowy gości przy wyborze hotelu duże znaczenie ma to, czy jest on przyjazny środowisku (eco-friendly). Wśród gości z Polski ten odsetek sięgnął aż 69 proc., a wśród osób z grupy wiekowej 26 – 45 lat – 67 proc. Sieć nie podała informacji, o ile procent jej proekologiczność zwiększa sprzedaż, bo to byłoby trudne do uchwycenia. Biorąc pod uwagę powyższe badania, ten czynnik ma jednak z pewnością istotny wpływ na poziom sprzedaży. Przynajmniej w tych obiektach turystycznych, które nagłaśniają swą ekologiczność i wykorzystują ją w promocji i reklamie.
O tym, że są już w Polsce ludzie, u których o wyborze miejsca na nocleg przesądza ekologia, przekonali się właściciele Hotelu Młyn Klekotki z Warmii, stawiający na bycie przyjaznym środowisku. Co więcej, liczba gości, którzy decydują się na pobyt w tym hotelu ze względu na jego proekologiczną politykę, ciągle rośnie.
Reklama
To, że turystyka powinna iść w parze z ochroną środowiska, wydaje się dość oczywiste, bo ludzie chcą wypoczywać tam, gdzie środowisko nie jest zatrute i zniszczone, gdzie jest czyste powietrze, czysta woda, naturalne, sielskie krajobrazy. To dlatego np. Zakopane i Podhale walczą u siebie ze smogiem, zastępując piece i kotłownie węglowe odnawialną, ekologiczną geotermią. Chodzi jednak nie tylko o to. Już dawno bowiem okazało się, że także sama turystyka, pozbawiona jakichkolwiek ograniczeń, może stać się zagrożeniem dla środowiska, dla przyrody. Na Zachodzie istnienie takiego zagrożenia jest już niekwestionowane. U nas jeszcze nie, co nie znaczy, że ten problem Polski jeszcze nie dotyczy. Oto przykład. Na Mazurach za czasów PRL dość powszechnym zjawiskiem było to, że ośrodki wczasowe spuszczały nieoczyszczone ścieki wprost do jezior, nad którymi leżały. To było podcinanie gałęzi, na której siedziały, ale dyrektorzy tych ośrodków uświadomili sobie to dopiero wtedy, gdy wiele mazurskich jezior było już tak zatrutych, że groziło to wymarciem w nich wszelkiego życia, a brudna woda zaczęła odstraszać turystów. Do dziś na Mazurach, mimo ogromnych walorów turystycznych, jest ich stosunkowo mało.
Na świecie podobnych przykładów są dziesiątki. Hiszpania przed laty zabetonowała dużą część swego śródziemnomorskiego wybrzeża zwartą ścianą hoteli, które wyrastały przy samych plażach. Tak zniszczony nadmorski krajobraz odstrasza od spędzania tam urlopów bardzo wielu zachodnich turystów. Dziś więc w krajach rozwiniętych odchodzi się od takiego modelu zagospodarowywania morskich wybrzeży w miejscowościach turystycznych.
W Europie Zachodniej od lat mówi się, że idea zrównoważonego rozwoju powinna objąć także turystykę. Znajduje to odzwierciedlenie w decyzjach i dyrektywach Unii Europejskiej. Ale także w działalności firm turystycznych, które w wizerunku przyjaznych środowisku upatrują szansy na zwiększenie sprzedaży. Bo odbierane są wtedy jako prospołeczne, nienastawione wyłącznie na zysk, czym zdobywają uznanie w oczach wielu klientów. Jak zauważa dr Magdalena Kachniewska z Katedry Turystyki Szkoły Głównej Handlowej, na świecie już ponad 30 proc. obiektów hotelarskich realizuje w mniejszym lub większym stopniu jakieś programy ekologiczne. Buduje się już nawet hotele z materiałów z odzysku. W zachodniej Europie obiektom turystycznym nadaje się także ekologiczne certyfikaty (Zielony Klucz, EU Flower, ISO 14001, Nordic Swan Label itd.), a tamtejsze firmy z tej branży bardzo często się o nie ubiegają. Najlepiej widać to na przykładzie duńskiej Kopenhagi, w której połowa wszystkich miejsc noclegowych może pochwalić się jakimś certyfikatem ekologicznym. Działająca także w Polsce sieć hotelarska Scandic, która ma w stolicy Danii aż osiem hoteli, dla każdego z nich uzyskała ekologiczny certyfikat NordicSwan Label. Dostaje się go m.in. za oszczędzanie energii. Otrzymał go także m.in. hotel Hilton położony obok kopenhaskiego lotniska. Inny hotel w stolicy Danii, Crown Plaza Copenhagen Towers, posiadający certyfikat Zielony Klucz, używa pomp ciepła do ogrzewania i klimatyzacji, a jego fasada jest pokryta panelami słonecznymi. Dzięki temu został uznany za jeden z najbardziej ekologicznych hoteli na świecie.
Ten trend pojawia się także w Polsce. Coraz więcej funkcjonujących w naszym kraju obiektów turystycznych chwali się, że są przyjazne środowisku. I nie chodzi tylko o stawiane w nich pojemniki na surowce wtórne, używanie ekologicznych detergentów, podawanie napojów w szklanych butelkach czy zachęcanie gości do ponownego używania ręczników i pościeli, jeśli spędzają w hotelu więcej niż jeden dzień, ale także np. o systemy pozwalające na oszczędzanie energii, jak w Hotelu Zamkowym w Pszczynie czy w podkrakowskim hotelu Witek.
Gdy kilka lat temu gruntownie remontowano poznański hotel Ilonn, postawiono podczas tych prac nacisk na to, by po remoncie budynek był jak najbardziej oszczędny. Został więc on dobrze zaizolowany termicznie, wstawiono w nim energooszczędne okna, a na dachu zamontowano kolektory słoneczne. Dziś dzięki temu hotel może reklamować się jako przyjazny środowisku, ale też ma duże oszczędności na ogrzewaniu. I to właśnie jest ogromna zaleta proekologicznych inwestycji w branży turystycznej: one nie tylko poprawiają wizerunek firmy, przyciągają do niej więcej klientów, ale także pomagają znacząco zmniejszyć koszty. To zapewne dlatego i w Polsce powstał już turystyczny certyfikat ekologiczny, o nazwie Czysta Turystyka, który uzyskało około 100 funkcjonujących w naszym kraju obiektów (m.in. krakowski hotel Sheraton i wiele gospodarstw agroturystycznych).