Branża meblarska notuje systematyczne spadki produkcji. Sytuacja od kilku miesięcy wciąż się pogarsza. Jednak o ile jeszcze latem spadek wynosił 5–7 proc. licząc rok do roku, o tyle we wrześniu przekroczył 18 proc. Był to najgorszy wynik spośród 34 sektorów gospodarki analizowanych przez GUS. Gorszy nawet od tego, który miała branża motoryzacyjna borykająca się z malejącym popytem na samochody i inne środki transportu – od początku roku zaliczyła spadek o 12,7 proc.

Europa mniej kupuje

Ekonomiści nie mają wątpliwości, że kłopoty producentów mebli wynikają z mniejszej ilości zamówień z zagranicy. – To jedna z branż uzależnionych od eksportu. Za granicę wysyła 65 proc. produkcji – mówi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku. Największymi odbiorcami są kraje strefy euro. Tymczasem w trzecim kwartale zaliczyła ona techniczną recesję, kiedy to PKB spadł drugi kwartał z rzędu. I choć nasi główni partnerzy handlowi ze strefy, Niemcy, byli na plusie – mieli wzrost PKB 0,8 proc. – to jednak w gospodarstwach domowych zadziałał efekt stadny. – Klienci wystraszeni perspektywą pogorszenia sytuacji materialnej rezygnują z wydatków, które nie służą zaspokojeniu najważniejszych potrzeb. Najboleśniej odczuwają to właśnie takie branże, jak meblarska czy samochodowa – mówi Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości.
Najbardziej tracą ci, którzy skoncentrowali się na wysyłce produktów do Grecji, Hiszpanii czy Francji. W nieco lepszej sytuacji są firmy eksportujące do Niemiec czy Wielkiej Brytanii, niemające własnych sieci sklepów na zagranicznych rynkach. Sprzedaż przez partnerów handlowych pozwala ograniczyć koszty i straty. Jak podkreślają sami producenci mebli na Zachodzie widoczny jest też patriotyzm konsumencki. W pierwszej kolejności kupujący rezygnują z zakupów w sklepach należących do zagranicznych marek i przenoszą się do lokalnych sieci, chcąc wspierać, jak myślą, rodzimych wytwórców. – Bardzo mocno ograniczona została nasza obecność na rynku hiszpańskim. Spowodował to oczywiście kryzys ekonomiczny w tym kraju. W dodatku Hiszpanie popierają teraz mocniej rodzimą produkcję, a co za tym idzie, trudniej przebić się markom zagranicznym. Jesteśmy za to bardzo mocni na rynku angielskim – przyznaje Damian Zalewski z Meble Vox. Nie ukrywa, że firma sonduje również możliwości wejścia na inne rynki zagraniczne od początku albo z poszerzoną kolekcją. Prowadzi na przykład bardzo zaawansowane rozmowy na temat kolekcji, które miałyby być sprzedawane na rynku niemieckim.
Reklama
– Na naszą korzyść działa z kolei rosnący popyt na dobra luksusowe w Rosji. Dlatego w tym roku sukcesywnie odbudowujemy nasze udziały na tym rynku, równoważąc nawet gorszą sprzedaż na Zachodzie – mówi Andrzej Marek z firmy Kler. Dodaje, że na eksport firma wysyła 20 proc. produkcji i ten udział utrzymuje się od lat.

Promocje ratunkowe

W ślad za spadkiem popytu zagranicznego maleje także popyt na meble w Polsce. Powodem jest pogorszenie sytuacji ekonomicznej gospodarstw domowych. Spada zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, czyli w firmach, w których pracuje powyżej 9 osób, płace realne nie nadążają za wzrostem cen. O kredyt na mieszkanie jest coraz trudniej. Nie ma motorów, które napędzałyby popyt na meble.
Producenci coraz bardziej muszą walczyć o klienta. Wielu przestawia się np. na tworzenie kolekcji mebli modułowych. Pozwalają one klientom na realizację własnych pomysłów, indywidualizację wnętrz, a także na swobodne uzupełnianie zakupów wraz z rosnącymi potrzebami. Dlatego na produkcję mebli modułowych przestawiają się nie tylko polskie firmy. To ogólnoeuropejski trend.
Ale przedsiębiorstwa szukają także innych pomysłów na zatrzymanie spadku sprzedaży. Kler nie obniżył ceny, bo jak mówi, chce nadal pozostać w półce premium. Nagradza swoich klientów prezentami za zakupy oraz oferuje im coraz to nowe dodatkowe usługi. W praktyce oznacza to, że kupując kanapę, można otrzymać gratis lampę. Nabywcom w standardzie oferowane są dostawa i montaż. – Proponujemy też klientom aranżację wnętrza – dodaje Andrzej Marek.
Firma Vox również stara się zabiegać o klientów. Stosuje, jak większość firm, promocje cenowe, ale kluczem jest strategia, która zakłada produkcję mebli pod oczekiwania klientów. – Dlatego do współpracy przy tworzeniu dwóch ostatnich kolekcji Young Users by Vox oraz 4 You by Vox zaprosiliśmy na wspólne warsztaty specjalistów oraz samych użytkowników. Pytaliśmy ich o określenie najważniejszych dla nich cech oraz funkcji konkretnych mebli. Dzięki tej wiedzy jesteśmy w stanie tworzyć meble odpowiadające rzeczywistym potrzebom – podkreśla Damian Zalewski.

