Stało się. Nareszcie dotarło do polskiego społeczeństwa, że PR jest nieodzowną częścią budowania wizerunku. Jako naród przez lata żyliśmy w przekonaniu, że prawda się sama obroni. Takie myślenie jest dziś przejawem skrajnego idealizmu, a mówiąc bardziej dosadnie: naiwności.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Zdawałoby się, że tę lekcję odebraliśmy już po Euro 2012, które jako wydarzenie wizerunkowe przerosło nasze oczekiwania. Polska po raz pierwszy od upadku komunizmu znalazła się w centrum zainteresowania świata. Ten wysiłek był jednak chwilowy i nieco przypadkowy – to strona ukraińska zgłosiła się do Polski z ofertą współtworzenia Euro. Na szczęście znaleźli się ludzie tacy jak Jerzy Buzek i Jerzy Ciszewski, którzy tę ofertę przyjęli.
Później jeszcze tylko raz udało się utrwalić pozytywny wizerunek naszego kraju, gdy Donald Tusk na pokryzysowej mapie Europy wskazał Polskę jako ekonomiczną zieloną wyspę. Ta wizja gospodarczego cudu zadziałała na wyobraźnię dziennikarzy na całym świecie, choć przecież ówczesny premier swój przekaz kierował do rodaków.
Reklama
To był wyjątek, bo przekleństwem naszej komunikacji społecznej i politycznej jest jej adresowanie wyłącznie do Polaków, tak jakbyśmy żyli w próżni. Ileż to razy nasi parlamentarzyści opowiadali bzdury w Brukseli tylko po to, by zyskać poklask w kraju?

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP