Posłowie PO: Cezary Tomczyk i Joanna Kluzik-Rostkowska przedstawili w piątek kolejne dokumenty, które - jak mówili - świadczą o tym, że dr Berczyński, b. szef rządowej podkomisji ponownie badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, miał dostęp do dokumentów związanych z postępowaniem na dostawę śmigłowców dla wojska. Berczyński sam w kwietniu w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" mówił, że "wykończył Caracale".

Platforma po raz kolejny wezwała w piątek do dymisji szefa MON Antoniego Macierewicza.

Jach podkreślił w rozmowie z PAP, że nie ma żadnych wątpliwości dotyczących postępowania w sprawie śmigłowców wielozadaniowych dla armii. "Po raz kolejny politycy Platformy usiłują robić hucpę nie w tym miejscu, gdzie są jakiekolwiek wątpliwości. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości" - powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Jego zdaniem, to poprzednie rządy przygotowały przetarg "w sposób skandaliczny". "Warto przypomnieć, że na drugi dzień po ogłoszeniu przez byłego prezydenta Komorowskiego, że wybrano Caracale, były premier Jerzy Buzek, jeden z najważniejszych przecież polityków Platformy, określił tę decyzję jako +niebywały skandal+. To jest najlepszy komentarz do tego, co oni wówczas zrobili, a teraz usiłują wmówić panu ministrowi Macierewiczowi, że jest za coś odpowiedzialny" - ocenił Jach.

Reklama

Jak dodał, to Platforma odpowiada za to, że siły zbrojne do tej pory nie mają śmigłowców wielozadaniowych. "Ale wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym roku zostanie podpisany kontrakt na dostawę, może nie 70 (tyle maszyn H225 Caracal miało trafić do Polski w ramach kontraktu z Airbus Helicopters - PAP), ale mniejsza liczba śmigłowców" - zaznaczył szef sejmowej komisji obrony narodowej.

Jach po raz kolejny zapewnił, że Berczyński nie miał żadnego wpływu na podjęcie decyzji o zakończeniu rozmów z francuskim koncernem. "Warto ciągle przypominać, że decyzję o zerwaniu tego przetargu podjęło Ministerstwo Rozwoju, bo Airbus Helicopters nie był w stanie zrealizować zobowiązań offsetowych" - podkreślił polityk PiS.

Wśród dokumentów, które posłowie PO przedstawili w piątek dziennikarzom są m.in. takie, które potwierdzają, że w okresie od 16 listopada 2015 r. do 27 kwietnia 2017 r. dostęp do dokumentacji postępowania na pozyskanie śmigłowców wielozadaniowych dla wojska posiadali: Berczyński, obecny p.o. szefa podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej prof. Kazimierz Nowaczyk oraz b. rzecznik MON i b. szef gabinetu Macierewicza, Bartłomiej Misiewicz.

Kolejne z udostępnionych w piątek przez Platformę dokumentów to kopie upoważnień wydanych przez szefa MON dla Berczyńskiego, Nowaczyka i Misiewicza "do dostępu informacji niejawnych oznaczonych klauzulą +ściśle tajne+ w zakresie niezbędnym do wykonywania zadań służbowych na zajmowanym stanowisku".

Wiceszef MON Michał Dworczyk mówił niedawno, że Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz mieli upoważnienie szefa MON do wglądu w "archiwalną dokumentacją" techniczną dotyczącą zakończonego we wrześniu 2015 r. postępowania na śmigłowce; nie mieli natomiast wglądu do dokumentów negocjacji offsetowych, prowadzonych przez Ministerstwo Rozwoju.

W materiałach, które dziennikarze otrzymali w piątek od posłów PO, jest także pismo sygnowane przez Macierewicza do Tomczyka, Kluzik-Rostkowskiej, Mariusza Witczaka i Marcina Kierwińskiego, w którym pisze on: "uprzejmie informuję, że w przetargu na dostawę wielozadaniowych śmigłowców dla polskiej armii pan dr Wacław Berczyński nie działał w charakterze pełnomocnika ministra obrony narodowej".

W kwietniu 2015 r., po ogłoszeniu decyzji o wyborze śmigłowców H225 Caracal dla polskiej armii, były premier Jerzy Buzek mówił, że decyzja w sprawie wyboru przez rząd Ewy Kopacz śmigłowców jest "szokująca". "Nie wyobrażam sobie, żeby Francja, USA, czy jakikolwiek inny kraj, który produkuje na swoim terenie dwa niezłe śmigłowce, które kupuje cały świat, zdecydował się na zakup innych maszyn" – podkreślał wówczas Buzek.(PAP)