Zwolnienia i upadki

By przetrwać trudne czasy, branża zwalnia. Tylko duże przedsiębiorstwa, zatrudniające powyżej 9 osób, od grudnia 2011 r. zmniejszyły zatrudnienie o 7 tys. osób – do 127 tys. Pracujący także zarabiają coraz mniej. We wrześniu przeciętna płaca w branży wynosiła 2654 zł i była o 42 zł niższa niż w końcu ubiegłego roku. To poniżej średniej w sektorze przedsiębiorstw, która wynosi 3640 zł.
Ale ograniczenie zatrudnienia i płac nie zawsze działa. – O ile w pierwszym półroczu sygnalizowaliśmy bankructwa sześciu producentów mebli i czterech dystrybutorów, to według stanu na połowę października upadłości było więcej – w sumie 17 producentów mebli oraz 8 dystrybutorów – wylicza Tomasz Starus, główny analityk i dyrektor biura oceny ryzyka w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes z grupy Allianz. Dodaje, że obecnie mamy do czynienia z ustabilizowaniem się sytuacji na polskim rynku meblarskim. Duża część producentów dostosowała już bowiem swoją strukturę do popytu – zbilansowała koszty. Opóźnienia płatności wobec dostawców już nie rosną.
Może to oznaczać, że rynek już się oczyścił z podmiotów najsłabszych, które nie dostrzegły w porę spadku koniunktury.
Dystrybutorzy mebli, którzy nie poradzili sobie z sytuacją, zaliczali się wyłącznie do grupy mniejszych podmiotów – z obrotami w wysokości 8–12 mln zł rocznie. Wśród producentów mebli, którzy nie dali sobie rady z gorszą koniunkturą, oprócz firm małych i rodzinnych były też przedsiębiorstwa o obrotach 20–60 mln zł, zatrudniające od 200 do 540 osób. Łączny obrót 17 producentów mebli, którzy upadli od początku roku, wyniósł 260 mln zł. Zatrudniali 2275 osób.

Oszczędności

To czy przyjdzie kolejna fala upadłości firm z sektora meblowego będzie zależeć od tego, czy znajdą one sposób na jeszcze większe cięcia kosztów. W opinii ekonomistów na wyższy popyt nie ma co liczyć. Polska gospodarka spowolni poniżej 2 proc., a niewykluczone, że w pierwszej połowie 2013 r. poniżej 1 proc., a to będzie oznaczało pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Gospodarka strefy euro cały czas będzie się ocierała o recesję.
W tej sytuacji wsparciem dla branży mogłoby być obniżenie kosztów pozyskiwania materiałów do produkcji – np. drewna. Od 1 stycznia 2013 r. elektrownie nie będą mogły spalać wysokogatunkowego drewna. To oznacza, że więcej surowca będzie dostępne dla przemysłu meblowego, i to taniej. Niestety, jak wynika z rozmów z producentami, wcale nie musi się to przełożyć na spadki cen gotowych wyrobów. – Trzeba pamiętać o tym, że w czasie, kiedy surowiec pozostawał drogi, firmy zmieniły technologie produkcji, dostosowując je do tańszych płyt wysoko przetworzonych, takich jak na przykład MDF. Powrócenie do starych metod produkcji zajmie wiele czasu – wyjaśnia Andrzej Marek .
W efekcie to od producentów płyty wiórowej zależy, czy przełożą tę obniżkę na ceny dla przemysły meblarskiego – a to wcale nie jest takie pewne.
Z cenami wyrobów nie zamierzają też schodzić mali rzemieślnicy. Dla nich taka sytuacja będzie tylko sposobem na odrobienie części strat, które notowali w związku ze wzrostami kosztów surowców, pracy, energii. Nie mogąc pozwolić sobie na podniesienie cen, musieli sukcesywnie schodzić z marży. Dziś rentowność małych wytwórców ocenia się na około 3–4 proc., a ta dużych producentów nie jest wyższa. To oznacza, że w ciągu dekady marża w tym sektorze spadła o połowę.
rozmowa

Producenci szukają sposobów, by sobie poradzić

Na rynku meblarskim mamy do czynienia z samospełniającą się przepowiednią. Wszyscy się spodziewali, że po zakończeniu Euro 2012 popyt na nowe meble spadnie. I faktycznie zapotrzebowanie jest mniejsze, przede wszystkim ze strony klientów instytucjonalnych. Buduje się mniej hoteli, w słabszym tempie rozwijają się też sieci gastronomiczne. Po dziewięciu miesiącach roku wartość produkcji była słabsza o 1 mld zł w porównaniu do roku poprzedniego. Należy oczekiwać, że w całym roku wyniesie około 30 mld zł. W 2011 r. było to 31,7 mld zł.
Pozycja Polski jako producenta i eksportera mebli nie jest jednak zagrożona. Przynajmniej nie w perspektywie najbliższych pięciu lat. Dysponujemy nowoczesną technologią produkcji, dużą liczbą zakładów wytwórczych i dużą liczbą fachowców. Obecnie zajmujemy czwarte miejsce na świecie pod względem wartości eksportu i drugie pod względem ilości. W produkcji mebli nasz kraj jest z kolei na dziesiątym miejscu. Liderem pozostają oczywiście Stany Zjednoczone.
To, jaki będzie przyszły rok dla branży, zależy od kilku czynników. Po pierwsze, jak będzie się kształtował kurs euro, od którego zależy opłacalność eksportu. Po drugie, od cen i dostępności surowca. Już w tej chwili producenci próbują jakoś sobie radzić z jego niedoborem czy z wysokimi cenami. Efektem jest coraz mniejszy udział drewna w gotowym wyrobie. Jest on zastępowany metalem, płytą wiórową lub tworzywem sztucznym.
ikona lupy />
Tomasz Wiktorski, ekspert rynku meblarskiego, właściciel spółki B+R Studio / DGP