Na Ukrainie, w przeciwieństwie do Rosji, można rozmawiać o fortunie prezydenta - pisze w środę "Wall Street Journal". Sytuacja, iż po aferze "Panama Papers" Ukraińcy zadają pytania o finanse Petra Poroszenki, pokazuje, jak zmieniła się polityka w tym kraju
ikona lupy />
Petro Poroszenko / Wikimedia Commons

Niecałe dwa dni po wycieku "Panama Papers" afera już zaczyna mieć konsekwencje polityczne - twierdzi amerykański dziennik, przypominając, że we wtorek premier Islandii złożył dymisję w związku z protestami z powodu firm offshore w rajach podatkowych należących do jego rodziny.

Jednak o wiele większe kontrowersje narastają na Ukrainie. Wśród milionów dokumentów, które wyciekły z panamskiej kancelarii prawnej Mossack Fonseca, są takie, które pokazują, że prezydent Poroszenko otworzył w 2014 roku spółkę holdingową offshore na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Według prezydenckiego rzecznika na żadnym z kont nie było więcej niż 2 tys. euro. Jeszcze zanim został wybrany, Poroszenko zarobił miliony produkując słodycze, a jego prawnicy w Kijowie utrzymują, że otworzył te konta, by sprzedać i przekazać aktywa do tzw. blind trust, czyli instytucji pozwalającej uniknąć konfliktu interesów.

>>> Czytaj też: Panama na czarnej liście. Francja chce, by OECD uznało ten kraj za raj podatkowy

Reklama

"Gniew z powodu korupcji był w samym sercu rewolucji na Majdanie, w wyniku której odsunięty od władzy został prokremlowski prezydent Wiktor Janukowycz w 2014 roku. Na reakcję polityczną (na aferę "Panama Papers" - PAP) nie trzeba było długo czekać, gdyż informacje o powiązaniach Poroszenki z Mossack Fonseca pojawiły się w czasie, gdy jest on pod presją z powodu fiaska reformy systemu sądownictwa i walki z korupcją" - wyjaśnia gazeta.

"WSJ" przypomina, że organizacja Transparency International wzywała prezydenta Ukrainy do większej jawności, a skandal może przyspieszyć przetasowania w rządzie. W parlamencie pojawiły się też głosy o wszczęcie procedury impeachmentu wobec Poroszenki.

"Prokremlowskie media wykorzystują tę sprawę, a prezydent Władimir Putin niczego nie chciałby bardziej niż tego, by ten epizod wywołał wątpliwości na Zachodzie, czy warto bronić wolnej Ukrainy" - dodaje "WSJ". Podkreśla jednocześnie, że "ujawnianie korupcji w Rosji Putina to pewny krok w stronę więzienia lub kostnicy". "To, że Ukraińcy jawnie mogą zadawać pytania na temat finansów swego przywódcy, pokazuje, w jaki sposób zmieniła się polityka w ich kraju i dlaczego rozwiązaniem problemu korupcji jest więcej, a nie mniej demokracji" - podsumowuje "WSJ".

>>> czytaj też: "Panama Papers": premier Islandii zapłaci głową, Rosja interweniuje