Zebranych wczoraj pod parlamentem Ukraińców interesowało jednak co innego. Na ile Rada, prezydent i rząd są w stanie rozliczyć system Janukowycza. W ich mniemaniu elementy tego systemu istnieją do dziś. W dużym stopniu mają rację. Na Ukrainie nie wprowadzono znacznych reform. Spełniono natomiast część postulatów Rosji – federalizując Donbas i legalizując na jego terenie uzbrojone oddziały. Zamrożono nie tylko konflikt na wschodzie, ale i umowę stowarzyszeniową (przez rok każde z państw UE będzie mogło ustosunkować się do uwag, które do dokumentu zgłosiła Rosja). Jeśli doliczymy do tego zbliżającą się zimę i niemal pewne przerwy w dostawach gazu, perspektywy prezydenta Poroszenki nie są najlepsze. On porusza się w granicach zgniłych kompromisów. Ludem włada emocja.

Wrze nie tylko na ulicy, co było widać wczoraj, gdy tłum niemal zlinczował posła Partii Regionów. Wrze w wojsku i oddziałach ochotniczych. Jeden z dowódców Specnazu wygrażał niedawno Poroszence. Wielu dobrowolców oprócz walki z rebeliantami zajmuje się rekietem. Inni stają się prywatnymi ochroniarzami przedsiębiorców. Do tego Regionałowie grożą powołaniem alternatywnego rządu. Sytuacja na Ukrainie pozostaje rewolucyjna. Ewentualny wybuch frustracji grozi wariantem kirgiskim, w którym tłum obala postmajdanowego prezydenta. Poroszenko dziś jest u szczytu popularności. Jutro może powtórzyć los Kurmanbeka Bakijewa. Kirgiza do władzy wyniosła kolorowa rewolucja. Pozbawiła jej anarchiczna rebelia sfrustrowanej ulicy.