Amerykańscy inwestorzy mogą się cieszyć przekraczającą od początku roku 8 proc. zwyżką indeksu S&P500, czy jeszcze bardziej 13-proc. wzrostem Nasdaq Composite. Europejscy gracze powodów do zadowolenia mają znacznie mniej. Indeks we Frankfurcie zyskuje zaledwie 1 proc., a CAC40 idzie w górę o 3 proc. Ostatnie tygodnie przyniosły wyraźną poprawę na warszawskim parkiecie, gdzie WIG20 znalazł się prawie 5 proc. powyżej poziomu z początku roku.

Trudno jednak mówić, że są to wyniki satysfakcjonujące graczy o większych apetytach. Nie brakuje więc poszukiwaczy wyższych stóp zwrotu. Nie wszyscy z nich kierują się kryterium geograficznym, kierując się na mniej znane rynki wschodzące, które mają swoją specyfikę i bywają pełne pułapek. Wielu graczom bliższe są niszowe sektory spółek z dojrzałych giełd, czy branże mające ich zdaniem szanse przynieść ponadprzeciętne zyski. I rzeczywiście w wielu przypadkach udało się je znaleźć, choć nie brakuje także takich, które zawiodły nadzieje. Niełatwo przy tym znaleźć klucz, który otwierałby bramę do inwestycyjnego sukcesu.

W czołówce najbardziej zyskownych sektorów znalazły się w tym roku akcje linii lotniczych, głownie za sprawą doskonale radzących sobie spółek amerykańskich, ale nie tylko. Indeks grupujący firmy tej branży zyskał prawie 25 proc., wyprzedzając wiele bardziej modnych i nowoczesnych sektorów. Można powiedzieć, że ich wysoka pozycja na inwestycyjnej mapie jest pewnym zaskoczeniem. W końcu globalna gospodarka radzi sobie wciąż nie najlepiej, co powinno przekładać się zarówno na przewozy towarowe, jak i pasażerskie. Wrażliwość firm zajmujących się transportem lotniczym na wahania koniunktury potwierdzają sięgające 30 proc. spadki indeksu w latach 2008 i 2011. Ale od trzech lat radzi on sobie bardzo dobrze. W 2013 r. zyskał blisko 60 proc.

>>> Czytaj też: Polacy ostrożniejsi. Przy wyborze TFI kierujemy się poziomem ryzyka

Reklama

Zaskakujące tendencje można też obserwować w sektorze energetycznym. Choć indeks spółek zajmujących się energetyką konwencjonalną radzi sobie umiarkowanie, zwyżkując o 6 proc., to wciąż w modzie trzymają się firmy bioenergetyczne, których wskaźnik idzie w górę o 23 proc., czy zajmujących się energią alternatywną, rosnący o 17 proc. Te modne segmenty energetyki charakteryzują się jednak bardzo dużą zmiennością, wrażliwością na koniunkturę, a więc i podwyższonym poziomem ryzyka. W czasie kryzysu w 2008 r. Bioenergy Indeks spadł o 65 proc., a w 2011 r. zniżkował o prawie 40 proc.

Wciąż mocną pozycję utrzymują producenci sprzętu komputerowego. Wskaźnik grupujący firmy tej branży zyskuje prawie 20 proc. W ich przypadku wrażliwość na gospodarcze zawirowania jest znacznie mniej widoczna. Stosunkowo niewiele, bo 46 proc., ich indeks stracił w 2008 r., za to o rok późniejsze odreagowanie sięgnęło aż 130 proc.

Lepiej niż główne indeksy, odzwierciedlające koniunkturę na szerokim rynku akcji, radzą sobie spółki transportowe i użyteczności publicznej, których wskaźniki zwyżkują po 13-15 proc. Zupełnie przeciętnie radzą sobie natomiast w tym roku sektory bardziej niszowe, takie jak spółki produkujące dobra luksusowe czy firmy odpowiedzialne społecznie. Ich indeksy zwyżkują po 7-8 proc. Najsłabiej radzą sobie branże związane z rolnictwem i produkcją żywności, wydobywaniem i przetwarzaniem surowców, a także dóbr konsumpcyjnych. Ich wskaźniki w najlepszym razie zyskują po 2-3 proc.

Jak z tego wynika, w tym roku eksperymentowanie z poszukiwaniem ponad przeciętnych zysków w niszowych lub wąsko wyspecjalizowanych sektorach wymaga sporego wyczucia, a ryzyko nie zawsze nagradzane jest wysokimi stopami zwrotu. Trudno też wyłonić typy na najbliższą przyszłość, biorąc pod uwagę wciąż niepewne perspektywy ożywienia w globalnej gospodarce i wizję wyższych stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych.

>>> Czytaj też: Świat po kryzysie: giełdy znakomicie, europejskie gospodarki cierpią