"Ten kryzys będzie miał różne efekty w ciągu dwóch lat. Niektóre utrudnią przystąpienie (do strefy euro - PAP). Na pewno będzie trochę trudniej spełnić kryterium fiskalne, czyli deficytu budżetowego. Z drugiej strony może być łatwiej spełnić kryterium inflacji i stóp procentowych" - powiedział w środę wieczorem szef resortu finansów.

Przyznał, że poprzedni rząd przegapił lepszy moment przystąpienia do strefy euro, choć obecnie nie jesteśmy w dużo trudniejszym momencie.

"Wiadomo, jak z każdym egzaminem, warto by mieć go za sobą (...) Na pewno szkoda, że poprzedni rząd nie zdecydował się na ten krok wtedy, kiedy zdecydowała się Słowacja. Niemniej jednak nie jest to tak, że coś, co było łatwe wtedy, będzie bardzo trudne teraz" - powiedział.

"Także w sytuacji dużej turbulencji w gospodarce światowej, to euro może stanowić bezpieczną przystań. Zatwierdzenie przez Polskę (...) tej mapy, tego celu także daje i naszym obywatelom, i inwestorom krajowym i zagranicznym poczucie pewnej stabilności, determinacji i konsekwencji ze strony rządu, której naprawdę nie brak" - dodał.

Reklama

Zapewnił też, że wprowadzenie euro nie uderzy po kieszeniach obywateli. Jego zdaniem, po wprowadzeniu wspólnej waluty mogą lekko wrosnąć ceny takich towarów, jak gazety czy papierosy. "Z kolei czynsze czy elektryczność nie muszą rosnąć" - zaznaczył.

Rostowski, pytany o ryzyko zaokrąglania cen w górę przez handlowców po zamianie złotego na euro, odpowiedział: "Zaokrąglanie idzie w obie strony. Zauważamy te, które są podwyżkami" - wyjaśnił.

"Efekt wprowadzenia euro, jeśli chodzi o ceny, jest minimalny, śladowy" - zapewnił minister.

Podkreślił jednocześnie, że euro może stanowić bezpieczną przystań w czasach kryzysu. "Wyznaczenie mapy wejścia do strefy euro daje naszym obywatelom i inwestorom zagranicznym poczucie stabilności i determinacji ze strony rządu" - dodał.

We wtorek Rada Ministrów przyjęła mapę drogową wejścia Polski do strefy euro. Polska miałaby przyjąć wspólną walutę w 2012 r.

Przedtem jednak Polska musi spełnić kryteria z Maastricht. A więc przed 1 stycznia 2012 inflacja nie może być wyższa niż 1,5 pkt proc. od średniej stopy inflacji w trzech krajach UE, gdzie inflacja była najniższa. Długoterminowe stopy procentowe nie mogą przekraczać więcej niż o 2 pkt proc. średniej stóp procentowych w trzech krajach UE o najniższej inflacji. Ponadto dług publiczny nie może przekraczać 60 proc. PKB, a deficyt budżetowy - 3 proc. PKB. Zanim naprawdę Polska zmieni złotego na euro czeka nas poczekalnia, czyli mechanizm ERM2. To dwuletni okres próbny, gdy kurs lokalnej waluty nie może się wahać więcej niż plus/minus 15 proc. w stosunku do euro.

AL, PAP