Niewielkie reaktory atomowe o mocy nieprzekraczającej 200 MW budzą coraz większe zainteresowanie na świecie – nad takimi konstrukcjami pracują Chińczycy i Amerykanie. Dostawcy energii mogliby je budować do spółki z największymi odbiorcami – i tuż obok nich – minimalizując w ten sposób koszty związane ze stratami przesyłowymi i zapewniając pewność dostaw. Podstawową zaletą małego atomu jest jego niska cena nieprzekraczająca 2,5 mln dol. za 1 MW. Dla porównania przewidywany koszt 1 MW w pierwszej polskiej elektrowni atomowej przekracza 4 mln dol. Oszczędności biorą się m.in. z tego, że taki reaktor montuje się na miejscu budowy z gotowych elementów. Nie wymaga on także tylu zabezpieczeń, co jednostki montowane w dużych elektrowniach. – Małe siłownie nie potrzebują aktywnego systemu chłodzenia. W razie awarii, np. takiej jak w Fukushimie, wychłodzą go naturalne procesy konwekcji. Nazywa się to inherentny system bezpieczeństwa – mówi prof. Ludwik Pieńkowski z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, który kieruje projektem.
„HTR” w nazwie badania pochodzi od reaktora wysokotemperaturowego. To obecnie najbardziej obiecująca technologia w przypadku małego atomu. W ramach rozpisanego na 30 miesięcy projektu naukowcy ocenią m.in., które gałęzie polskiego przemysłu najbardziej skorzystałyby na tego typu rozwiązaniu i jakie jest nim rzeczywiste zainteresowanie.