Roczny dochód przekraczający milion złotych wpisało do swoich rocznych deklaracji PIT ponad 19,5 tys. podatników. Najwięcej bogatych rozlicza się w urzędach skarbowych w dużych miastach. Prym wiodą urzędy mazowieckie. To w tym regionie milionerów jest najwięcej, bo prawie 5,4 tys. Zamożna jest też Wielkopolska (prawie 2 tys. osób z ponad milionowym dochodem), zaraz za nią są Górny Śląsk i Małopolska – po ponad 1,9 tys.

Na tle grupy podatników płacących najwyższy 32-proc. PIT (czyli z rocznymi dochodami powyżej 85 528 zł) grono najbogatszych nie wydaje się liczne. W sumie do drugiego przedziału skali podatkowej łapie się ok. 660 tys. osób rocznie.

Istotne jest jednak to, że milionerów stale przybywa. Jeszcze w 2013 r. było ich 14,6 tys. Rok później już niespełna 16,5 tys. W zeszłym roku do najbogatszych dołączyły kolejne 3 tys. osób. Najszybciej grupa milionerów zwiększyła się na Pomorzu – według danych gdańskiej izby skarbowej ich liczba wzrosła o 31 proc. Niewiele mniejszy, 30-proc. wzrost, zanotowała izba krakowska. O 27 proc. przybyło bogatych w Lubuskiem – choć w tym regionie jest ich stosunkowo mało (310 w 2015 r.). Mało zasobne pod tym względem są też województwo świętokrzyskie (362 osoby z dochodem ponad 1 mln zł) i warmińsko-mazurskie (378 osób).

Według ekonomistów stałe powiększanie się tej grupy nie powinno dziwić – to pochodna wzrostu gospodarczego. A w ostatnich latach cały czas polska gospodarka była na plusie, nawet w czasie kryzysu finansowego lat 2008–2010. Poparciem dla tezy, że coraz więcej Polaków korzysta z dobrej koniunktury, jest choćby to, że dane z izb skarbowych to informacje o dochodach podlegających opodatkowaniu PIT – a więc nie jest to majątek odziedziczony, ale wypracowany. To dochód z pracy lub z działalności gospodarczej, ewentualnie z zysków z kapitałów pieniężnych czy najmu nieruchomości.

Reklama

Więcej milionerów w gospodarce nie jest złą informacją z ekonomicznego punktu widzenia. Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka Raiffeisen Polbanku, mówi, że powinien się z niej cieszyć choćby wicepremier Mateusz Morawiecki, bo to zwiększa szanse na powodzenie jego planu oparcia finansowania rozwoju kraju na krajowym kapitale.

– To przecież oznacza, że w gospodarce jest coraz więcej osób, które mogą akumulować kapitał i w przyszłości przeznaczyć go na inwestycje, tak by ten kapitał pracował. Może to wspierać rozwój bez uzależnienia od zewnętrznych źródeł finansowania. Rosnąca liczba osób zamożnych jest pozytywną informacją w tym sensie, że może to być wstęp do budowy oszczędności krajowych. I to nie tylko rozumianych jako wzrost wartości depozytów w bankach – mówi Petka-Zagajewska.

Teoretycznie z informacji o rosnącej grupie najbogatszych powinien się cieszyć również minister finansów Paweł Szałamacha – to oznaczałoby wyższe wpływy z PIT. Jednak w tym przypadku nie jest to takie jednoznaczne. Dane o wzroście liczby milionerów idą w parze z informacjami o coraz większej liczbie osób, które swoje dochody z działalności gospodarczej rozliczają według 19-proc. liniowego podatku PIT. Często po tę formę często sięgają ci, którzy uzyskują dochód na tyle wysoki, by rozliczając się według skali, płacić podatek 32-proc. Według informacji z izb w 2015 r. z liniowego PIT skorzystało ponad 495 tys. podatników – o niemal 20 tys. więcej, niż rok wcześniej. Eksperci firmy doradczej KPMG oceniają, że mniej więcej jedna czwarta osób zamożnych w ten sposób rozlicza się z podatków od swoich dochodów. Ale ta jedna czwarta ma aż połowę dochodów całej grupy: w 2015 r. dochód rozliczany według stawki liniowej był wart (według KPMG) 72,5 mld zł. Ci, którzy rozliczali się według zwykłej skali podatkowej, zadeklarowali w sumie 71,4 mld zł. To oznacza, że najbardziej zamożni płacą relatywnie niski podatek.

KPMG definiuje zamożność dość szeroko – według firmy zamożnym jest ten, kto uzyskuje miesięczny dochód brutto powyżej 7,1 tys. zł. Eksperci KPMG oceniają, że osób zamożnych i bogatych według tej definicji w 2015 r. było w Polsce 969 tys. Ich obserwacje są zbieżne z trendem, jaki wyłania się z danych fiskusa: grono to stale się powiększa.
– Od 2008 r., odkąd zbieramy dane, nie zdarzyło się jeszcze, żeby liczebność tej grupy z roku na rok zmalała. Nawet w okresach spowolnienia gospodarczego liczba osób zamożnych rośnie, choć zdecydowanie wolniej niż w latach, w których tempo wzrostu gospodarczego jest wysokie – mówi Tomasz Wiśniewski, partner w KPMG w Polsce. Dodaje, że w roku 2008 takich osób było tylko nieco ponad 540 tys. W ciągu siedmiu lat liczba ta wzrosła więc o 70 proc.

– Spodziewamy się niemal 1,2 mln zamożnych i bogatych w 2018 r., co oznacza, że w ciągu dekady liczba Polaków z takim statusem powinna się podwoić – dodaje Tomasz Wiśniewski. Jak mówi, Polacy są i jeszcze przez wiele lat będą narodem na dorobku, dlatego też w niemal 60 proc. źródłem majątku jest dobrze płatna praca, a w 20 proc. są to inwestycje.

– Dopiero na kolejnych miejscach jako źródło majątku nasi respondenci podawali spadek czy bogatą rodzinę – mówi.

Dane o bieżących dochodach nie oddają jednak w pełni sytuacji majątkowej. Lepszą definicję bogactwa proponuje bank Credit Suisse w swoim raporcie Global Wealth Databook: według niego zaczyna się ono od 1 mln dol. w płynnych aktywach. To nie tylko bieżący dochód, ale również składniki majątku, które łatwo spieniężyć – np. akcje. W ostatniej edycji raportu bank podaje, że osób z majątkiem ponad 1 mln dol. mamy w Polsce ok. 43 tys. Dużo? Na całym świecie takich bogaczy w 2015 r. było prawie 34 mln. Niemal połowa – 15,7 mln – mieszka w USA. W Europie bogatych najwięcej jest w Wielkiej Brytanii (niemal 2,4 mln), stosunkowo dużo jest ich też we Francji (1,8 mln) i w Niemczech (1,5 mln). Polska ze swoimi 43 tys. jest raczej w końcówce stawki. Wyprzedzają nas nawet borykająca się z kryzysem gospodarczym Grecja (58 tys. osób z majątkiem ponad 1 mln dol.) czy Portugalia (51 tys.). Co więcej, z danych tych wynika, że liczba najbardziej majętnych w Polsce nieco się skurczyła, bo w 2014 r. Credit Suisse szacował ją na 50 tys. osób. Wtedy eksperci banku spodziewali się szybkiego wzrostu tej grupy, do 89 tys. w ciągu pięciu lat.

>>> Czytaj też: Najnowsze dane o zarobkach Polaków. Przeciętne wynagrodzenie spada